zbrodni. Zażądali więc od Jazona, aby ożeni! się z kimś innym i nadal pozostał ich królem. Zgodził się, pod warunkiem, że darują Mcdei życie.
— Przysięgałeś na wszystkich bogów zawsze być moim mężem — przypomniała mu Medca.
— Bo nie wiedziałem, że jesteś truciciel ką — odparł Jazon. — Lepiej uciekaj stąd szybko! Jeszcze Koryntianie zmienią zamiar i ukarzą dę. Ja zaś ożenię się z księżniczką Glaukc 1
Złotą koronę i długą, białą suknię przesłano księżniczce Głaukc.
— Oto ślubne prezenty od bogini Hery — powiedział goniec, który je doręczył.
Lecz dary te pochodziły w istocie od Mcdei. Gdy tytko księżniczka Głaukc włożyła na siebie koronę i suknię, buchnęły płomienie i żywcem ją spaliły. Zajął się od nich cały pałac, goście weselni spłonęli odcięci ogniem. Uratował się tylko Jazon.
Medca uciekła i wyszła później za mąż za króla Aten Egcusza, o czym zresztą była już mowa. Bogowie olimpijscy wyklęli Jazona za to, że złamał dane Mcdei słowo. Utracił tron, błąkał się wynędzniały po Grecji, unikali go dawni przyjaciele. Powrócił na starość do Koryntu. Ubrany w żebraczy strój, zasiadł w cieniu twego statku i wylewał łzy na wspomnienie swej dawnej chwały. ^Argo” przechylił się na dziób i zabił go. Ale Dzcus nastawił ster statku wprost do nieba i stał się on konstelacją gwiazd.
Niemało królów chciało żenić się z Alkestis, córką króla Pelia-sa. Na krótko przed powrotem Argonautów do Jolkosu Pelias obwieścił, żc wyda ją za tego, który zaprzęże do rydwanu lwa oraz dzika i wykona honorową rundę wokół miejscowego toru wyścigowego.
V tej sytuacji król Admct posłał po boga Apolla, który przebywał u niego w niewoli, ukarany za wymordowanie cyklopów.
— Czy dobrze cię tu traktowano, mój Apollo? — zapytał go.
— Naprawdę, nic mogę narzekać, Wasza Królewska Mość — rzekł Apollo. — Inni śmiertelni królowie z pewnością obarczyliby mnie różnymi odrażającymi zajęciami, żeby pokazać, jacy są ważni. Lecz ty byłeś mi bardziej przyjacielem niż panem.
— Myślę, że wobec tego mogę cię prosić o pewną specjalną przysługę?
— Ależ oczywiście!
— Udaj się ze mną do Jolkosu, żeby pomóc mi ujarzmić i zaprząc dzika i lwa do mojego rydwanu.
— Zrobię to z prawdziwą przyjemnością 1
Apollo wziął ze sobą do Jolkosu lirę. Zagrał na niej tak upojnie, żc dzik stanął z rozdziawioną gębą i słuchał, a lew mruczał z zachwytu jak kot. Admctowi łatwo już przyszło zaprząc obydwu do rydwanu i powozić nimi.
Następnego dnia Admct poślubił Alkestis, ale jakoś zapomniał o złożeniu z tej okazji ofiary Artemidzie, siostrze Apolla, co jej się słusznie należało. Artemida, by go ukarać, zmieniła Alkestis w dłu-