wszechwidzącym się jarzą wejrzeniem.
Na niebie, na ziemi i wszędzie — Ty,
Ty jeden, o Panie nad Pany i nic okrom Ciebie nie masz wśród przestworów.
Drżę przed Twoim ogromem, uchodzą me siły, spokój ulatuje z duszy, o Wisznu, miłościw mi bądź!”1
Przykłady z innych tradycji religijnych można by mnożyć w nieskończoność, zaś wizje w naszej tradycji, począwszy od budzącego grozę tronu u Izajasza po tygrysa „płonącego jasno w gąszczu nocy” u Williama Blake’a, wynoszą swoją własną, „przerażającą symetrię” ku boskości innego, ukrytego za zjawiskami natury.
Z pewnością w bardziej „wyrafinowanych” formach rozwojowych re-łigii to przerażenie obcą tajemnicą tkwiącą w świętości ulega zmianom, "łagodnieje, staje się bliższe człowiekowi poprzez rozmaite pośrednictwa. Jednakże nawet w tym przypadku nie zrozumie się zjawiska religijnego, jeżeli nie utrzyma się świadomości owej inności trwającej jako istota ukryta pod bardziej „wdzięcznymi” czy też „łaskawymi” formami (by posłużyć się kategoriami użytymi przez Arjunę, gdy błaga Krisznę, aby ponownie ukazał mu się przynajmniej we względnie ludzkim kształcie czterorękiego Wisznu). Nawet w tym przypadku groza i fascynacja tym, co całkowicie inne, pozostaje motywem przewodnim spotkania ze świętością2.
Jeżeli przyjmuje się podstawowe założenie, że inna rzeczywistość w jakiś sposób wkracza czy też styka się ze światem empirycznym, to tym cechom świętości nadaje się nową wartość poprzez status prawdziwego „doświadczenia”. Nie trzeba dodawać, że założenia tego nie można uczynić w socjologicznym czy też w żadnym innym, naukowym układzie odniesienia.
Innymi słowy, ostateczny epistemologiczny status doniesień ludzi religijnych będzie musiało się stanowczo wziąć w nawias. „Inne światy” nie są empirycznie dostępne dla celów naukowej analizy. Czy też, ściślej, są one dostępne jedynie jako znaczące enklawy w ty m świecie, świecie ludzkiego doświadczenia w naturze i historii3. Jako takie należy jfe analizować, jak czyni się to ze wszystkimi innymi ludzkimi znaczeniami, to znaczy elementami społecznie stworzonego świata. Mówiąc inaczej, niezależnie od tego, jakim jeszcze układom świętości nada się charakter „ostateczny”, empirycznie.są.one wytworami ludzkiego działania i ludzkiego oznaczania — to znaczy są one ludzkimi projekcjami4. Istoty ludzkie w trakcie swojej ekstemalizacji rzutują swoje znaczenia w uniwersum, które je otacza. Projekcje tę obiektywizują się we wspólnych światach ludzkich społeczeństw. „Obiektywność” znaczeń religijych jest obiektywnością wytworzoną, to znaczy religijne znaczenia są zobiektywizowanymi projekcjami. O ile z tych znaczeń wynika przytłaczające poczucie obcości, o tyle można je określić jako wyalienowane projekcje.
W naszej wcześniejszej dyskusji poświęconej religijnej legitymizacji zauważyliśmy już, w jaki sposób dostarcza ona pozom stabilności i ciągłości
133
Tamże, ss. 115-116.
Otto stanowczo podkreślał ciągły element „inności”, nawet w bardziej wyrafinowanych formach religii.
Według Schutza są one dostępne jedynie jako „ograniczone dziedziny znaczenia”, otoczone przez „rzeczywistość podstawową” codziennego życia, dzieloną z innymi ludźmi. Vide Dodatek II poświęcony zwięzłej dyskusji możliwych teologicznych implikacji tego faktu.
Termin „projekcja” w tym sensie był użyty najpierw przez Feuerbacha. Por. następujące wczesne sformułowanie w eseju Feuerbacha, Zur Kritik der positiven Philosophie, „Hallisehe Jahrbticher”, 1838: „Die absolute Pęrsónlichkeit — das Gotł ais die Projektion des eigenen Wesens: eine Illusion, dass das Objekt seiner Spekula-tion nicht sein eigenes Selbst, sondern ein anderes, das gottliche ist!” Pojęcie projekcji wyraża centralną perspektywę trwającego całe życie zainteresowania Feuerbacha religią, które osiągnęło swój najdobitniejszy wyraz w jego O istocie chrześcijaństwa, Kraków, PWN, 1959. Główną modyfikacją tej perspektywy u Marksa było przeświadczenie, że projekcja religijna ma charakter zb i o ro w y. Należałoby jednak podkreślić, iż Marks nie używał terminu „projekcja”, pomimo jego pełnej przystawałności do własnej myśli.