1
Nic czczono by mnie, iestem pewny.
Tak szczodrze w iatce oney wodą. Rozumiesz te figielki? ano.
Skoro na głupie osądzenie Homilie te mi odśpiewano.
By łże czas wtedy na milczenie?
Czyś myślał wręcz, iż się nayduie W tey główce tyle przytomności.
By \\ sam czas wrzasnąć: „Appeluię”? Owo tak, proszę Ich Miłości,
Mimo iż niezbyt dufny w sobie,
Gdym przed regentem to rzeczenie: „Masz dyndać!", slychnął, w oney dobie By łże czas w tedy na milczenie?
Przesianie
Xiążę. gdybyeh miał w gębie skobel, luż bylbych, krukom na pieczenie, Zawisnął iak ten straszy-wróbel: Byłże czas wtedy na milczenie?
ROZPRAWA
SERCA Y CIAŁA W1LONOWEGO W KSZTAŁCIE BALLADY
— Ko się odzywa?
— Ja.
— Któż?
— Serce twoie,
Co ledwie trzyma się na nitce kruchey. luż nie mam siły, tchu: dychnąć się boię,
Kiedy cię widzę, iak spuściwszy słuchy,
Wszyłeś się w kącik, na kształt biedney psiny.
— Cóż mię tam pędzi?
— Twe szalone czyny.
— Y co ci o nie?
k ~ Trawią mnie zgryzotą.
„ Dayże mi pokój!
~ Nie!
— Uźrzysz y inne.
- Kiedy?
— Gdy miną mi lata dzicinne.
, Nic iuż nie mówię.
— Y nie stoię o to.
.. Qo ty zamierzasz?
— Zostać tęgim człekiem.
i Masz lat trzydzieści.
— Y muł tyleż żyie.
, Czy to dziecięctwo?
— "Nie.
Chwyta się ciebie?
— Dur tedy z wiekim — Którędy?
— Za szyię.
_ Nic nie rozumiem.
— Owszem: muchy w mleku, Ot, białe, czarne, tak iest y w człowieku.
- To wszytko zatem?
— Y cóż chcesz? Z ochotą,
Jeśli nie dosyć, rozpocznę na nowo.
- Zgubiony iesteś.
— Trza nadrabiać głową.
- Nic iuż nie mówię.
- Y nie stoię o to.
- Mnie żal, a tobie boleść y cirpienie.
Gdybyś był głupkiem, gdyby pałką biedną,
Nalazłbyś dla się ieszcze wymówienie:
Piękne czy szpetne, nie dbasz; to ci iedno.
Albo masz głowę twardszą niż kamienie Lub od czci wolisz karmić się sromotą!
Coż na te racye rzeczesz mi, lichoto?
- Wszytko się skończy, gdy mnie ziemia schowa.
- Co za pociecha! ha! mądra wymowa!
Nic iuż nie mówię.