baczyłam, że przysłano tylko dwa kawałki ryby. nie trzy. Dwa. Szpital zawalił. Wstrząs był dla mnie niemal cielesny. Sally i Manda były przede mną, ze zmartwionymi minami i odrobiną wyrzutów sumienia zerknęły na mnie. po czym wzięły swoje ryby. Nie mogłam ich winić, zrobiłabym dokładnie to samo.
- Zamawiałam tybę - powiedziałam obcej kobiecie wydającej posiłki, starając się powstrzymać panikę.
- No. ale nie przysłali - wzruszyła ramionami.
Załamana przyjrzałam się zawartości innych tacek: ociekające tłuszczem cuny. tłusty dorsz w cieście naleśnikowym.
- Nie mogę! - wyjąkałam. - Nie dam rady!
- To jest przecież ryba - nie namyślając się długo, wrzuciła mi na talerz kawałek smażonego dorsza. Zajął połowę talerza. Dorzuciła jeszcze ziemniaki i warzywa.
Małpa zaczęła się wydzierać: Ty tłusta Świnio! Ty szmato! Tłuszcz wydawał się wyciekać z tego potworne go brązowego kawałka, część już zastygła na talerzu. Pewnie przez samo wąchanie wchłaniałam kalorie. Od kilku miesięcy nikt, powtarzam, n i k t nie śmiał zmusić mnie do zjedze nia takiego ścierwa. .Kto im. kurwa, dal do tego prawo?" Nie wiedziałam, czy płakać, czy krzyczeć, ale się powstrzymałam. „Nie będę robić sceny, rozbabram to. rozsmaruję po talerzu. ale nie zjem tego gówna! Nie zmuszą mnie!"
Powoli, pewnym krokiem podeszłam do stołu. Siedziało przy nim już kilka, przeważnie obcych mi pielęgniarek. W tym momencie zobaczyłam - „O nie. tylko nie to!" - wyłupiaste oczy Trolla łypiące na mnie. Spojrzałam na nią ze zdziwieniem, usiadłam obok i ostentacyjnie zdjęłam ciasto z ryby. Ku mojemu zdziwieniu odeszło w jednym kawałku, zupełnie jakbym zdjęła opakowanie. Pod spodem było niewinnie wyglądające, białe mięso, takie jak na talerzu Sally i Mandy.
- Jessica! - Troll zareagowała błyskawicznie. - Musisz zjeść wszystko, panierkę też.
m