V ODERWANIE DYSKUSJI OD ŻYCIA
ny skupiające się głównie w Rzymie; tu królowała najpierw Imperia, oddająca się także poezji i muzyce, a potem Tullia d’Aragona. Drugim takim skupiskiem wytwornych kurtyzan była Wenecja2.
Przerost zainteresowań intelektualnych. O ile jednak aż do schyłku XV w. zebrania i dyskusje, prowadzone w dobie intensywnej budowy podstaw nowoczesnej kultury, upiększały życie czynne, wzbogacały je i pogłębiały — o tyle|od schyłku XV w. zrywały często z tym życiem, zatracały związki z otaczającą, coraz groźniejszą dla całości społeczeństwa rzeczywistością. W niejednym wypadku były one teraz znamiennym wyrazem ucieczki arystokratycznych „pięknoduchów" od ich otoczenia w dziedzinę wytwornej zabawy, pustego teoretyzowania, bezpłodnej ^erudycji. Była to zazwyczaj tylko snobistyczna uprawa ,^ztukL_dla sztuki" j Dyskusja na mniej lub więcej oderwane od życia tematy stawała się celem jedynym, samym w sobie. Rozstrzygały w niej argumenty, przykłady i ustępy czerpane z lektury, zwłaszcza z antycznych autorów — a nie ze współczesnej, otaczającej rzeczywistości.
Z takiej właśnie atmosfery, z takich środowisk i dyskusji wyłonił się szereg moralizujących, plato-nizujących, petrarkizujących, estety żujących sze-snastowiecznych traktatów i dialogów. Do najwy-
f Sporo wiadomości o wychowaniu i wykształceniu kobiet łoskich w dolaie renesansu podaje Burckhardt V, 6 i w ane-
bitniejszych autorów należą tu: P. Bembo, G. Della Casa, A. Firenzuola, G. B. Gelli a zwłaszcza B. Ca-stiglione.
/Od schyłku wieku XVI używanie życia a potem sztuka i nauka niemal bez reszty pochłaniają najlepsze siły włoskiego społeczeństwa/
W dosycie wyrafinowanej kultury mieszczańskiej i dworskiej, w przepychu i blasku książęcych pałaców, wśród zabaw i uroczystości, wobec niesłychanego rozwoju malarstwa, rzeźby, poezji i muzyki, rozkwitu sławnych akademii i uniwersytetów, które przyciągały cudzoziemców z odległych krajów — zapamiętały się niejako najwyższe, najbardziej odpowiedzialne za współczesność i najbliższą przyszłość grupy tego społeczeństwa, prze-oczały nazbyt łatwo istnienie klas, które wegetowały poza obrębem tych świetności. Zatracały swój dawny, zdobywczy rozpęd, swoje zdrowe poczucie rzeczywistości. Gnuśniały w dobrobycie i zbytku, zasklepiały się w partykularyzmie, w egoizmie klasowym. Ku niebu wznosi się właśnie wtedy olbrzymia kopuła kościoła św. Piotra, symbol ziemskiej potęgi papieży, a równocześnie w proch poniżenia i obcej niewoli padają jedno za drugim świetne, podziw całej Europy budzące, a ongiś wolne miasta, państwa i państewka włoskie.
Dostrzegają to zbyt późno najbystrzejsi, na godność narodu, na dobro całości najwrażliwsi. Dają temu tu i ówdzie stłumiony wyraz w poezji, nawet w plastyce („Noc" Michała Anioła i jego