l/pwf w w/w
l/pwf w w/w
la ich t terenu łódź Mikę. Akcja ta kosztowała VC 26 zabitych i 9 rannych.
Del- Alpha ST-2 także kontynuował rotację podlegających mu oddziałów SEAL. 12 czerwca (inne źródła podają datę 16 czerwca) pluton 6. opuścił Wietnam zastąpiony przez pluton 9. (dowódca - Lt. Doug D. Ellis; baza - Nha Be). Pluton stal się rekordzistą SEAL Team 2. jeśli chodzi o udział w misjach bojowych - do zakończenia swojej tury w grudniu komandosi uczestniczyli w 150 akcjach przeciw partyzantom VC.
r Czerwiec roku 1969 był miesiącem, w którym nie próżnowali także nurkowie przydzieleni do Det. Bravo (doradcy PRU). Jednak podczas akcji nie zawsze wszystko przebiegało zgodnie z planem. Czasami to nie partyzanci VC stanowili zagrożenie, a oddziały sojusznicze. 23 czerwca przekonał się o tym
pod dowództwem PO Garyego R. Smitha, który wyruszył tego dnia z My Tho tuż przed zapadnięciem zmroku. Celem operacji było pochwycenie członków kadry politycznej jednej z wiosek Vietcongu w dystrykcie Sam Giang, w prowincji Dinh Tuong. Oddział - na ciężarówkach - przerzucono w pobliże miejsca akcji.
’ Uzbrojenie żołnierzy było różnorodne, ale przeważały karabinki AK i karabiny maszynowe RPD (później okazało się to mieć niebagatelne znaczenie dla przebiegu wydarzeń).
|, Jeden z członków grupy uzbrojony byt w granatnik M-79, drugi granatnik. XM-148, był podwieszony pod M-16 komandosa SEAL. Po •v. opuszczeniu ciężarówek, PRU wraz ze swym doradcą zaczęli ostrożnie przemieszczać się w kierunku wioski. Noc była bezksiężycowa, a jedyne słabe światło pochodziło z gwiazd. Zmierzając w stronę celu, oddział dotarł do pól ryżowych, które rozciągały się na przestrzeni kilkuset metrów kończąc się małym zagajnikiem. W jego kierunku wyruszyli PRU ostrożnie zygzakując po groblach oddzielających po-' szczególne poletka.
Po dotarciu na odległość około 50 m od skraju zagajnika patrol nagle zatrzymał się, a idący na czele żołnierz PRU przekazał pozostałym członkom oddziału, że dostrzegł dokładnie przed nimi czekający w zasadzce oddział Vietcongu. Dosłownie kilka sekund Później na głowy patrolu spadła istna lawina ognia z broni automatycznej i granatników. Idący na szpicy Wietnamczyk został ciężko ranny. Odpowiedź żołnierzy PRU była natychmiastowa. Wszyscy otworzyli ogień, a sześciu członków Prowincjonalnych Oddziałów Zwia-dowczych ro7DQC7ę|^manew^^fZYd|ania z 7. Dywizji Piechoty i pluton z amerykańskiej 9. Dywizji Piechoty). Natychmiast wydał rozkaz wstrzymania ognia i wycofania się do najbliższego (odległego o ok. 600 m) lasu znajdującego się na lewej flance oddziału. Wiedział, że rozpoczęła się walka o przetrwanie jego oddziału, gdyż było tylko kwestią minut pojawienie się śmigłowców lub ostrzału z moździerzy.
Próba nawiązania łączności radiowej spaliła na panewce, gdyż słuchawka radiostacji została zalana wodą z ryżowiska. Komandos SEAL zdawał sobie doskonale sprawę, że broń, z której odpowiedzieli ogniem PRU data jednoznacznie do zrozumienia sojusznikom, .z kim mają do czynienia. Oddział zwiadowców czołgając się pod silnym ostrzałem z broni automatycznej,- granatników 40-mm i pocisków M-72 LAW, przebył połowę odległości do lasu, gdy dało się słyszeć nadlatujące helikoptery szturmowe. Odgłos ich wirników zdopingował oddział PRU i doradcę SEAL do jeszcze szybszego wycofywania się z otwartego terenu. Ostatnie 100 m żołnierze przebiegli i dosłownie w ostatniej chwili dotarli do lasu, który dawał Im względne schronienie. Poludniowowietnamscy PRU i ich amerykański doradca przeżyli pod ostrzałem helikopterów coś, co było dotychczas dane tylko ich przeciwnikom. Po czterech nalotach śmigłowce odleciały, a SEAL zebrał swój oddział i wycofał się do pobliskiego posterunku sil ARVN. Tam przez radiostację wyjaśnił całą sytuację. Natychmiast przerwano ostrzał, nad polem walki pojawiły się flary, a oddział mógł bez obawy powrócić po rannego żołnierza PRU. Niestety, zmarł z upływu krwi. Cudem można nazwać to, że była to jedyna ofiara tego starcia oddziałów sojuszniczych. Krótko po wschodzie słońca ciężarówka odwiozła oddział j PRU i ich doradcę do bazv w Mv The 26 cze