o sobie biednym też rzec muszę: Zbito mnie, niby w rzece płótnp. Na goło. drągiem... Na mą duszę. Tę kaiń któż zjednał mi okrutną. leśli nie Kasia czarnooka?
Wzięły po grzbiecie y kompany. Ciurkiem płynęła tam posoka... Szczęśliw, kto nie zna, co te rany!
Lecz iżby przez to żaczek młody Dzierlatki młode miał ostawić,
Nie. choaaby go. łbem do wody, lak czarownika miano spławić, Słodsze mu niż zbawienie własne! Ba. wierzy im ii obłąkany:
Czarne brwi mają czy też jasne... Szczęśliw, kto nie zna, co te rany!
LXV
Gdyby ta, któreym niegdy służył Z wiernego serca, szczerey woley, Przez którą'm tyle męki użył Y wydrpiałem moc złey doley, Gdyby mi zrazu rzekła szczerze,
Co mniema (ani słychu o tem!),
Ha, byłbych może te więcierze Przedarł y nie lazł iuż z powrotem.
Co bądź iey icno kładłem w uszy, Zawżdy powolnie mnie słuchała -Zgodę czy pośmiech maiąc w duszy -Co więcey, nieraz mnie cirpiała, Iżbych się przywarł do niej ciasno
Y w ślepka patrzał promieniste
Y prawił swoie... Wiem dziś iasno,
Ze to szalbierstwo było czyste
■H umiała przeinaczyć, Siła mnie, niby przez czary,
Jf S człek zdołał się obaczyć, ■ zrobiła popiół szary; triTużel rzekła, ze to ziarno,
S czapkę, że to hełm błyszczący, v tak zwodziła mową marną, ^odniczem słowem rzucaiący...
Na niebo, że to misa z cyny, obłok, że cielęca skora,
Ka ranek, że to wieczór siny,
Ma głąb kapusty, że to góra;
Ka stary fuzel, że moszcz młody, Na świnie, że to młyn powietrzny, Na powróz, że to włosek z brody, Na mnicha, że to rycerz grzeczny..
LXIX
Tak moie oto miłowanie Odmienne było y zdradliwe:
Nikt tu się ponoś nie ostanie,
By zwinny był iak śrybło żywe; Każdy, ścirpiawszy kaźń nieznośną, Na końcu będzie tak zwiedziony lak ia, co wszędy zwą mnie głośno: „Miłośnik z hańbą przepędzony.”
LXX
Precz od się ścigam iuż Amory, Plwam na obłudne te nadzieie; Mógłby człek skąpiec oney pory, Ni ie to ziąbi ani grzeie.
33