sposób. Naszym zdaniem jednak chodzi właśnie o sam fakti gry. W istocie swojej nie jest ona niczym innym jak wyższą formą równowartościowej w zasadzie zabawy dziecka albo nawet zwierzęcia. W obu tych formach zabawy i'gry trudno wszelako doszukiwać się ich początku w kosmicznym wzruszeniu, w dostrzeganiu ładu kosmicznego, które szuka dla siebie wyrazu. Tego rodzaju wyjaśnienie nie miałoby w każdym razie wiele rozumnego sensu. Zabawa dziecięca posiada zabawową stroją formę z samej swojej istoty i w najczystszej postaci.
Wydaje się nam możliwe opisanie nieco innymi słowy, niż to uczynił Frobenius, owego procesu, wiodącego od wzruszenia się „życiem i przyrodą" ku przedstawieniu owego uczucia w igrzyskach sakralnych. Nie zamierzamy przy tym bynajmniej wyjaśniać czegoś faktycznie niezbadanego, lecz tylko uczynić możliwym do przyjęcia pewien faktyczny prze-bieg.^Społeczność archaiczna bawi się tak, jak się bawi dziecko, i tak, jak bawią się zwierzęta. Ta zabawa jest od początku pełna elementów właściwych zabawie: jest pełna Xładu, napięcia, ruchu, odświętności i entuzjazmu. Dopiero w późniejszej fazie rozwoju społeczeństwa zabawa łączy się z wyobrażeniem, że zostało w niej coś wyrażone: wyobrażenie życia. To, co niegdyś było bezsłowną zabawą, przybiera oto postać poetycką. W tej postaci i w tej funkcji zabawy, która jest jakością samodzielną, uczucie wtopienia człowieka w kosmos znajduje swój pierwszy, najwyższy i najświętszy wyraz, Stopniowo przenika do zabawy znaczenie czynności sakralnej.^Kult nakłada Sie na zabawę, lecz pierwotna była zabawa jako taka. *
Święta powaga w zabawie
Poruszamy się tutaj w sferach, do których trudno dotrzeć przy pomocy środków poznawczych psychologii, a nawet
przy pomocy teorii naszej zdolności poznawczej. Występujące tu problemy sięgają najgłębszego dna naszej świadomości. Kult jest najwyższą i najświętszą powagą. Czy mimo to inoże być zarazem i zabawą? Od początku stwierdzone zostało, że wszelka zabawa, zarówno dziecka, jak dorosłego, może być prowadzona z najgłębszą powagą. Czyż może to jednak docierać tak daleko, że ze świętym przejęciem się sakramentalną czynnością zawszeóeszcze związana być musi jakość zabawy? Wnioskowanie nasze jest tu w mniejszym lub większym stopniu utrudnione przez sztywność naszych sformułowanych pojęć. Przywykliśmy uważać przeciwieństwo pomiędzy zabawą i powagą za bezwarunkowe. Wszystko wskazuje jednak na to, że nie sięga ono samego dna.
Zastanówmy się chwilę nad następującym stopniowaniem. Dziecko bawi się z pełną — śmiało możemy nawet powiedzieć — świętą powagą. Ale bawi się i wie o tym, że się bawi. Sportowiec gra z pełnym powagi oddaniem i ze śmiałością entuzjasty. Gra i wie o tym, że gra. Aktor cały oddaje się swej grze. A mimo to gra i świadomy jest tego, że gra. Skrzypek przeżywa najświętsze podniecenie, przeżywa coś istniejącego poza i ponad zwykłym światem, a mimo to czynność jego pozostaje grą. Charakter łudyczny może stanowić cechę najwznioślejszych czynności. Czy można tedy przeciągnąć tę linię jeszcze dalej, aż po kult, i twierdzić, że bawi się lub gra również ofiamik dopełniający swego rytuału? Kto zgodzi się z tym w wypadku jednej religii, przyjmie takie twierdzenie dla wszystkich. Pojęcia takie, jak ryt, magia, liturgia, sakrament i misterium weszłyby wówczas wszystkie w zakres pojęcia zabawy. Tu należy wystrzegać się przesadnego rozprzestrzenienia wewnętrznej zawartości pojęcia zabawy. Gdybyśmy nadmiernie rozciągnęli to pojęcie, stałoby się ono igraszką słów. Sądzę jednak, że nie wpadniemy w przesadę, określając czynność isakralną mianem zabawy. Pod .względem formy jest-ona nią z każdego, wzgiędu, az Etótyswej jest nią o tyle, o ile preSosi~fc)lłŁzestłnlf5ww inny świat. Platon
35