niego zależny. A z tego uświadomienia wyniknie więcej niż tyllfo synteza - bardziej racjonalne i ludzkie społeczne porozumienie.
Historia, filozofia, nauka, rełigia i prawie wszystko inne działa na tej zasadzie, stając się wciąż lepsze i lepsze! Ale kiedy to wszystko się zaczęło? Według Hegla od potężnej niezmiennej siły, którą nazwał on „Duchem” (Geist). Duch, który zawsze popycha do perfekcji, okazał się samym Rozumem. Odpowiadając na zarzuty sceptyków i innych malkontentów, Hegel wypracował długi i męczący dowód, aby wykazać, że Rozum (= Umysł = Duch) jest wszechogarniający i zawsze dąży do całkowitej samowiedzy, która jest doskonałym spełnieniem rodzaju ludzkiego. A środkiem, którym Duch się posługuje, jest dialektyka będąca rozwinięciem „transcendentnej Idei”, która osiągnie swoją doskonałość na Końcu Historii.
Domyśliłeś się prawdopodobnie, że za tym zawiłym wywodem kryje się o wiele bardziej znajoma Idea - Boga. Z rozważań Hegla wynika, że świat zjawisk jest stworzony przez Ducha (Geist), a w zasadzie jest Jego przedłużeniem. Co zdarzyło się na początku - snuje swoje dociekania Hegel - Oto Bóg, który jest Absolutnym Umysłem, zwrócił swoje myśli na siebie. Ale aby o czymś myśleć, trzeba się od tego oddalić - nawet jeśli obiektem rozważań jest sam ich podmiot, musi być on nadal „przedmiotem” własnej „subiektywności”. Ponieważ Bóg jest wszystkim, nie mą niczego prócz Boga. A więc to, o czym On pomyślał, było Nicością.
Nicość jest oczywiście antytezą Bytu. Jednak zamiast siebie skasować, Bóg wprawił w ruch syntezę Bytu i Nicości, która jest Stawaniem się - początkiem i głównym mechanizmem Historii. A celem Historii jest przywrócenie Absolutnego Umysłu, Bytu bez Nicości. I to jest uproszczona wersja argumentacji Hegla.
„Największe szczęście dla jak największej liczby ludzi - napisał Anglik Jerem y Bentham (1748-1832) - jest podstawą moralności i prawodawstwa”. Czyli działania powinny mieć na celu zdobycia szczęścia: „Wszystko dobre, co się dobrze kończy” to esencja utyli-taryzmu, Lub z punktu widzenia krytyków: „Cel uświęca środki”.
W istocie utylitaryści tacy jak Bentham i John Stewart Mili promowali rodzaj moralnego relatywizmu. Działania z ich punktu widzenia nie mogą być oceniane w izolacji od warunków i skutków. Moralny absolutysta powiedziałby, że morderstwo jest po prostu złe, niezależnie od sytuacji. Utył itary sta jednak mógłby powiedzieć, że morderstwo jest dobre, jeśli służy większemu dobru. Przypuśćmy, że mógłbyś podstępnie zabić Hitlera - utylitarysta powiedziałby ci, żebyś to zrobił, ponieważ lepiej, kiedy jeden człowiek umrze niż wielu.
Ponieważ utożsamia on dobro z tym, co czyni szczęśliwszymi większość ludzi, utylitaryzm w wersji Benthama jest nazywany „uniwersalnym”. (Nie wszyscy utylitaryści są uniwersalistami -niektórzy twierdzą, że tylko ty sam możesz ocenić, co jest dla ciebie dobre). Kłopot ze stanowiskiem Benthama polega na tym, że nie zawsze możesz zagwarantować szczęśliwe rezultaty swojego działania, a ocenić, który plan postępowania byłby najlepszy, można do-