Rozdział XVII
Wielka czarna rz.ocz, wyglądająca jak niesamowitych rozmiarów wrona, która zawisła wysoko w powio-trzn. Zakładając, że będziemy mieli jakiegoś czytelnika, pozwólmy mu, czy też nawet im obojgu - jeśli osiągnę aż laka popularność - zauważyć, jak niejasno i mgliście ta czarna rzecz wygląda z perspektywy zaledwie dwóch rozdziałów.
Zachodzi pytanie, czy był to jakiś obiekt, czy też cień obiektu? Przyjęcie jakiejkolwiek z tych opcji zakłada nie tylko zwykła rewizję niektórych danych, lecz rewolucję w całej astronomii. Fakt ten ma zatem dla nas bardzo istotne znaczenie, jako jedna z najważniejszych obserwacji wzmacniających nasza hipotezę, że Układ Słoneczny przemierzają i być może kontroluję wielkie, ciemne, planetarnych rozmiarów obiekty. Stoimy toż na stanowisku, że obiekty to były już obserwowane. Widziano jo bezpośrednio lub jedynie ich cienie. Jak na razie mamy jednak tylko tę jedna wronę, wiszącą nieruchomo nad Księżycem. Zaś jeden przykład to nie jest w ogóle przykład.
W „Popular Science" (34-158) czytamy o cieniu, który astronom Scliroeter dostrzegł w 1788 r. podczas obsorwacji Księżycowych Alp. Najpierw - ta część Księżyca była jeszcze nieoświetlona - zauważył światełko, następnie - gdy rejon ten wszedł w zasięg promieni słonecznych - zobaczył w miejscu, gdzie przedtem było światło, okrągły cień. Moim zdaniem widział on najpierw jakiś świecący lub błyszczący duży obiekt -musiał być duży skoro był widoczny z Ziemi - zawieszony nad powierzchni Księżyca, następnie zaś oglądał jeden cień. Pan Sorviss, który opisuje to wydarzenie, oczywiście od ręki jo wyjaśnia. Inaczej nie byłby profesorem Sorvissom. Uważa on mianowicie, że Scliroeter widział „okrągły" cień góry, zakładając widocznie, że Scliroeter nigdy więcej nie spojrzał w to samo inlojsco Księżyca, żeby się przekonać czy cień jest tam jeszcze, i ty już go nie ma. W tym właśnie tkwi sedno sprawy. Oczywiście człowiek z wyobraźnia może z łatwością wykoncypować noble górę, która rzuca okrągły - a to znaczy oderwany od niej -uleli. Nic trudnego. Pod warunkiem, że góra unosi się w powieli zu.
Mamy teraz kolejny fakt. Myślę, że nawet bardziej niezwykły ulż ta wielka czarna rzecz, która wisiała nad Księżycem jak wrona. Mianowicie pewien członek Royal Astronomical Society, M. C, Kussell, opowiada w „Observalory" (2-374) jedna z najbardziej dzikich i niedorzecznych historii, jaka udało nam się ekshumować. Opisuje on, jak wraz z innym astronomem, G. D. Hir-itlom, przebywali w Góracli Błękitnych kolo Sydney, gdzie Hirst obserwował Księżyc. Noc była czysta i cicha, warunki obserwacji doskonałe i nagle tego spokojnego człowieka ogarnęło podniecenie, gdyż w pewnym momencie zobaczył coś, co wedle idów Russella należało „do tycli istotnych faktów, które powinno się zapisywać w księgach, choć na razie nie można przedstawić ich wyjaśnienia”. 1 dalej, z niezwykłą w tym świccio eterycznej wrażliwości bezczelnością, Russell opisuje jak to Hirst ujrzał, że znaczna część Księżyca była pokryta głębokim cieniem, podobnym do cienia Ziemi rzucanego na Księżyc w czasie jego zaćmienia. 1 tu następuje kulminacja tupotu, niestosowności, niedorzeczności - lub oświecenia: „Trudno się było oprzeć wrażeniu, że był to cioń, jednakże nie mógł to być cień żadnego ze znanych ciał niebieskich”.
Go do samych zaćmień Księżyca, to nie są to również zjawiska zwykle i prosto, jak się na ogól sądzi. Mamy oto artykuł w „Monthly Notices" (8-132) zatytułowany „Godne uwagi zjawiska w czasie pełnego zaćmienia Księżycu 1!) marca 1848 r.” Cy-tuje się w nim wyjątki z listu pana Forstera z Brugii, że w okro-sie przypadającym na przowidywane całkowite zaćmienie Księżyca ciało to świeciło z trzykrotnie większą intensywnością niż zwykło się obserwować w takich przypadkach. Konsul brytyjski w Gandawie, który nie wiedział o mającym nastąpić zaćmieniu, zwrócił się nawet do pana Forstera z prośbą o wyjaśnienie „krwawej barwy” księżyca. Obserwacje Forstera potwierdza list innego astronoma, pana Walkeya, który pisze, że zamiast oczekiwanego zaćmienia Księżyc nabrał przepięknej „ciemnoczerwonej barwy", zaś świecił tak, jakby nie było żadnego zaćmienia. Tak więc nic tylko, żo zdarzają się zaćmienia nierozpoznane przez astronomów jako takie, lecz niepewność