SSi- RICHARD OHMANN
wą do przyjęcia z moralnego punktu widzenia — w przeciwnym bowiem nie-sonteJonowałoby się zachowanie niemoralne «lub kusiłoby się do ńfego rozmówcę, zamiast po prostu zaoferować mu neutralny środek do osiągnięcia celu. Tak więc wiem^atprasza.,g^y.tę)nKł;a do zbudgwa-nia i zaakceptowania,, systemu.społecznego, w- którym * tortura- Jest* zaaprot bawana-jako riect-norma 1 nar-— w raeczywiatości^jako-normalny-sposób postępowania —-prtynajmniej^w czasie-wojny.—Poeta -spodziewa się pęiywiścia^io^czytelnik odmówi dopełnienia -tego.aktu; w ten-*sposób funkcjonuje. konia^tego^wierszarAle nie ima sposobu uchylenia się od wyboru politycznego i moralnego. Czytelnik albo musi spełnić ten akt, albo odmćwić, przyjąć lub odrzucić istnienie świata tortur.
-Wiersz ten wymaga-jeszcze da'lszej-reakcji (politycznej od czytelnika
amerykańskiego w 1973 r. Przekonuje on, że wycofanie się ze społeczeństwa implikowanego przez fikcyjny akt mowy pociąga za sobą wycofanie się z amerykańskiej -umowy społecznej przynajmniej w tym stopniu, w jakim obejmuje ona wojnę wietnamską l „rozciąganie Wietnamczyków?’. Kaidy mole sobie wyobrazić różnorodne taktyki, jakie rozmaici czytelnicy mogliby zastosować, by poradzić sobie w tym kłopotliwym położeniu. Wątpliwe jednak, czy którakolwiek z tych strategii byłaby apolityczna. Moim zdaniem to samo dotyczy wiersza Yeatsa i wszystkich innych, choć zazwyczaj decyzje polityczne, których wymaga wiersz, mniej bezpośrednio sprzęgają się z tymi, na które natrafiamy poza wierszem.
W ostatnio opublikowanej znakomitej książce o poezji politycznej Thomas Edwarda dowodzi, że udany „wiersz publiczny” zależy od zdawania sobie sprawy, że nie wolno nam uczynić prostego wyboru między tym, co prywatne, a tym, co publiczne, że polityka opanowuje wszystkie zakamarki naszego życia. Edwardę sam nie jest pewien, czy takie stanowisko jest właściwe i czy mógłby zaiakceptować aforyzm Gotfryda Kellera „wszystko jest polityką” **. Sądzę, ie biorąc za punkt wyjścia charakter mowy i działania, można przeprowadzić przekonywającą argu-mentację za tym, ie w literaturze rzeczywiście wszystko jest polityką, pod warunkiem że sprzeciwimy się nieusprawiedliwionemu wnioskowi, te literatura nie zawiera nic p ozo polityką.
Myślę również, kż z mojego wywodu wynika, że«uczestnk$twouczylel-ników w mimesis będzie się Odpowiednio różniło.-Kaidy czytelnik-przynależy-do określonej * płci,—klasy społecznej,‘-rasy/^nur określony wiek, dochód,.osobistą -d-społecmą-przeszłość.. Takie rzeczy mają -wpływ na politykę. Nie wystarczy powiedzieć; „No dobrze, afle czytelnik powinien dążyć do wzniesienia się ponad te szczegółowe okoliczności, gdyż ograniczają one jego przeżycie wierhza”. Jeśli literatura i mimesis funkcjo-
° T, TL Edward*, Imapinatłon and Power: A Study oj Poetry on Public Themej. New York 1871, t. *14—225. ,
nują w sposób zgodny z moją teorią, przekroczenie polityki oznacza za* płacenie zbyt wysokiej ceny. CzytiłlnilULiai<pujący tyle miejsca w większości prac z zakresu teorii i dydaktyki literatury jest kimś, kto w czasie czyUawa .zaprzecza ..swemu * własnemu przeżyciu i bydu-w^ieoe. Próba zbudowania-,,świata gdzie -indziej11, jaśc dowodzi Poirier w innej swej książce, nie może się udać. Zachowywanie •nadziei, że tak może być. szukanie w literaturze dziedziny wolnej od pozbywania aię naszych własnych, nieprzewidzianych ewentualności, jest nie tylko pozbywaniem się części naszej osobowości, ale W odrzucaniem wiersza, który napisał poeta, oraz podstaw społecznych samej mowy. PrawiaJkaidyoie^zgodzi, że idealny czytelnik to nteosiąga4na fikcja. Myślę, że wysiłek włożony ~w~próbę -określenia w przybliżeniu'takiego czytelnika- jest wysiłkiem zmarnowanym.
Trzy przykłady. Wintera miał rację, kładąc nacisk na etyczność literatury, jednak niezrozumienie przez niego jej polityczności doprowadziło do absurdalnego zjawiska, w' którym przekazuje on swe indywidualne nastawienia nie jako oparte <n& polityce preferencje, które należałoby dyskutować w kategoriach politycznych, lecz jako obiektywne sądy, które mają być zaakceptowane przez wszystkich u odpowiednio wyrobionej,wrażliwości. Po drugie, chociaż ogromnie cenię Ftsha za to, że skupił się na problemie zaangażowania czytelnika w Raju utraconym, myślę, że jego sposób przedstawienia czytelnika w kategoriach pierwszej osoby liczby mnogiej często wprowadza w błąd. Twierdzi on np., że przy końcu tego utiworu
schodzimy z wyżyn wyobraźni, z tego totalnego, samounioestwUjącego się związku z BoskoŚcią, aby na powrót wejść w nurt czasu. C~) Rozbite obUcu prawdy zostało zatrzymane w procesie przeżywania wiersza, a właściwie poprzez przeżywanie wiersze, co przy naszej współpracy gowołi (| czasami okrężnie) oczyszcza nasz przebłysk intelektualny, tak że Jest jeszcze hardział proporcjonalne do prawdy stanowiącej obiekt tego poznanieM.
Tak jak Tonto odpowiedział Lone Rangerowi, gdy został otoczony ' "przez wrogich Indian, „Co rozumiesz przez »my« biały człowieku?". Użycie przez Fisha słów „my” i „nasze” ora* takięh wyrąpfcń jak „totalny i samounicestwiający się związek z Boskością" i „przeżycie Wtersaa", które pozbawiają przeżywającego jego indywidualności ęrn implikują, jakoby związek z Boskością był właściwą reakcją każdegę czytelnika — takie więc użycie słów przez badacza jeśt może grygodne, ale sztucznie .przemilcza ono prawdę o rzeczywistych czytelnikach.
Mój trzeci przykład: analizując Kochanka Lady Chafterley, Wayne
i-;£. *• Zob. dobre omówienie kategorii Nauczyciela i Studenta otaz innych idealnych czytelników w B. Harold, Beyond Student-Cen tered Tupching. „College Engllih”, 34 (1871—1973). a. 200—212.
M P l * h, op. cit, s. 330—331.