6 Wstęp
własnych, ale zarazem pełne informacji, których nie sposób było uzyskać w toku podróży. Przykładem - bardzo osobisty zresztą - anonimowy dziennik podróży Polaka do Włoch i Hiszpanii (nazywam go niżej Anonimem 1595), który podaje łacińskie nazwy niemal wszystkich odwiedzanych miejscowości.
Wieki XVI i XVII przyniosły falę obserwacji oryginalnych i zalew stereotypów, które wystarczyło przejrzeć przy kominku, aby doskonale wiedzieć, jak jest gdzieś tam daleko, za górami i rzekami. Czy nie zapowiadało to sytuacji dzisiejszej, gdy każdy telewidz i czytelnik ilustrowanych magazynów łatwo rozpoznaje kanały Wenecji, Złoty Róg i meczety nad Bosforem, Big Bena, nie mówiąc o Bramie Brandenburskiej, Colosseum czy Wieży Eiffla? I tak i nie. Dopiero w XVIII stuleciu rozpowszechniły się ryciny włoskiego artysty,J^ianbattisty Piranesiego, z widokami antycznych ruin; dawniejsze drzeworyty zdobiące dziesiątki wydań przewodników po Wiecznym Mieście były przeważnie ubogie. Człowiek późnego renesansu i baroku niewiele miał podstaw do tworzenia wyobrażeń geograficznych. Tak niewiele, że trudno nam sobie to dziś odtworzyć w wyobraźni. Gdy obecnie zachęcają nas do podróży barwne prospekty turystyczne, trzysta i czterysta lat temu kusiło raczej nieznane —nieznane w stopniu dziś już niewyobrażalnym.
Takie przeciwstawienie nie jest jednak oczywiste i może łatwo wprowadzić w błąd. Lektura wspomnień z podróży wskazuje, że wiedzę i doświadczenia pokolenia przekazywały następcom; podróżni rzadko zdradzali szczere zdziwienie, nieczęsto skłonni byli zestawiać kraje odwiedzane z rodzinnym.(Większość z nich jeździła zresztą utartymi szlakami, zdążając do miast wielkich i sławnych, do szkół i na uniwersytety, tam gdzie ponoć najlepiej się uczyć języka, fechtunku czy eleganckiej jazdy konnej.) Często chciano raczej potwierdzić ugruntowane opinie niż szukać niezwykłych wrażeń i nowych doznań. Nie powinno to zrażać badacza ani czytelnika, dawny stereotyp bowiem, w równym stopniu co nowatorska myśl i obserwacja, jest elementem naszego dziedzictwa, tworem kultury, nauczycielem pokoleń.
Szczęśliwie jednak - jak już wspomniałem i jak postaram się wykazać w ostatnim rozdziale - podróżnych o bogatszej osobowości przeżycia podróży skłaniały do refleksji; niemało takich wędrowców spieszyło zanotować swe myśli, niekiedy dbając, by ukazały się drukiem. Jest główną tezą tej książki, że poznawanie świata — choćby tylko w jego europejskiej części — stało się w omawianej epoce potężnym impulsem intelektualnym, działającym równolegle do przewrotu, jaki spowodował wynalazek druku.
W kolejnych rozdziałach omawiam problemy dotyczące ludzi podróżujących, warunków podróży, bądź odwiedzanych krajów. Ponieważ wypadało zrezygnować z układu chronologicznego - ograniczając się do zaznaczania, o jakich latach w danym momencie mowa
- chcę na wstępie podkreślić znaczną ewolucję, jaka zaszła w toku omawianych tu dwustu lat.
Otóż od połowy XVI wieku rozwinął się literacki genre opisu podróży.
W wieku XV/XVI pisano zazwyczaj zwięźle (choć powstało też kilka obszernych opisów pielgrzymek do Ziemi Świętej, obejmujących niekiedy cały Lewant). Większość autorów zadowalała się wyliczaniem mil dzielących odwiedzane miejscowości - pokonywane dystanse sprawiały im niewątpliwą satysfakcję. Notatki były zwięzłe, stereotypowe.
Na przełomie XVI i początku następnego stulecia pisano już z większą łatwością, niekiedy bardziej osobiście. Powstał już rynek książki podróżniczej, o czym świadczą ogłoszenia zamieszczane przy publikowanych opisach. Do mnie jednak najsilniej przemawia opowieść z roku 1582, którą przytacza w swym pamiętniku kupiec z Ulmu Hans Ulrich Krąfft. Po powrocie z podróży na Bliski Wschód, gdzie go przez kilka lat więzili Turcy, przybył do Opawy na Morawach i zamierzał się tam ustabilizować, korzystając z propozycji posady księgowego miejskiego. W trakcie jego rozmowy z burmistrzem wszedł do izby pisarz miejski, przynosząc „pana doktora Leonharda Rauwolfa drukowany opis podróży (który dopiero w tym roku wyszedł) i pyta, czy to czytałem i czy jestem tym-Krafftem, o którego tam chodzi. Kiedym potwierdził, miał on w tajemnicy powiedzieć staremu panu (o czym dowiedziałem się później): »panie, obawiam się, że ten Krafft u was długo nie wytrwa; to szlachetny, bywały Szwab i znakomity lekkoduch*". Miał oczywiście rację, a dla nas ta scenka jest ilustracją, z jakim zapałem i uwagą czytano relacje z podróży.
Około połowy XVII stulecia pojawia się nowy styl podróżowania
- Anglik Richard Lassels utworzył dlań określenie Grand Tour. Była to wielka, okrężna podróż po Europie, obejmująca Niderlandy, Francję, koniecznie Włochy, także zachodnie kraje Niemiec W XVII stuleciu taka podróż stała się stałym elementem wykształcenia młodych arystokratów, ale i szlachciców oraz zamożnych mieszczan, zwłaszcza z Wielkiej Brytanii, Niderlandów, Skandynawii, Niemiec. Odbycie taldef podróży, poznanie „cudzych krajów'', stawało się tam warunkiem awansu w karierze urzędniczej. Również i w wojskowej, młodym bowiem ale poważnym turystom zalecano poznawanie zagranicznych twierdz i arsenałów. Francuzi i Włosi także poznawali „cudze krajfe', jednak z mniejszą jakby intensywnością; Hiszpanie znacznie