Fred uznał swoje zadanie za bardzo ciekawe. Zdawał
sobie sprawę z wielkiej odpowiedzialności. Nie sztuką jest bowiem pozbawić dziewczynę cnoty. Ale jak to zrobić. by nie zrazić jej do mężczyzn i w ogóle do tych rzeczy? Ułatwiał to zadanie fakt, że Ania bardzo go lubiła. Znał ją od urodzenia; opowiadał berbeciowi bajki, gdy razem wybierali się gdzieś w wakacje. Na wieść o tym, że teraz będzie mieszka! u nich „wujek" Fred. ucieszyła się bardzo:
— Wujku, a będziesz mi opowiadał bajki, jak dawniej?
— Tak, co wieczór będę przychodził do twojego łóżka i będę długo, długo, mówił ci o dziwach tego i innych światów...
— To cudownie! — krzyknęła z radością i pocałowała go z entuzjazmem.
— Ale muszę dostawać nagrodę — zaczął się przekomarzać. — Za dobrą bajkę dostanę buziaka, za bardzo dobrą... trzy buziaki!
— Jasne! — odpowiedziała mała.
Choć był marzec, w domu było bardzo ciepło. Prawie każdy brał prysznic po południu łub wieczorem. Ania nie była wstydliwa. Ściślej rzecz biorąc, nie wstydziła się rodziców. Uwielbiała, gdy ktoś wycierał jej plecy po kąpieli. Najczęściej robiła to Mirka, ale za rzecz naturalną przyjmowano, iż plccki wyciera też tata. Tak było od lat, mimo że córcia mocno wyrosła i była nie lada pannicą. Przerosła matkę, z przodu i tylu miała krągłośei. których mogła pozazdrościć niejedna dorosła kobieta.
Zaraz pierwszego wieczoru, spędzonego bardzo wesoło. gdy Ania szła do łazienki. Mirka oświadczyła:
— O, ale dziś to plecki wyciera ci wujek Fredzio!
— Co?! — zdziwiła się nastolatka, ale nie dodała żadnego komentarza.
Gdy ustał szum prysznica. Fred wladowal się do łazienki. Ania była chyba speszona, ale nie okazała tego.
Wtljaszck wziął rocznik i w ytarł płocki i pupę tła dotlą-
lok. Mafa w tym czasie wytarła się z przodu.
— Jodzie bajka? — spy lala figlarnie. Widocznie po-
y t zi! a się z obecnością Freda przy jej kąpieli.
— A będzie! Oczywiście. Nu, to biorę małą dziewczynkę na rączki i niosę do łóżeczka!
W/.iął ją na ręce i poniósł nagusieńką do jej pokoju. Po drodze Mirka klepnęła ją w pupę i oświadczyła, że leraz ona będzie się kąpać. Przed położeniem dziewczyny do łóżka, Fred wbił nos w jej okazałe piersi i rzekł ze śmiechem :
— Ale ty ślicznie pachniesz, \niu... Ach, jak pięknie!
— To kwiaty w wazonie tak pachną... — odparła rozbawiona.
— Czy dzidziuś śpi dzisiaj w pidżamie, czy na gola-ska? — spytał po ułożeniu jej na tapczaniku.
— Hm, może rzeczywiście nie będę jej wkładać — zdecydowała, przykrywając się kołdrą. Zapewne sprawiły jej satysfakcję komplementy wuja. Była w doskonałym nastroju i chyba nie podejrzewała Freda o żadne niecne zamiary.
Przysiadł na tapczanie i zaczął opowiadać bajkę, którą oboje znali na pamięć. Ona udawała, że słyszy ją pierwszy raz i bez przerwy pytała: „No, co było dalej?!". I śmiali się oboje__
— Zasypiasz już? — pytał co pewien czas.
— Nie! Jeszcze wujku... — prosiła.
Niby przypadkowo oparł lewą rękę na jej odsłoniętym ramieniu. Głaskał ją delikatnie, uważając, by nie dotknąć piersi i nie spłoszyć małej. Pomału przesuwał swą dłoń z łopatki coraz niżej, prawie do pośladka. I dopiero wtedy powiedział:
— Jaką masz miłą skórę, Aniu. Bardzo przyjemną w dotyku...
Nie skomentowała, ale też nie zrobiła żadnego gestu odtrącającego. Zsunął więc rękę na iej pupę i pieścił delikatnie. Nie posunął się dalej tego wieczora...