w kajdanach, tylko przepaska na biodrach. Głowa opiera się o bark człowieka, który go podtrzymuje. Ramiona obu rozłożone, jak ramiona krzyża, człowiek stojący podtrzymuje sobą wiszącego, upadającego. Na obu sypią się z góry farby w proszku: niebieska, może pomarańczowa. Jak gdyby ten z góry spadał w trakcie jakiejś katastrofy, a ten z dołu próbował go ratować. Niewątpliwe odniesienie do ikony Chrystusa. Opis ten brzmi zbyt religijnie, zdecydowanie za dużo w nim cech chrześcijańskich. Fura na ogół nie odwołuje się do żadnych symboli religijnych,. Członkowie zespołu sami mówią, że Suz/o/Suz to spektakl abstrakcyjny, który opowiada jedynie o idei człowieka, idei człowieczeństwa. W warstwie fabularnej wygląda to bardziej na walkę dwóch prymitywnych plemion.
Premiera odbyła się w dawnym zakładzie pogrzebowym. Potem spektakl grywano też w hangarach, dawnych fabrykach, halach targowych, byłej rzeźni czy więzieniu. Muzykę na żywo (punk-rock, etniczna, industrialna) gra zespół umalowanych jak członkowie afrykańskiego plemienia, prawie nagich mężczyzn. Przepaski na biodrach, w kolorze ciała. Stoją na dwunastometrowej scenie - to szamani wielkiej ceremonii. Postindustrialna perkusja, dźwięki rytmiczne wprowadzają publiczność w histeryczny stan głębokiego niepokoju. Śpiew brzmi w niezrozumiałym języku.
Pierwsi aktorzy zjeżdżają nagle z sufitu po oświetlonych linach między publiczność. Inni wpadają z supermarketowymi wózkami lub na nich, na pojazdach skonstruowanych z różnych dostępnych materiałów. Chodzi o to, by jak najszybciej opanować przestrzeń oraz utrzymywać w niej ciągły ruch, tak by publiczność nie mogła stać spokojnie, by musiała się ciągle przemieszczać, uciekać, przed czymś uchylać. Ktoś wywija długim łańcuchem, do którego przymocowany jest ciężki metalowy przedmiot, kto inny popycha wózek z włączonymi telewizorami w środku, trzeci toczy jakieś koło. inny dostaje konwulsji na ziemi, wanny i wózki jadą wprost na ludzi. Walenie w bidony, krzyki. Nagie ciała ciągnięte na dziwnych pojazdach.
Dwa plemiona szykują się do konfrontacji. Przed walką - uczta, rytualny bankiet. Z ciemności wyłaniają się uroczyście dwie sylwetki gladiatorów siedzących na wielkich ruchomych platformach. Wjeżdżają powoli, z godnością. Wyniośli, nadzy, twarze dumne, dzikie i przerażające. Obżerają się surowym mięsem i piją wino. Rydwany ruszają do walki. Poszło o resztki uczty. Latają płaty surowego mięsa, walą w aktorów, blisko publiczności. Gladiatorzy obrzucają się garściami mąki. farby, innych materiałów. Oblewają się wiadrami wina czy czerwonej farby. Krwawa kąpiel nastawia ich jeszcze bardziej bojowo. W dłoniach trzymają totemy z kozimi głowami.
Drugi symboliczny obraz z tego przedstawienia: wielkie baseny-akwaria. Zanurzeni w nich nadzy aktorzy mają aparaty oddechowe. Do aktora wewnątrz basenu przylega z drugiej strony szyby przylega inne ciało, z czułością gładzi dzielącą ich powierzchnię. Z tych „wód płodowych" narodzą się nowi członkowie plemienia. Na ruchomych wózkach wjeżdżają wiadra pełne wody. „Noworodki" jeżdżą w nich niczym w kołyskach, myją się, taplają, oblewają wodą. Orgia oczyszczenia, święto narodzin.
W ostatniej części widowiska - inicjacja nowych członków plemienia. Skomplikowany rytuał: na wysokich rusztowaniach rozgrywają się sceny wymagające świetnej kondycji fizycznej i trochę cyrkowych, akrobatycznych umiejętności. Aktorzy rozciągani pomiędzy linami, zawieszani na specjalnych uprzężach na wysokości, poddawani „sakramentowi chrztu" z wody, różnokolorowych farb i innych ciekłych substancji. Wokół płoną pochodnie. Rozhuśtane, umęczone ciała. Na koniec młodzieńcy dopadają resztek surowych wnętrzności pozostałych po walce gladiatorów. Zakończyła się prawdziwa walka o ogień.
Po tym przedstawieniu powstało określenie: współczesny rytuał atawistyczny. Trudno byłoby spektakl opowiedzieć, nietrudno było podczas jego trwania poczuć prawdziwy strach, chęć ucieczki, zdumienie, zaśmiać się, z rzadka rozczulić. Wywoływał wielkie emocje, jak niegdyś prawdziwa tragedia.
Twórcy z La Fura dels Baus zaobserwowali cztery podstawowe kategorie zachowań publiczności w trakcie Suz/o/Suz. Jedni odchodzą, gdyż spektakl wydaje im się niedopuszczalnie agresywny. Drudzy, zablokowani, niereagujący, to najjwiększe niebezpieczeństwo: nie uczestniczą, a zbijają z tropu innych. Trzecia grupa, cwaniaczki, już dawno znaleźli bezpieczne miejsce koło ściany i świetnie się bawią. Wreszcie czwarta - kategoria całkowicie pochłoniętych i włączonych w akcję spektaklu -występuje najczęściej w południowej Hiszpanii i w Japonii.
Spektakl ten zdefiniował najważniejsze cechy tak zwanego „języka Fury":
* 1. Powstała nowa tradycja performanceu i happeningu razem
wziętych, z elementami body art. Teatr stał się miejscem nowego, miejsko-industrialnego rytuału, specyficznym świętem, odwołującym się do ludowych tradycji karnawału.
2. Język Fury garściami czerpie ze śródziemnomorskich korzeni grupy: teatr dystansujący się wobec uczuć, a oddziałujący bezpośrednio, natychmiastowo na zmysły i emocje; wymiar masowy, popularny, agresja aintelektualna, w ostatecznym rozrachunku - pozorna: upodobania do skatologii, tradycje symbolizmu.
3. Dominacja ciała, obrazu, dźwięku i rytmu, brak tekstu.
4. Akcja bezpośrednia, totalna, nakierowana na oszołomienie widza i włączenie go w jej przebieg. Wspólna przestrzeń dla aktorów i widzów.
5. Abstrahowanie od kontekstu, realistycznego: wymiar rytualny i współczesny mit.
6. „Fizyczna orgia" aktorów - intensywne przeżycia fizyczne i emocje, nierzadko - ryzyko.
7. Kreacja zbiorowa.
Dwie trylogie
Oprócz Accions i Suz/o/Suz na tak zwaną pierwszą trylogię Fury złożył się jeszcze TierMon (Trzeci Świat, 1988).
Znów niezapomniane, silnie dręczące ciało i wyobraźnię obrazy: wirująca gwiazda o ramionach utworzonych ze skrzyń. Z nich wychodzą aktorzy z warczącymi elektrycznymi piłami w dłoniach; pędzące wozy wjeżdżają między publiczność, aktorzy w konwulsjach, wiszący bardzo długo na słupach, zamknięci w boksach, jak świnie w chlewie, dostają strawę (pomyje, okropna breja) zrzucaną z wiader wprost na ich głowy i twarze, potem traktuje się ich z bliska ogniem; długie wysięgniki dźwigów sięgają po ludzi, zbierają ich z ziemi i zanurzają całkowicie w wielkich, wypełnionych białawym płynem baliach, po czym przenoszą szybko ponad głowami publiczności. Na końcu przygnębiająca scena śmierci liderów dwóch ugrupowań pod czerwoną wodą z obozowych pryszniców.
Cierpienie publiczności i aktorów trwało przez cały spektakl, spokój na końcu wcale nie koił. Kwadrofoniczna. męcząca muzyka, przenikliwe piszczenie trąbek potęgowały obsesyjne wrażenie konfrontacji i rozpaczy. Sceny wojny, walka wręcz przy pomocy ciężkich opon. kaleka o kulach, efekty pirotechniczne, ogień. Wszystko przywoływało na myśl atmosferę obozu koncentracyjnego.
Tym przedstawieniem Fura weszła w dorosłość, orzekli krytycy. Taka wizja świata nie bardzo przystawała do radosnej atmosfery budowy demokracji, święta wolności w Hiszpanii, ale tym bardziej tworzyła oryginalny świat i styl grupy.