kontekstu (high-context rule). Znaczy to, iż jedyna droga prowadząca do zwiększenia możliwości manipulowania napływającymi informacjami, bez jednoczesnego powiększenia rozmiaru i złożoności systemu, wiedzie przez takie zaprogramowanie pamięci systemu, że niewielka liczba danych wystarczy do uaktywnienia systemu, tzn. upodobnienia go do pary małżeńskiej, która przeżyła ze sobą trzydzieści pięć lat. Rozwiązanie problemu zwalczania rosnącej złożoności i większych wymogów wobec systemu - jak się wydaje - tkwi w uprzednim zaprogramowaniu jednostek lub organizacji. Dokonuje się to za pośrednictwem „kontekstowania” (contexting) - koncepcję tę wprowadziłem w rozdziale 1.
Doniosłość roli kontekstu w sferze komunikowania się jest powszechnie uznana, a mimo to proces ów rzadko jest opisywany poprawnie, a jeśli nawet tak się dzieje, to uzyskane wiadomości nie zostają wykorzystane. Zanim zajmę się kontekstem jako sposobem radzenia sobie z nadmiarem informacji, chciałbym opisać, jak wyobrażam sobie ów proces kontekstowania, który jest funkcją o charakterze emergentnym, tzn. w gruncie rzeczy odkrywamy dopiero, czym jest i jak funkcjonuje. Z continuum wysoki-niski kontekst ściśle związany jest stopień uświadamiania przez jednostkę istnienia selektywnej przesłony, jaką stawia ona między sobą a światem zewnętrznym1. Wraz z przesuwaniem się od niższej do wyższej części skali, wzrasta świadomość selektywnego procesu. Przeto kontekst i nadmiar informacji, a więc kwestie, którym poświęcamy naszą uwagę, są ze sobą funkcjonalnie powiązane.
W latach pięćdziesiątych rząd Stanów Zjednoczonych wydał miliony dolarów na rozwój systemów maszyn translatorskich, które tłumaczyłyby teksty z rosyjskiego i z innych języków. Po latach wysiłków ze strony najbardziej utalentowanych lingwistów w kraju orzeczono, że jedynym rzetelnym i koniec końców najszybszym tłumaczem jest człowiek, który nie tylko zna biegle język obcy, lecz także posiada gruntowną znajomość danego zagadnienia. Komputery potrafiły wyrzucać z siebie kilometry taśmy perforowanej o wątpliwej jednak przydatności. Były na niej słowa, a nawet pewne reguły gramatyczne, lecz sens ulegał zniekształceniu. Fakt, że wspomniany
I
1 projekt spalił na panewce, nie był wynikiem braku sumienności, czasu, pieniędzy lub talentu, lecz innych zgoła czynników, o których chcę mówić w niniejszym rozdziale.
Problem tkwi nie w kodzie językowym, lecz w kontekście, który wywiera wpływ na zmianę odcieni znaczeniowych. Nie osadzony w kontekście kod językowy jest niekompletny, ponieważ obejmuje tylko część komunikatu. Zrozumiemy to lepiej, gdy weźmiemy pod
1 uwagę fakt, że język mówiony przedstawia w formie abstrakcyjnej wydarzenia, które miały miejsce w przeszłości, mogły były się zdarzyć lub właśnie są planowane. Nawet najbardziej błahe wydarzenie - przyzna to każdy pisarz - jest niewątpliwie o wiele bardziej złożone i bogate aniżeli język używany do jego opisu. Co więcej, pismo jest ) abstrakcyjną formą mowy, a w efekcie przypomina jedynie, co ktoś powiedział lub mógł był powiedzieć. W procesie abstrahowania, w przeciwieństwie do mierzenia, ludzie wychwytują pewne rzeczy, nieświadomie ignorując inne. Inteligencja polega właśnie na posiadaniu umiejętności zwracania uwagi na to, co naprawdę istotne. Akcentowanie jednych rzeczy kosztem innych jest niewątpliwie rezultatem linearnych własności języka. Dwa języki - angielski oraz język Indian Hopi - pozwalają dokonać interesującego porównania. W języku angielskim, gdy ktoś mówi: „It rained last night” (Wczoraj wieczorem , padał deszcz), nie można sprawdzić, w jaki sposób doszedł do tego wniosku, a nawet trudno jest stwierdzić, czy ów człowiek mówi ) prawdę, podczas gdy Indianin z plemienia Hopi nie potrafi mówić
' o deszczu bez oznaczenia charakteru własnego stosunku do tego
wydarzenia - bez stwierdzenia, czy było to doświadczenie, które ) osobiście przeżył, czy też wysnuł ten wniosek na podstawie jakichś symptomów (mokra trawa, krople deszczu na liściach), czy wreszcie ' usłyszał o deszczu od osób trzecich. Kwestię tę podniósł językoznaw-) ca Benjamin Lee Whorf (zob. 1972) już wiele lat temu. Selektywna uwaga i akcentowanie nie są cechami wyłącznie języka, charakteryzu-ją również pozostałe dziedziny kultury.
Zasady decydujące o tym, co człowiek postrzega, a na co pozostaje ślepy przez całe życie, nie są wcale proste: należy w tym ) momencie rozważyć przynajmniej pięć grup różnych kategorii wydarzeń. Są nimi: podmiot działania lub samo działanie, sytuacja, status ) jednostki w systemie społecznym, minione doświadczenia oraz kultu-I ra. Wzory pozwalające żonglować tymi pięcioma wymiarami zostają >
>
>
91
Człowiek stawia także selektywną przesłonę między świadomą częścią własnego umysłu a jego częścią nieświadomą (zob. Sullivan 1947; Freud 1982).