' -------
— £, na filmie ta ca innego. To tylko obrazki. Ale czy
widziałeś całkiem golą kobietę w naturze, ż bliska? Powiedz... tak bardzo cię lubię.'
— Koniecznie muszę się spowiadać? — spytał i spojrzał wreszcie na Mirkę, najwyraźniej się uspokoił, nie dostrzegając w jej oczach drwiny ani złośliwości. Po chwili wyksztusił z siebie:
— No, dziewczynki widziałem na plaży. Ale... dorosłej kobiety to nie widziałem.
— Mareczku, jesteś już dużym chłopakiem — ciepło powiedziała Mirka. — Czas najwyższy, aby nie było to dla ciebie tajemnicą. Czy ty się mnie krępujesz? No, czy wstydzisz się?
— Nie... — powńedział to z wielkim ociąganiem.
— To dobrze! Masz pewnie zegarek. Boję się zasnąć w wannie, a zdarzało mi się to nie raz. Przyjdź do łazienki
za dwadzieścia minut. O, i przy okazji umyjesz mi plecy... Dobrze?
— Dobrze, ciociu — powiedział jakby śmielej.
Też miałam pomysł,. rzekła do siebie w duchu, gdy trochę pomyślała nad swoją propozycją. Ciekawe, co powiedzieliby jego rodzice na to mycie plecków. Ale on jest nieporadny i tak uroczo zakłopotany. Ta młodość to piękna rzecz — jest wtedy tyle rzeczy do odkrycia, do poznania. To pyszne! A ileż emocji temu towarzyszy. Ten Marek to wyrośnie na fajnego chłopaka. A niech tam wspomina ciotkę, która mu pierwsza pokazała to i owo...
Zapukał bardzo delikatnie. Rzucił krótko:
— Minęło dwadzieścia minut...
— Wejdź!
Mirka podnosiła się powoli, aby mógł ją przez dłuższą chwilę zobaczyć z przodu. Potem odwróciła się do tyłu i wydała polecenia:
— Weź mydło i namydlij mnie od góry...
Robił to bardzo delikatnie. Ręce drżały mu z emocji. Raz wypadło mu mydło. Ona mówiła:
— Marku, plecy obejmują też pupę. Sama nie dojrzę
jej. A więc ciągnij tym mydłem i po pupie.
Ręce jeszcze bardziej zaczęły dygotać, ale spełnił prośbę ciotki. Czuła jego przyspieszony oddech.
— A teraz odłóż mydło i poszoruj tnt te plecy doić mocno. Ale nie gąbką, tylko własnymi dłońmi...
Jego palce były najpierw jak dotknięcie motyla. Ale później zdobył się na silniejsze dotykanie rozgrzanego ciała cioci. Pośladki też umył w milczeniu.
— Myłam głowę i muszę dobrze spłukać się cala. Ma-reczku, potrzymaj prysznic nade mną...
Obróciła się do niego przodem i zamknęła oczy. Niby przed wodą. Ale tak naprawdę, to chciała, aby mógł ją sobie swobodnie obejrzeć. Mareczek trzymał ten prysznic i wtedy, gdy opłukiwała podbrzusze i łydki. Zagadnęła do niego:
— Wiesz Mareczku, masz bardzo przyjemne dłonie. Takie delikatne... Pokaż ręcę...
— Gdy podał jej dłoń, pogłaskała ją i położyła sobie na barku. Przesunęła ją do szyi i potem niżej, na piersi. Zrobił ruch, jakby chciał wyrwać rękę, ale się zmitygo-wał i poddał. Powoli przesunęła tę dłoń po jednej piersi; potem po drugiej. W końcu powiedziała:
— Masz dłonie stworzone do pieszczot. Czy o tym wiesz? Mareczku, a teraz wytrzesz mnie całą, aby nie było nigdzie ani odrobinki wilgoci.
Nadal bez słowa wykonywał jej polecenia. Był cały czerwony jak burak. Ale go wzięło, pomyślała, pewnie mocno przeżywa tę scenę. Ha, to jednak przyjemnie, patrzeć jak inni mają tyle radości. Chłopak z determinacją wytarł jej piersi, uda i po kolei każdą stopę. Lewą nogę podała mu tak, że musiał kucnąć, aby ją wytrzeć. Odchyliła tę nogę, by mógł zobaczyć jej łono. Potem usiadła na stołku, specjalnie niezręcznie, aby mógł jeszcze popatrzeć sobie na jej rozchylone uda. Był już tak czerwony, jak rewolucyjna flaga.
Bez słowa wyjęła mu ręcznik z ręki i powiesiła. Nie odchodził, nie uciekał! Wzięła go za rękę i poprowadziła