Dom i rodzina
/ . •
Jednym z powodów, dla których Francuzi lubią przebywać poza domem, są dość ciasne warunki mieszkalne. Spotykają się ze sobą w kafejkach i restauracjach. Dom służy rodzinie, rozrywki i życie towarzyskie przenosi się na zewnątrz. Zarówno moje wizyty w niektórych domach, jak wszystko, czego zdołałem się dowiedzieć o mieszkaniach Francuzów, przemawia za tym, że często żyją oni w dużym stłoczeniu, zwłaszcza klasa pracująca i drobnomieszczaństwo. Oznacza to, że Francuzi są bardzo ze sobą związani zmysłowo. Rozkład ich biur, mieszkań, miast, centrów i wiosek jest tego rodzaju, że podtrzymuje owo wzajemne sprzężenie.
W kontaktach międzyludzkich sprzężenie to szczególnie narasta; gdy Francuz z-kimś rozmawia, rzeczywiście nań patrzy i nie może być co do tego najmniejszych wątpliwości. Na ulicach Paryża wpatruje się w każdą kobietę, jaką widzi naprzeciw siebie. Amerykanki po dłuższym pobycie we Francji przechodzą często okres sensorycznej deprywacji. Wiele z nich twierdziło, że ponieważ przywykły do tego, że się na nie patrzy, amerykański zwyczaj niepatrzenia wywołuje w nich uczucie, jak gdyby nie istniały.
Francuzi nie tylko są bardzo ze sobą sprzęgnięci zmysłowo, lecz również przyzwyczaili się do tego, co dla nas stanowiłoby zbyt mocny bodziec sensoryczny. Samochód Francuza zaspokaja jego potrzeby. Małe rozmiary francuskich samochodów kładzie się zwykle na karb niższego standardu życia i wyższych kosztów materiałowych; jednakże choć trudno mieć wątpliwości, że koszty odgrywają tu pewną rolę, byłoby naiwnością sądzić, że jest to rola decydująca. Samochód — na równi z językiem — jest pewnym przejawem kultury i ma swoją charakterystyczną niszę w biotopie kulturowym. Różnice samochodów odzwierciedlają i są odzwierciedlane przez różnice w innych dziedzinach. Gdyby Francuzi zaczęli prowadzić amerykańskie wozy, zmuszeni byliby zrezygnować z wielu sposobów traktowania przestrzeni, do jakich przywykli. Ruch uliczny na Polach Elizejskich i w okolicy Łuku Triumfalnego jest Czymś pośrednim między ruchem na rogatce w New Jersey w słoneczne, niedzielne popołudnie a autostradą Indianapolis. Z wozami amerykańskich rozmiarów byłoby to masowe samobójstwo. Nawet trafiające się sporadycznie „niewielkie” samochody Amerykanów sprawiają na ulicach Paryża wrażenie olbrzymów między karłami. W Stanach wozy te nie odznaczają się niczym, bo wszystko inne jest tu na tę samą skalę. Dopiero na tle obcego otoczenia nasze masy żelaza z Detroit wyglądają na to, czym są naprawdę. Amerykańskie potwory nadają ego ogromne rozmiary i zabezpieczają przed naruszaniem sfery osobistej wewnątrz samochodu do tego stopnia, że pasażerowie stykają się ze sobą jedynie marginalnie. Nie twierdzę, że wszyscy Amerykanie są jednakowi i że dali się oni bez wyjątku wpędzić w szablony rodem z Detroit. Skoro w Detroit nie chcą produkować tego, co jest poszukiwane, wielu Amerykanów woli mniejsze i zwrotniejsze wozy europejskie, które lepiej zaspokajają ich potrzeby i bardziej odpowiadają ich osobowości. Niemniej patrząc na styl wozów francuskich spostrzega się większe niż w Stanach akcentowanie indywidualizmu. Wystarczy porównać Peugeota, Citroena, Renaulta, Dau-phine i „blaszankę” 2 C. V. Wypracowanie takiej różnorodności u nas wymagałoby całych lat zmieniania stylu samochodów.
207