Na drugi dzień w telewizji był kolejny odcinek serialu, który cala trójka oglądała. Jedyny w domu pan spyta! grzecznie:
— Czy pozwolą panie, abym obejrzał TV w pidżamie? Wezmę teraz prysznic... '
Film byl rzeczywiście frapujący, ale po jego skończeniu Mirka ziewnęła:
— Strasznie chce mi się spać. Idę do łóżka. Aniu, poczekasz z kąpielą?
— Oczywiście...
— No, to dobranoc. Fred. znów będziesz musiał naty-rać się przy plecach Ani!
Sytuacja powtórzyła się. Zaniósł nastolatkę do łóżka, położył ją nagą i poprosił:
— Czy mogę wyciągnąć się koło ciebie?
Zrobiła mu miejsce. Okrył ich oboje kołdrą. Ręki spod kołdry nie wyjmował. Przygotował długą bajkę... Dość szybko dotknął jej piersi. Ania ułatwiła mu zadanie, przewracając się ną wznak. Obie ręce założyła pod głowę.
Bajka jakoś się rwała... Dziewczyna nic nie mówiła, ale nie broniła mu pieścić swoich piersi. Widocznie podobało jej się to. Sutki stwardniały. Od czasu do czasu wzdychała. Pewnie nie słuchała, co jej tam plótł. Przyspieszył więc akcję bajki:
...No i jak królewicz pokonał już wszystkie przeszkody — wrócił do księżniczki i obsypał ją kwiatami... Wieczorem spacerowali po królewskich ogrodach. Przytulili się do siebie; on bardzo ludbił jej piękny zapach. — Tu Fred przysunął się bliżej do dziewczyny. Ona pewnie tak ślicznie pachniała, jak ty, Aniu. Potem posadził ją w altanie, sam zas uklęknął i rozsupłał jej zwiewne szatki. Fred delikatnie odchylił kołdrę, obnażając piersi Ani, i zsunął się w dół jej ciała. — Musnął wargami jej dziew i-cze piersi, a ona gładziła głowę sw ojego rycerza...
Fred pochylił się nad Anią i zaprzestał opowieści o królewiczu. Lekko ucałował jej sutkę. Ręką pieścił już śmiało drugą pierś. Dziewczę założyło nogę na nogę i
mocno zwarło uda. Czul, że podnieciła się. Reagowała
prawidłowo. Odkrył jej czułe miejsca i pieścił je szczególnie uważnie. Nastolata odkrywała swoje ciało. Wreszcie spróbował pocałować ją w usta. Odsunęła się delikatnie, ale stanowczo. Powiedziała cichutko:
— No, to ja już chyba teraz zasnę...
Nic było to powiedziane ze złością. Fred ucałował ją w policzek i czule pożegnał:
— Dobranoc, pachnąca księżniczko!
Trzeciego dnia wypadła sobota. Mirka zrobiła pyszny obiad, przy którym sporo rozmawiali. Ania szczebiotała jakby nigdy nic. Ale Fred nawiązał do wieczornych ba jek:
— Wiesz Mirka, opowiadałem w'czoraj Ani taką baj kę, że o mały figiel bajka ta uśpiłaby mnie samego...
— He, he! — zaśmiała się pani domu. — Ania przyk ryłaby cię kołderką i powiedziała: „Spij malutki, niech ci się przyśnią królewny!".
— A co byś powiedziała na to, że śpię w łóżeczku twojej ślicznej córki?
I
— A nic! — odparła Mirka. — Cieszyłabym się, że dobrze się wyśpisz. A tobie, Aniu, podobała się bajka?
— Wujek zawsze ciekawie opowiada! — spojrzała na niego szelmowsko, a potem do mamy: — A może chcesz, aby dziś tobie opowiadał?... /
— O, nic z tego, dzisiaj wracam do domu późno. Aniu, naszykuj wujkowi dobrą kolację!
A może być trochę wina? — upomniał się Fred.
— Oczywiście! Ja będę piła szampana u Elki. A wy możecie trochę wermutu...
— A późno wrócisz? — spytała Ania.
— O właśnie! Fred, ja zawsze hałasuję po imieninach i mogę cię obudzić. Może dzisiaj prześpisz się na otomanie w salonie? Nie chciałabym wybijać cię ze snu o drugiej w nocy...
— Dobra, dziś nie śpię w waszej sypialni — puścił oko do Ani i niby żartem: — Taką dziś bajkę jej opowiem, że zasnę na jej ramieniu!