Antek milczał.
| Tu tirugtt nazywa alę be, Powtórz, orfie.
Antek anown milczał.
- Powtórz, orfie, bel
- Albo In głupi! — mnikiu|ł chłopiec, dobrać pamiętą)nCl« H w nikole becyyd ntc wolno,
— Co. hultąju Jakiś. jeaterf hardy? Nn rozgrzewkę!
I anowu rl sami co pierwej koledzy pochwycili go, położyli, i 8 nauczyciel Udzielił mu taką sumą liczbę prętów, ale Już i 1 upomnieniem:
— Nie bądZ hardy!... nic bądi hardy!...
W kwadratu* póZnlej zaczęła się nauka oddziału wyższego, 1 a niższy poacedł na rekreacją, do kuchni profesora. Tam Jedni ■ g|| dyrekcją gospodyni skrobali kartofle, drudzy nosili wodę, 1 inni pokarm dla krowy, 1 na tym ząjęclu upłynął lm czas do I południa.
Kleiły Antek wrócił do domu. matka zapytała go:
— A co? ucsyłcrf się?
—* Uczyłem.
—■ A dostałeś?
— Ol I Jeszcze Jak! Dwa razy.
—* Za naukę?
— Nie. Ino na rozgrzewkę.
— Bo widzisz, to początek. Dopiero później będziesz brał I 1 za naukę! — pocieszyła go matka.
Antek zamyślił się frasobliwie.
.Ha. trudno — rzekł w duchu. —* Bije. bo bije. ale przynąj* I mniej pokaże, jak się wiatraki stawiają.**
Od tę) pory dzieci najniższego oddziału uczyły się wciąż I czterech pierwszych liter, a potem szły do kuchni i na podwó- I rze pomagać profesorskiej gospodyni. O wiatrakach mowy nie I było.
Jednego dnia na dworze mróz był lżejszy, profesorowi także I Jakoś serce odtajało, więc chciał wytłumaczyć najmłodszym I swoim wychowartcom pożytek pisma.
— Patrzcie, dzieci — mówtł pisząc na tablicy wyraz d o m I || J^kn to mądra rzecz pisanie. Te trzy znaczki takie małe
I tak niewiele miejsca zajmują, a Jednak oznacząją — dom. Jak tylko na ten wyraz popatrzysz, to zaraz widzisz przed
j cały budynek, drzwi, okna, aleri, izby, piece, ławy, ob-00/0 nB Arianach. krótko mówiąc
raay
widzisz dom ze wszy-
,m, co IB B nim znajduje.
$ ^fllek przecierał oczy, wychylał się, oglądał napisany na hjicy wyraz, ale domu żadnym sposobem zobaczyć nie mógł. peszcie trącił swego sąsiada 1 spytał:
_ Widzisz ty tę chałupę, co o nie) profesor gadają?
Mlc widzę — odparł sąsiad.
_ Musi to chyba być łgarstwo! — zakonkludował Antek. Ostatnie zdanie usłyszał nauczyciel 1 krzyknął:
— Jakie łgarstwo? Co łgarstwo?
— A to, że na tablicy Jest dom. Przecie tam Jest Ino trochę kredy, ale domu nie widno — odparł naiwnie Antek.
Nauczycie] porwał go za ucho 1 wyciągnął na środek szkoły.
— Na rozgrzewkę go! — zawołał, l znowu powtórzyła się z najdrobniejszym 1 szczegółom i dobrze Już chłopakowi znana ceremonia.
Ody Antek wrócił do domu czerwony, spłakany 1 Jakoś nie mogący znaleźć miejsca, matka znowu go zapytała:
— Dostałeś?
H A może matula myślą, że nie? — stęknął chłopiec.
H Za naukę?
— Nie za naukę, ino na rozgrzewkę!
Matka machnęła ręką.
9 Hal B rzekła po namyśle — musisz Jeszcze poczekać, to ci fam kiedy dadzą 1 za naukę.
A potem dokładając drew do ognia na kominie, mruczała sama do siebie:
— Tak to zawsze wdowie 1 sierocie na tej ziemi doczesnej. Żebym Ja profesorowi miała dać z pół rubla, a nie czterdzieści groszy, to by ml chłopca od razu wziął. A lak baraszkuje sobie z nim, i tyle.
A Antek słysząc to myślał:
INo, not Jeżeli on tak baraszkuje ze mną, to dopiero będ*fc\
Jak mnie uczyć zacznie!**
Na azczęście czy nieszczęście obawy chłopca nie imab ^ nigdy ziścić.
Jednego dnia, było to Już we dwa miesiące po wafąiMenm Antka do szkoły, przyszedł do Jego matki nauczyciel t po »*v ktych przywliaulach zapytał: