szampon i czułam, jak bardzo mi ciąży, jakby nic należała do mnie. Mocno ścisnęłam rękami skronie myśląc, że może uszkodziłam sobie mózg.
Po zawinięciu włosów w pomarańczowy ręcznik, doszłam do sypialni, zataczając się jak j>ostrzclony człowiek. Czułam się bardzo dziwnie i ledwo dotarłam do łóżka.
— Wyglądasz jak szach Persji! — orzekła Colette podłączając swoją suszarkę do kontaktu w rogu. Miała na sobie ciemnozielony mundurek niedzielny i prześwitującą białą bluzkę. Jasne włosy wchodziły jej do oczu.
— Paliłaś?
— Nic twój interes, matko przeło/onj
— Tylko pytałam
— A ja tylko odpowiadam
— Okay. W porządku — dałam za wygraną i usiadłam na łóżku próbując masażu jako środka przywracającego czucie w głowic.
— Jeśli już musisz wiedzieć to dzwoniłam do domu.
— 1 co, wszystko u nich w porządku?
— Oczywiście, że w porządku! — Colette odsunęła włosy z twarzy i stała sztywno wyprostowana. Wyglądała jak wolne i dzikie stworzenie. — Johnny ma nowy motor. Wszystko to brzmi bardzo zachęcająco. Nic mogę się już doczekać ferii, żeby go zobaczyć!
Poczułam się okropnie, bo też mogłam czekać na przerwę międzysemestralną. Mogłam czekać na spotkanie z matką. Ale nie mogłam znieść myśli, że będę wtedy bez Colette. A ona przyglądała mi się teraz przez chwilę. Chciała się upewnić, że jestem naprawdę zazdrosna.
— Podejdź bliżej okna, to wymodeluję ci włosy — zdążyła powiedzieć, nim oszalałam do reszty. Chwyciła mnie za rękę i lekko ją ścisnęła. Wyłączyła suszarkę z kontaktu i przesunęłyśmy grzebienie na parapet. — Twoje włosy pięknie pachną — stwierdziła, wąchając Je. — Czym?
— To zimna woda i Sunsilk — odpowiedziałam przypominając sobie o przeżytym łiorror/c.
— Powinnaś spróbować Milk Plus Slx. Jest niewiarygodnie fantastyczne.
Colette suszyła mi włosy swoją metodą z dołu do góry przez kilka minut. Naprawdę się tym przejęła. Delikatnie muskała moją głowę.
I co jakiś czas kierowała mi suszarkę z gorącym i zimnym powietrzem na szyję. Kiedy to robiła, podskakiwałam i piszczałam. Czułam się wtedy bardzo głupio. Gdy s ko liczyła, mogłam dopiero podnieść głowę, a wtedy suche, miękkie włosy opadły mi na twarz.
— No i jak? — spytałam.
— Niesamowicie, skarbie, po prostu niesamowicie! — orzekła, lekko je czesząc. Jeszcze dłuższą chwilę przeciągała grzebieniem po moich włosach, a czasem podnosiła grzebień i pozwalała im swobodnie opadać. Stwierdziła też. że się elektryzują.
— Zawsze chciałam mieć długie włosy — dodała zadowolona, że przynajmniej ja mam długie.
Słońce świecące przez okno oblewało mi skórę. Poczułam się śpiąca. Colette tak dclikauiic mnie czesała, że wydawało się to prawie nierealne. Oparłam się o nią i zamknęłam oczy.
Wyskoczyłam jak z. procy, gdy rozległ się głos Cołm. Głośny i okropny: — Natychmiast zostaw jej włosy. Colette MacSwccncy! A ty. Grace Jones, przestań mieć taki głupi wyraz twarzy'. Wyglądasz jak ktoś po kuracji elektrowstrząsami!
Matka Cołm kiwała się do przodu i do tyłu na czarnych obcasach, które najbardziej ucierpiały na jej oburzeniu.
— Tak jest, matko Cołm — powiedziała Colette przedrzeźniając ją. Podniosła grzebień, szczotkę i dwa lustra, których używała, żeby mi pokazać tył głowy. Kiedy szła do swojego łóżka, bez skrępowania przedrzeźniała Cołm. jej kaczy chód i wysuwanie dolnej szczęki.
Chciałam pójść za nią, ale matka Cołm schwyciła mnie za ramię.
— Co masz pod mundurkiem?
— Bluzkę, proszę matki.
— Według mnie wygląda to na górę piżamy!
— Już zdejmuję — powiedziałam błagając w duchu, żeby sobie poszła.
— Cóż, nie wiem, skąd cię wzięła twoja matka. Jest najbardziej elegancką kobietą, jaką kiedykolwiek widziałam, a ty wyglądasz jak
włóczęga...
— Przykro mi, matko.
— Wcale nic wierzę, że jest ci przykro. — Matka Cołm dalej stała 2e złożonymi rękami. — Biedna ta twoja matki, to wszystko co inogę Powiedzieć... — zaznaczyła jeszcze. — A teraz odejdź i porządnie się ubierz.
-37-