wątpięwać w prawdziwość tych czy innych informacji o wydarzeniach politycznych, w których zatajeniu mcgą być zainteresowane władze rządowe — zwłaszcza jeśli wiadomo, że zatajenie tych wydarzeń leży w ich możliwościach; ale wątpienie jest czym innym niż omyłka; nasza pewność pozostaje nienaruszona, gdy znajduje potwierdzenie w zgodności swobodnie przekazywanych i niezależnych wzajemnie informacji. Jedyne zastrzeżenie, jakie wydaje się niezbędne to to, że nasza pewność ogranicza się do wydarzeń, które zaszły nie później niż wczoraj; dziś rano bowiem mogła nastąpić jakaś katastrofa, o której jeszcze nie wiemy. Ale niewiedza, której jesteśmy świadomi, to nie to samo, co omyłka. Nasza praktyczna pewność w ten sposób pojęta nie ustępuje pewności teoretycznej matematyków; jesteśmy v równie pewni istnienia Londynu jak określonych właściwości przekrojów stożkowych.
(53) prawdopodobieństwa, których w praktyce nie bierzemy pod uwagę
Jak już powiedzieliśmy, w praktyce lekceważymy zazwyczaj pewne niewielkie prawdopodobieństwa, które nie są jednakże tak małe, jak prawdopodobieństwa, którym można odmówić jakiegokolwiek znaczenia. Na przykład bez wahania powierzamy znaczną sumę siedzącemu w okienku urzędnikowi i cierpliwie czekamy, aż dopełni rozmaitych formalności, zanim wyda nam pokwitowanie; nie tylko wierzymy w jego uczciwość, co jest rzeczą naturalną, lecz również pomijamy znikome prawdopodobieństwo np. nagłej śmierci owego urzędnika na skutek ataku jakiejś niespodziewanej choroby. Podobnie rzecz się ma, gdy wsiadając do samochodu powierzamy swe życie kierowcy. I w najrozmaitszych innych okolicznościach działamy praktycznie tak, jak gdyby ludzie 116
mieli zapewnioną, jeśli już nie nieśmiertelność, to w każdym razie przeżycie najbliższych kilku godzin czy nawet dni, przynajmniej jeśli są młodzi i zdrowi i jeśli wiadomo, że nie szykują się do r jakichś szczególnie niebezpiecznych przedsięwzięć.
Przykłady prawdopodobieństw, z którymi w praktyce nie liczymy się wcale, można by mnożyć w nieskończoność. Nie należy jednak mieszać ich z tymi przypadkami, w których prawdopodobieństwo przechodzi w pewność; bo chociaż działamy zwykle, jak gdybyśmy mieli pewność, wiemy jednak, że jej nie mamy; gdyby nam kazano zastanowić się, bylibyśmy gotowi przyznać, że bie-z;zemy na siebie pewne ryzyko omyłki; z tym tylko, że owo ryzyko wydaje nam się tak niewielkie, iż cofać się przed nim byłoby rzeczą nierozsądną, a co więcej, wręcz absurdalną, gdyż oznaczałoby to praktycznie uniemożliwienie całego naszego codziennego życia.
(54) postulaty filozofów i uczonych
Toteż nie będziemy kontynuowali rozważań opartych o przykłady zaczerpnięte z dziedziny życia praktycznego i spróbujemy sformułować nasz problem tak, aby to było do przyjęcia dla filozofa czy naukowca, który zwykł operować precyzyjnym językiem. Czy mamy prawo używać terminu „pewność”, gdy wiemy, że prawdopodobieństwo błędu, aczkolwiek wyjątkowo małe, nie jest dokładnie równe zeru? Powracamy tu do przypadku prawdopodobieństw nie mających znaczenia nawet w skali kosmicznej; chodzi mianowicie o prawdopodobieństwa równe potęgom 10 o wykładnikach, których wartość bezwzględna przewyższa milion i sięga nawet miliardów miliardów. Takie właśnie wartości przybierają prawdopodobieństwa, z jakimi mamy do czynienia w ki-netycznej teorii gazów i w termodynamice. Taką
11?