czasu, tak jak zaginioną dziewczynkę z powieści Taijei Vesaasa. Ale tylko wtedy, gdy zbliży Min (worz dii szklanej zasłony lodu. Bohater Muzeum ziemi ojczystej Miopli icdii IlOir/.ii gromadził rzeczy, przedmioty; paląc je, aby nie zostały przez polityków wykorzystane przeciwko człowiekowi, nie przekreślał ani hiiilorii, ani możliwości manipulowania ideami. Poezja, słowo, ludzka pamięć to roś więcej niż proste ślady obecności w jakimś miejscu. Muzeum Bonza mimo wszystko było pamiątką tylko jednej nacji, jednego z plemion rodziny ludzkiej, a powinno być po prostu muzeum człowieka”1.
Wartość tej poezji nie polega wyłącznie na umiejętnym dawaniu świadectwa osobistego wnętrza i poczuciu wyobcowania czy nietutejszo-ści w przestrzeni urodzenia. Dziwną obcość w krajobrazie rodzinnym można zniwelować potraktowaniem jego przeszłości ponad nacjonalistycznymi i historycznymi uroszczeniami.
Salczyńska, jak Erwin Kruk, Kazimierz Brakoniecki czy Wojciech Marek Darski i Mirosław Słapik w Białym wietrze daje wyraz śladom istnienia mieszkańców „ziemi pruskiej”, w tym głównie dawnych Prus Wschodnich na wiele lat po II wojnie światowej. Poetkę poruszają ci, którzy pozostawszy u siebie i niby na swoim, nie żyli u siebie i na swoim. A co najgorsze, losy tych ludzi zdegradowano poprzez przypisywanie im intencji, które nie były ich intencjami i utożsamienie ich z tymi, którzy faktycznie odpowiadają za rozpętanie wojny totalnej. W Chłopcach z obrazu Breugła czytamy:
Przebacz. Stałeś w harcerskim mundurze z rękami lękliwie złożonymi na brzuchu. Białe rękawiczki chroniły od drżenia. Usłyszałeś, że jest to postawa Hitlera, Mussoliniego, twoja postawa
Salczyńska opowiada o upokorzeniu i biedzie „pozostańców” wobec swoich pobratymców, którzy niegdyś wyjechali do Niemiec, a teraz są „turystami z Hamburga” (Chleb i czekolada). Upodlenie bierze się z tego, że ten, kto stąd się nie wyniósł, skazał siebie na gorszą sytuację moralną i bytową, na dyskomfort bycia na ziemi urodzenia jak nie u siebie, choć przecież żył u siebie. Bolesne to sprawy. Ich ludzką treść rozumieją ci, którzy doświadczyli tzw. repatriacji, czyli przymusowego wysiedlenia z Kresów. Polacy z Wileńszczyzny, Wołynia, z którego wywodzi się rodzina Bykowskiej, ziemi lwowskiej również pozostawili na zawsze swoje strony rodzinne z dobytkiem, ale i bliskimi, którzy zdecydowali się nie wyjeżdżać pod presją dziejowej chwili. Niemała część przesiedleńców, w tym także Ukraińcy z akcji „Wisła”, zamieszkała właśnie na Warmii i Mazurach. Tę ponadnarodową wspólnotę tragicznych doświadczeń do-trzegli i opisali poeci „Borussii”. Powojenni autorzy olsztyńscy omijali ów temat. Bykowska-Salczyńska tę postawę nazwała poetycko w quasi-bio-gramie Pisarz: choć „urodzony we Lwowie rozumiał / ból wygnańców Wykształcony w gimnazjum / czuł się spadkobiercą Europy” - brał udział w fałszowaniu historii; za to „były ordery i listy pochwalne”. Brzmi ten wers jak cytat z wiersza Stanisława Barańczaka Wypełnić czytelnym pismem, zamieszczonego w Dzienniku porannym (1972).
A trzeba powiedzieć, że poetka upomina się nie tyle o „polskość” albo „niemieckość”, ale o ludzi, dla których Warmia i Mazury, a raczej Prusy Wschodnie, były ojczyzną. Stanęli kiedyś w jej obronie przed przybyszami z zewnątrz. A teraz każdy, kto chciałby wywłaszczyć czy wypędzić z Warmii i Mazur tych, którzy są tu gospodarzami i tu się urodzili, byłby barbai-zyńcą. Ziemia narodu, nie umiejącego zdobyć się na bunt przeciw siłom nicości, staje się „ziemią niczyją”.
Wróćmy do „muzeum Północy”. Znajdowało się ono również na targowisku przy Dworcu Zachodnim w Olsztynie. Odkrywane są tu pamiątki po dawnych mieszkańcach regionu warmińsko-mazurskiego jako starzyzna na sprzedaż. Nie o same rzeczy chodzi, lecz o to, że są one wymarłe, utraciły ciepło rąk ich właścicieli, użyteczność, a także miejsce w ich umysłach i codzienności. Na tym doświadczeniu oparł swą eseizowaną opowieść o Gdańsku Krótka historia pewnego żartu Stefan Chwin43.
„Muzeum Północy” Salczyńskiej jest przestrzenią niknących, wygasających i wygasłych pamiątek, przestrzenią umierania. Wstrząsająco przedstawia się ona w cytowanym już wierszu Węgorze, napisanym w Krzyżach nad Jeziorem Nidzkim. Wizja zdychających zbiorowo czarnych, długich i śliskich, wędrownych przecież ryb, symbolizuje schyłek pewnej tradycji i rozpad wspólnoty. Podobne sprawy uosabia postać Luizy, starej autochtonki, opisywana wielekroć przez poetkę (np. Sąsiadka, Czapla, Odjazd, Biały Steinway, Nad Skandą).
Dopominanie się o przeszłość nie ma nic z resentymentów (choć wiersz W Sowirogu, skrywający aluzje do powieści Ernsta Wiecherta Dzieci Jerominów, bywał interpretowany resentymentalnie przez niektórych Niemców). Pamięć i zrozumienie rzeczy minionych służą tu porozumieniu pod warunkiem uznania cudzego cierpienia.
Uprawianie poezji jest dla Bykowskiej-Salczyńskiej szansą uzyskania wyostrzonej do bólu świadomości życia. Dlatego kanony poetyckości liczą się o tyle, o ile ją wyrażają, o ile pomagają narodzić się jej wjęzyku. Autorlui Jezior wewnętrznych jest wierna prawdzie bólu i bólowi prawdy. () bólu pisze zarazem etycznie i medycznie:
,ri /,. Chojnowski, Esteta wśród rzeczy oglądanych w Gdańsku, „Borussia” 1992, nr II 4, 8. 177-181.
69
Poezja jest życiem lirtuiiil.-iliiym liw.ioown z Alicją Bykowską-Salczyńską], „Nowy Nurt” 1995, nr 14.