wadzić do końca. Ponieważ porządek jest rzeczą zupełnie nieistotną dla Europejczyków z południa, klient z największym tupetem zostanie u nich obsłużony pierwszy, nawet jeżeli przyszedł na samym końcu.
Aby uniknąć spiętrzeń związanych ze współbieżnym wykorzystywaniem czasu, wystarczy zmniejszyć aktywność, a przede wszystkim zachodzenie czynności na siebie przez wprowadzenie tylu oddzielających je elementów, ile się uzna za konieczne. Z drugiej strony natomiast, ludzie przyzwyczajeni do czasu liniowego muszą pogodzić się z utratą parawanów, jeśli zależy im na nawiązaniu swobodnego kontaktu z klientami działającymi w czasie współbieżnym. Oznacza to często kontakt fizyczny. Dla businessmana, który prowadzi interesy z Latynosami, kanapka jest meblem lepszym od biurka i przykład ten dobrze ilustruje sprawę, którą mam na myśli. A jednak nawet tak proste spostrzeżenie i zasady nie zostały dotąd wykorzystane w planowaniu przestrzeni miejskich. Utrzymujący żywe kontakty wzajemne i żyjący w czasie współbieżnym Neapolitańczycy spędzają czas w Galerii Umberto, gdzie wszyscy mogą się spotkać. Hiszpańska plaża i włoska piazza służą zarówno łatwemu kontaktowi, jak funkcjom współbieżnym, podczas gdy wąska rozciągnięta Main Street, charakterystyczna dla tak wielu miast Stanów Zjednoczonych, odzwierciedla nie tylko nasz sposób wykorzystywania czasu, ale również brak zainteresowania dla innych. Na szczęście wielkie miasta amerykańskie zaczynają przejmować istotne elementy obu omówionych wyżej struktur, co może mieć zbawienny wpływ na istniejące kontakty między grupami ludzi różnie wykorzystujących czas.
Urbaniści powinni pójść nawet dalej i tworzyć przestrzenie wspólne, niejako pokrewne duchem z mieszkańcami, które wzmocnią i rozwiną istniejące enklawy kulturowe. Osiągnie się wówczas dwa cele: po pierwsze, ułatwi to proces przemieniania się przybyszów ze wsi w mieszkańców miasta, po drugie, silna enklawa sprawować będzie mogła mocniejszy nadzór społeczny i łatwiej zwalczać wykroczenia przeciw prawu. Dotąd potrafiliśmy jedynie wszczepiać w enklawy bezprawie, przemieniając je tym samym w „bagna”. Musimy więc znaleźć jakiś sposób, aby — używając słów Barbary Ward — uczynić getto miejscem godnym szacunku. Oznacza to nie tylko przemienienie getta w dzielnicę bezpieczną, ale także zapewnienie odpływu ludzi dalej, kiedy enklawa spełniła już wobec nich swe funkcje.
Planując nowe miasta i modernizując stare powinniśmy zadbać o to, by warunki życia w nowym miejscu zdecydowanie wzmacniały w mieszkańcu poczucie identyfikacji z grupą społeczną podobną do tej, która otaczała go w poprzednim miejscu zamieszkania, gdzie był człowiekiem znanym, mającym określone miejsce, gdzie czuł się odpowiedzialny za innych i gdzie inni czuli się odpowiedzialni za niego. Pomijając enklawy etniczne, w dużych miastach amerykańskich wszystko ma dziś charakter odspołeczny; przyczynia się do oderwania człowieka od człowieka, do rozproszenia i wyobcowania. Przerażające przypadki, o których niedawno słyszeliśmy, pobicia, a nawet zamordowania ludzi na oczach ich sąsiadów, którym nawet nie przyszło do głowy zadzwonić na policję, świadczą wyraźnie o tym, jak daleko posunął się już proces, w którym każdy z nas staje się człowiekiem obcym w grupie, w której żyje.
SYNDROM SAMOCHODOWY
W jaki sposób doszliśmy do takiego stanu rzeczy? Wiemy intuicyjnie, że są jeszcze inne po-
245