dlaczegóż nie mają tu odżyć te metody walki, jakie znamy z tragedii Juranda ze Spychowa?
Dlaczego te rzeczy nie wychodzą na jaw, dlaczego nie uderzą protestem w senne kuluary genewskie? Dlaczego? po prostu dlatego, że ludność polska Gdańska wie dobrze, bo z doświadczenia lat dwunastu, co to wszystko jest warte. Nie pomoże nic na to Komisariat Generalny, nie wie o tym nic Wysoki Komisarz, niewiele o tym wiedzą szerokie rzesze w Rzeczypospolitej. U nas właściwie — śmieszne to mówić — przywykliśmy już do tego wszystkiego, co jest chlebem powszednim Polaków, Przywykli do niego i oni. Więc wolą nie skarżyć się, by nie narażać się na tym większe represje, a czasem - bo się wstydzą. Wielokrotnie byli i tacy, których zmuszano do tego, by wznosili okrzyki hitlerowskie. Zapewne byli i tacy, których do tego nie zmuszano. Ci nie mogą się skarżyć.
Przy samym końcu tego wieczoru powiedziałem, kim jestem. Powiedziałem, że trzy pisma w Rzeczypospolitej będą o tym wiedzieć, co mi mówiono. Wówczas powiedziano mi ni mniej ni więcej, tylko tyle: „niech pan nie mówi nic. To będzie jeszcze gorzej”.
A jednak mówię. Dla tych, co mi opowiadali, zrobiłem jedno: najzmyślniejszy agent śledczy nie dojdzie z mego reportażu, gdzie, u kogo i z kim odbyła się owa rozmowa. Ślady zostały zatarte. Ślady te odnajdzie każdy Polak, który, przybywszy do Gdańska, zechce, jak ja, szukać prawdy o naszym położeniu. Wówczas może przeżyć niejeden taki wieczór skarg, a jeśli będzie dobrze się wypytywał i wywiadywał, to wtedy ujrzy, jak
r><»
przemyślnie pieczęcie milczenia umie kłaść na usta przymus administracyjny. Wówczas nie „spowszednieją” mu skargi gdańskie, wówczas nabiorą dlań dzisiejszego sensu słowa o długich nocnych rodaków rozmowach. Wówczas historią sprzed lat półtora tysiąca nie będą dzieje katakumb.
57