zaprzeczania, musiałby się obudzić ze swego bezwładu, wyrazić zawód oczekiwania rzeczywistego lub możliwego, poprawić błąd obecny lub przypuszczalny, wreszcie mieć zamiar dania nauczki innym lub sobie samemu.
Trudniej będzie zauważyć to na przykładzie, któryśmy obrali, ale przykład będzie tym bardziej pouczający i argument tym bardziej przekonywający. Jeżeli wilgotność jest w stanie zapisać się automatycznie, powiedzą, że to sarno dotyczy nie-wilgotności, gdyż suchość może tak samo, jak wilgoć dać pewne wrażenia zmysłowości, która je przekaże umysłowi jako przedstawienia mniej lub więcej wyraźne. W tym znaczeniu zaprzeczenie wilgotności byłoby czymś równie obiektywnym, równie czysto umysłowym, równie oderwanym od wszelkiego zamiaru pedagogicznego, jak potwierdzenie. Ale należy się przyjrzeć temu z bliska: zobaczy się, że zdanie przeczące „grunt nie jest wilgotny” i zdanie twierdzące „grunt jest suchy” mają zawartości zupełnie różne. To drugie zawiera przypuszczenie, że się zna suchość, że się doświadczyło swoistych czuć, np. dotykowych lub wzrokowych, które są u podstawy tego przedstawienia. Pierwsze nie wymaga nic podobnego: mogłoby być równie dobrze wyrażone przez rybę inteligentną, która by zawsze postrzegała tylko wilgoć. Trzeba by, co prawda, aby ta ryba wzniosła się aż do rozróżnienia rzeczywistości i możliwości i aby zechciała uprzedzić błąd swych współrodzajowców, którzy uważają bez wątpienia warunki wilgotności, w których żyją w rzeczy samej, za jedyne możliwe. Trzymajmy się ściśle terminów zdania: „grunt nie jest wilgotny”, a znajdziemy, że oznacza ono dwie rzeczy: 1) że można by przypuszczać, iż grunt jest wilgotny, 2) że wilgotność jest zastąpiona w rzeczywistości przez pewną jakość x. Tę jakość pozostawia się w nieokreśloności, czy to, żc nie ma się o niej pozytywnej wiedzy, czy też, że nie posiada ona żadnego interesu aktualnego dla tej osoby, do której przeczenie się zwraca. Zaprzeczanie polega więc zawsze na przedstawianiu w postaci połowicznej systemu dwóch twierdzeń, jednego określonego, odnoszącego się do pewnej możliwości, drugiego nieokreślonego, odnoszącego się do rzeczywistości nieznanej lub obojętnej, która tej możliwości odbiera miejsce: to drugie twierdzenie jest potencjalnie zawarte w sądzie, który jest przeczeniem samym. A to właśnie nadaje przeczeniu jego charakter subiektywny, że, stwierdzając zastąpienie, bierze ono pod uwagę tylko przed-* miot zastąpiony, nie zajmuje się zaś zastępującym. To, co zostaje zastąpione, istnieje tylko jako koncepcja ducha. Aby je nadal widzieć, a więc aby o nim mówić, trzeba odwrócić się tyłem do rzeczywistości, która płynie z przeszłości do teraźniejszości, z tylu naprzód. To właśnie czyni się wtedy, gdy się przeczy. Stwierdza się zmianę lub, ogólniej, zastępstwo, jak widziałby ślad powozu podróżny, który by patrzał w tył i chciał znać w każdej chwili tylko ten punkt, w którym być przestał: oznaczałby on zawsze swe obecne położenie tylko w stosunku do tego, klore opuścił, zamiast je wyrazić w zależności od niego samego.
Słowem, dla ducha, który by szedł po prostu tylko za nicią doświadczenia, nie byłoby pustki, nie byłoby nicości, nawet względnej lub częściowej, nie byłoby możliwości przeczenia. Podobny duch widziałby fakty następujące po faktach, stany po stanach, rzeczy po rzeczach. Zauważałby w każdej chwili tylko istniejące rzeczy, pojawiające się stany, wytwarzające się fakty. Żyłby w aktualności, i gdyby był zdolny do sądzenia, potwierdzałby zawsze tylko istnienie teraźniejszości
Obdarzmy ten umysł pamięcią, a zwłaszcza chęcią kładzenia nacisku na przeszłość. Nadajmy mu władzę rozdzielania i rozróżniania. Zauważy on już nie tylko stan obecny przemijającej rzeczywistości. Przedstawiać sobie będzie przejście jako zmianę, a więc jako kontrast między tym, co było, a tym, co jest. A ponieważ nie ma zasadniczej różnicy między przeszłością, którą się wspomina, i przeszłością, którą się wymyśla, wprędce wzniesie się on do przedstawienia możliwości w ogóle.
Zwróci się on tym sposobem na drogę przeczenia. A zwłaszcza będzie już prawie przedstawiał sobie zniknięcie. Nie dojdzie jednak jeszcze do tego. Aby sobie przedstawić, że jakaś rzecz znikła, nie dość spostrzec kontrast między przeszłością i teraźniejszością; trzeba jeszcze odwrócić się tyłem do teraźniejszości, położyć nacisk na przeszłość i pomyśleć kontrast przeszłości z teraźniejszością jedynie w terminach przeszłości, nie wprowadzając doń teraźniejszości.
Pojęcie zniweczenia nie jest więc czystym pojęciem; każe ono przypuszczać, że się żałuje przeszłości lub że się ją pojmuje jako wartą żalu, że się ma jakiś powód do zatrzymywania się nad nią. Rodzi się ono, gdy zjawisko zastąpienia zostaje przepołowione przez ducha, który rozpatruje tylko pierwszą jego część, ponieważ tylko ona go zajmuje. Usuńmy wszelkie zainteresowanie, wszelkie przywiązanie: pozostanie tylko rzeczywistość płynąca i wrażane w nas przez nią, nieograniczenie odnawiane, poznawanie teraźniejszego jej stanu.
Od zniweczenia do przeczenia, które jest czynnością ogólniejszą, pozostaje teraz tylko krok jeden. Wystarcza przedstawić sobie kontrast tego, co jest, już nie tylko z tym, co było, ale jeszcze z tym wszystkim, co by mogło być. I trzeba wyrazić ten kontrast w zależności od tego, co by mogło być, nie zaś od tego, co jest, trzeba potwierdzić istnienie tego, co aktualne, patrząc tylko na to, co możliwe. Formuła, którą się tym sposobem otrzymuje, nie wyraża już po prostu zawodu osobnika: jest ona przeznaczona, aby poprawić błąd lub zapobiec błędowi, który, według przypuszczenia, jest raczej błędem cudzym. W tym znaczeniu przeczenie ma cechę pedagogiczną i społeczną.
237