Niemal od początku XX wieku prawie każda gałąź nauki - między innymi psychologia, lingwistyka, socjologia i medycyna - próbowała zrozumieć problematyczną relację języka i rzeczywistości. Najprawdopodobniej dlatego zostałem nazwany „postmodernistą”, gdyż wykazałem, w jaki sposób badacze „studiów nad mediami” przejęli tę ideę, zwłaszcza Marshall McLuhan, którego słynny slogan „środek przekazu jest przekazem” stanowi esencję koncepcji, do której się zbliżamy. Być może popadłem w skrajność, nazywając to „hipotezą Einsteina--Heisenberga-Korzybskiego-Deweya-Sapira-Whorfa--Wittgensteina-McLuhana i innych”. Tych z czytelników, którzy są zainteresowani „innymi”, odsyłam do Aneksu 2 niniejszej książki, gdzie znajduje się zestaw cytatów z dziel autorów, którzy w jakimś stopniu podzielali pogląd, iż (jak to powiedział (wittgenstein) język nie jest tylko narzędziem ekspresji, lecz również nami kieruje. Wynika z tego, że nie doświadczamy i nie możemy doświadczać samej rzeczywistości. Poznajemy ją poprzez system kodów (językowych, matematycznych, kodów sztuki). Kody mają swój kształt, historię i perspektywę, które są pomiędzy tym, co widzimy, a tym, co jest do zobaczenia. Kiedy McLuhan mówi „środek przekazu jest przekazem”, lub kiedy Tollison stwierdza „widzimy rzeczy nie takimi, jakimi są, lecz jakimi my jesteśmy”, albo gdy Korzybski oświadcza „cokolwiek powiesz, że jest, nie istnieje”, :to chcą zwrócić naszą uwagę na rolę, jaką odgrywają nasze kody w naszych interpretacjach rzeczywistości. Chcieli pozbawić nas lingwistycznej naiwności, skłonić nas do zastanowienia się, w jaki sposób nasze kody działają i wywierają wpływ. Często podawany przez Alfreda Korzybskiego przykład „niewidzialnej” perspektywy narzucanej przez język dotyczy czasownika „być” w języku angielskim. Kiedy stwierdzamy „Jan jest głupi” lub „Helena jest mądra”, mówimy o „głupocie” i „mądrości” jako cechach charakterystycznych Jana i Heleny, podczas gdy słowa te mówią jedynie o naszych własnych odczuciach^Zdanie: „Jan jest głupi”, jest skróconą wersją czegoś w rodzaju: „Obserwując zachowanie Jana w wielu sytuacjach, jestem rozczarowany(a) albo zmartwiony, czy też sfrustrowany lub zniesmaczony.” Bardziej mówimy tu o sobie niż o Janie. Jednak na skutek jakiejś gramatycznej alchemii „ja” znikło. Gramatyka zmusiła nas do „zobiektywizowania” naszych uczuć, do projekcji ich poza nasze ciało. „Głupota”, innymi słowy, jest kategorią gramatyczną. Nie istnieje w „naturze”. Wyobrażamy sobie jednak, że jest inaczej, gdyż do tego skłania nas nasz język. Jeżeli istnieją języki (a istnieją), których gramatyka nie posiada owego „być projekcyjnego”, tam ten „błąd” nie wystąpi. Pojawią się jednak inne „błędy”, gdyż gramatyka każdego języka prezentuje unikatowy sposób postrzegania rzeczywistości. Tak, żyjemy wewnątrz gmachu języka. Próbujemy odgadnąć, co jest poza nim z bardziej lub mniej stałego stanowiska wewnątrz tego gmachu. Jednakże gmach jest „osobliwie” ukształtowany (a nikt nie wie, jaki powinien być jego „prawidłowy” kształt). Jest w nim ograniczona liczba okien. Okna te są przyciemnione i ustawione pod różnymi kątami. Nie mamy wyboru, musimy oglądać taką strukturę, jaką pozwala nam zobaczyć gmach.
Jeżeli z powodu powyższych słów mam zostać nazwany postmodernistą, to niech tak będzie. Muszę jednak dodać kilka przemyśleń, które albo zepchną mnie na margines, albo w ogóle wykluczą z tego towarzystwa. Po pierwsze, wiele z tego, co mówi się o relacji języka do rzeczywistości, było dobrze znane myślicielom Oświecenia -a nawet dużo wcześniej. Platon stwierdził: „Kiedy umysł myśli, rozmawia sam ze sóbą?rWTkirzy Kaliban mówi do Prospera: „NauczyłeŚThniemówić; i co mam z tego? Ty- / le, że kląć potrafię. Niechaj zaraza cię porwie razem
81