odurzenia i pocieszenia, wyparcia - i często tym była. Może tym być, ale nie musi! Może też być środkiem powszechnego oświecenia i wyzwolenia społecznego. Także Freud miał w pełni słuszność: religia może być złudą, wyrazem psychicznej niedojrzałości czy nawet neurozy, regresu - i często tym była. Ale znów - nie musi. Może też być wyrazem tożsamości osobowej i dojrzałości psychicznej.
W ten sposób przejrzeliśmy-wjej sile i słabości-psychologiczną argumentację a teizm u, że Bóg jest czystą projekcją życzeń człowieka. Czystą projekcją życzeń? Jest oczywiste, że wiarę w Boga można wyjaśniać psychologicznie. Psychologia albo niepsychologia to tutaj fałszywa alternatywa. Z psychologicznej perspektywy wiara w Boga przejawia zawsze struktury i treści projekcji, jest zawsze podejrzana o to, że projektuje. Fakt projekcji wszakże nie rozstrzyga wcale o tym, czy projekt, do którego się ona odnosi, istnieje, czy nie istnieje. Pragnieniu Boga może z powodzeniem odpowiadać rzeczywisty Bóg. Dlaczego zaś nie miałbym pragnąć, by wraz ze śmiercią nie kończyło się wszystko, by w moim życiu, w dziejach ludzkości był jakiś sens, krótko mówiąc, by istniał Bóg?
W ten zaś sposób przejrzeliśmy też-w jego sile i słabości - często powtarzany argument filozofii d z i ej ó w, że nadszedł kres religii. Siła tego argumentu tkwi w bezsprzecznym powszechnym procesie sekularyzacji w czasach nowożytnych. Czy jednak oznacza to już kres religii? Czy sekularyzacja oznacza już pozbawiony religii sekularyzm? Okazało się to w zupełnie jasny sposób nieuzasadnioną ekstrapolacją w przyszłość. Choć problem teoretycznego i praktycznego nihilizmu właśnie dziś trzeba traktować poważnie, to przepowiednia Nietzschego o śmierci Boga okazała się błędna! Obserwujemy coś zupełnie przeciwnego.
Zamiast „zniesienia” religii przez ateistyczny humanizm, co zapowiada Feuerbachowska teoria projekcji, w wielu miejscach rodzi się dziś (mimo całej sekularyzacji) nowy teoretyczny i praktyczny humanizm wierzących w Boga. Tymczasem ate-istyczno-humanistyczna wiara w dobrą naturę ludzką i ludzki postęp sama stała się podejrzana o projekcyjny charakter.
Zamiast „likwidacji” religii przez ateistyczną naukę, jak prorokowała Freudowska teoria iluzji, rodzi się obecnie (mimo całej wrogości wobec religii w określonych dziedzinach nauki) nowe rozumienie etyki i religii. Tymczasem ateistyczno-scjentys-tyczna wiara w rozwiązanie wszelkich problemów przez racjonalną naukę stała się dziś w opinii wielu osób bliska iluzji.
Skoro więc brakuje konkluzywnego argumentu przeciw Bogu, to jak dochodzę do opowiedzenia się za Bogiem? Powoływanie się na Biblię - wspomnijmy tu na marginesie - przekonuje na ogól tylko tego, kto już wierzy w Boga. A inny, który jeszcze lub już nie wierzy? Podstawowe w każdym przypadku jest to jedno: nie można uznać, że Bóg istnieje, na podstawie jakiegoś dowodu, lecz tylko dzięki -ugruntowanemu wszakże w samej rzeczywistości - rozumnemu zaufani u. Oznacza to: mogę rozumnie uznać, że dana nam dostępna doświadczeniu rzeczywistość świata i człowieka nie jest ostateczną rzeczywistością, lecz jest ugruntowana, niesiona i otoczona przez prapodstawę, pranośnik i praccl. Wiara w Boga jest więc przede wszystkim sprawą zaufania! Rodzi je rzeczywistość świata i człowieka w całej swojej ambiwa-łencji: człowiek powinien się zdecydować - bez przymusu intelektualnego, lecz także bez racjonalnego dowodu. Wiara w Boga jest ryzykownym czynem, którego rozumności nie można dowieść z góry ani z zewnątrz i którego rozumność i sensowność ujawnia się dopiero człowiekowi od wewnątrz w trakcie realizacji.
Co bowiem się zmienia, jeśli Bóg istnieje? Chciałbym tu tylko przedstawić w tezach, co w świetle teologii chrześcijańskiej mogłoby ulec zdecydowanemu pogłębieniu. Jeśli Bóg istnieje -a ja ufam, że istnieje -
245