14
przyzwyczajona w jego potrzebach do szerokich gestów, by nie zniosła.
Poszedł więc wobec rządu pruskiego „do Kanossy” -tego rządu, który przez tyle lat zwalczał i go nasz lud nienawi-dzieć uczył. Z polskiego Szawła przeobraził się na pruskiego Pawła. Przenicował się. Rząd użył go potem do pruskofilskiej propagandy w byłym zaborze pruskim i na okupacji w Królestwie.
Wstrętna ta frymarka przekonaniem dla grosza i fałszywej ambicji odbiła się w haszem społeczeństwie odpo-wiedniem echem. Może w swojej obronie mógłby Kulerski rozumować, że lepiej w takim razie ugiąć się przed nieprzyjacielem, by móc przytem choć w szczupłych granicach dla naszej spratyy jeszcze coś robić, niż gdyby wydawnictwo zamknięto, lecz społeczeństwo inaczej to osądziło. Liczba „kochanych braci” już z powodu wojny spadła, a tembardziej po tej szacherce z rządem pruskim. Jak mnie informowano, już tylko 4 tysiące „wiernych” pozostało. I zdawało się, że nawet po wojnie już się nie podniesie, a przynajmniej niewiele, gdyż lud nie zapomni mli tej frymarki. Stało się jednak inaczej. Kulerski przerzucił się całkiem na stronę partji Witosa z jej „sławetną” reformą rolną i za pomocą obietnic podziału większych obszarów pomiędzy drobnych rolników i bezrolnych przeciągnął znowu wielu na swoją stronę. Wobec tego zapomnieli niektórzy o jego przeobrażeniu się podczas wojny i nawrócili się, a prócz tego dorosła nowa generacja, która będąc wtedy dziećmi, tych czasów nie przeżywała. Znowu zaczęła liczba abonentów wzrastać i jak „Grudziądzka” swego czasu w nagłówku ogłaszała. Liczba ich do 90 tysięcy wzrosła. Sam w r. 1927 w agenturze pocztowej w pewnej większej wsi na Pomorzu około 40 egzemplarzy naliczyłem, gdzie po „Przewodniku Katolickim” miał tam najwięcej abonentów, więcej niż wszystkie inne gazety razem.
To też wskutek ponownego wzro śnięci a jego wpływów u ludu znowu w pewnym kieamku ambicję swoja zaspokoił, gdyż obrano go w wyborach w r. 1928 do senatu, gdzie należy do stronnictwa „Piast”.
Teraz już tylko prezydentury Rzeczypospolitej mu potrzeba. Naturalnie, że i to przerzucenie się na stronę „Piasta” nie jest szczere. Pokazało się też, że nasz lud jest w znacznej części jeszcze dość naiwny.
Go do naszego osobistego stosunku, to od czasu jego szacherki z rządem pruskim podczas wojny przestałem się z nim komunikować. On również, mając nieczyste sumienie, mnie nie szukał. Spotkaliśmy się wprawdzie raz przypadkowo wkrótce po wojnie na ulicy w Póznaniu, przy której to sposobności zdążyłem mu co do jego przerzucenia się na stronę Witosa swoje zdanie wypowiedzieć. Lecz to już nd niego nie działało. Dopiero na Wystawie poznańskiej natknęliśmy się na siebie i trzeba było „dobrą minę do złej gry zrobić”, a że i „stara miłość nie rdzewieje”, więc złożyło się tak, żeśmy ż sobą około 3-ch godzin politykówali, t. j. ja przeważnie gadałem, on tylko słuchał. Bowiem Wiedząc, że stał się od jakiegoś czasu, po mimo należenia do partji Witbsą, czcicielęm osoby Piłsudskiego, nie omieszkałem mu po dawnemu na tę nową niewłaściwą zmianę uwagę zwrócić. Po parli tygodniach czytam naraz w „Kurjerze Poznańskim”, że Kulerski od Piłsudskiego się odwrócił. Wyczytałem to później w samej „Gdzecie Grudziądzkiej”. Czyżby moje uwagi z Wystawy miały kię do tego przyczyni ć?-
A propos jego manji wielkości i „zdolnośęi” właśnie Co opowiadał mi pewien dziennikarz, do którego Kulerski dobrodusznie się wywnętrzył, ze oferowano mu swego czasu amba-sadurę w Paryżu, której jednak nie przyjął, bo za kosztowna. Jeśliby przyjął jaką, to jedynie jako dobry katolik przy Watykanie.