4. ANGIELSKI JEST FROSTY! ... 38
5. RYSZARD HOP — Samobójstwo 44
6. ANNA BOftCZEWSKA — Etykieta . . 48
7.. ADAM CEMPELE — Naguska .... 55
DRODZY CZYTELNICY!
Listy, któro piszecie do naszego wydawnictwa, świadczą o tym, że z CZYTADŁAMI wstrzeliliśmy się w Wasze potrzeby. Wiele osób już dość ma wałkowania tych samych trudnych problemów politycznych, ekonomicznych, społecznych. Po prostu pragną rozrywki. Staramy się wyjść naprzeciw tym oczekiwaniom.
„Jestem zapaloną czytelniczką Waszego pisma — napisała Renata C. z Klimkówki. — Jest ono dla mnie wspaniałym relaksem i oderwaniem się od nudnej i męczącej rzeczywistości... Trzymajcie tak dalej!”
Ta zacytowana wypowiedź jest jedną z wielu podob- f
nych. przychodzących do wydawnictwa każdego dnia. ]
Podtrzymuje to nas na duchu i zachęca do starań o interesujące teksty.
W swoje próby prozatorskie próbują nas zasilać także Czytelnicy. I właśnie w tym numerze drukujemy opowiadanie kryminalne, nadesłane przez pana Ryszarda Hopa z Birczy. Każdy Czytelnik ma szansę zostać autorem publikowanym w CZYTADŁACH!
Przypominamy, że kolekcjonując CZYTADŁA, masz szansę wylosować premię pieniężną — wśród Czytelników, któi-zy nadeślą komplet sześciu kuponów, rozlosu-
Roma Alter
Zamiana
N. I I CT byłam już młodziutką dziewczynką, gdy go
| £ poznałam Siedem lat po studiach, pięć po
ślubie. To właśnie mój mąż wyświadczył mi tę niewiarygodną przysługę, zapraszając Karola na swoje imieniny. Od początku spodziewaliśmy się, że przybysz ożywi zasiedziałe grono. Trzy pary, które uśpiwszy dziatki, spotykały się z powodu kalendarzowych okazji. Scenariusz — do przewidzenia. Jola, wciągając brzuszek, będzie kokietować coraz bardziej oklapłym biustem. Marcin, zapewniwszy, że nie jest antysemitą, opowie te same szmoncesy, a Izą z Wiktorem będą sobie dokładać. Kulturalnie, na zimno, z błyskiem nienawiści w oku. Mój mąż zaś po wypiciu „jeszcze jednego" zaśnie przy stole. Tak było zawsze i niby dlaczego miało być inaczej. Nie bardzo rozumiałam, po co zadawałam sobie tyle trudu. Zakupy, ślęczenie w kuchni aż po ból kręgosłupa, przekonywanie dziadka, że koniecznie musi wziąć Kasię na noc. Wszystko to nie miało sensu. I wszystko nabrało, gdy na przywitanie Karol .pocałował mnie w rękę. Śmiałabym się do łez, gdyby to opowiadała któraś z koleżanek. Ze takie dotknięcie może zelektryzować. Ale to było dokładnie to.
Potem siedzieliśmy przy stole. On nawet na mnie nie patrzył. Żadnych tandetnych zagrań z kolankiem, żadnego świntuszenia. Nawet, gdy zapalał mi papierosa, nie dotknął ręki, chociaż mógł to zrobić bez zwracania uwagi. A mnie ogarnęło podniecenie. Byłam zbyt dorosła; żeby nie uświadomić sobie tego, co się dzieje. Pier-
\m
r-
3 —