146
146
JOHAN HUIZINGA
. > wszelkiej!
Element ostatni, „dowcip" zabawy opiera się wszelkiej uaiafi'aardigheid 1 logicznej interpretacji. Wyraz holenderski oznaczający dowcip
"r°d“> . ale riwnież „Motę", j w le„ sposób nlejako daje świadectwo, ze uaicj wstecz me można już prześledzić tej sprawy. Ta niemożność wywodu nigdzie mc została we współczesnym naszym poczuciu języka wyrażona równie trafnie, co w angielskim fan, wyrazie, którego potoczne znaczenie jest jeszcze dość młode. Język francuski nie ma, rzecz osobliwa, ekwiwalentu dla tego pojęcia. A przecież właśnie ten element określa istotę zabawy. W zabawie mamy do czynienia z rozpoznawalną od razu i dla każdego, bezwarunkowo pierwotną kategorią życiową, z pewną całością, o ile w ogóle istnieje coś, co na taką nazwę zasługuje. Musimy starać się rozpatrzyć i ocenić to jako całość.
Realność zabawy, dostrzegalna dla każdego, obejmuje zarazem świat zwierząt i świat ludzi. [...] Zabawa nie daje się negować. Negować można wszystkie niemal abstrakcje: prawo, piękno, prawdę, dobro, ducha, Boga! Powagę można negować, zabawy nie można.
Wraz z zabawą poznajemy jednak, czy chcemy tego, czy nie — ducha. Zabawa nie jest bowiem substancją, niezależnie od tego, na czym właściwie polega jej istota. Już w świecie zwierząt przełamuje ona bariery istnienia fizykalnego Rozpatrywana z punktu widzenia świata rozumianego jako zdeterminowany w czystym oddziaływaniu sił, stanowi w najpełniejszym znaczeniu tego słowa superabundans, zbyteczny nadmiar. Dopiero dzięki wpływom ducha, likwidują cym absolutną determinację, istnienie zabawy staje się możliwe, wyobrażaln i pojmowalne. Egzystencja zabawy potwierdza nieustannie, i to w sensie n i wyższym, ponadlogiczny charakter naszej sytuacji w kosmosie. Zwierzęta umiej1' igrać, a więc są już czymś więcej niż mechanicznymi przedmiotami Bawimy sie i wiemy, że się bawimy, a więc jesteśmy czymś więcej niż jedynie rozumnymi istotami, ponieważ zabawa nie jest rozumna. -
Zabawa jako czynnik kulturowy
Ten, kto skieruje spojrzenie na funkcję zabawy — nie na to, jak się ona przejawia w życiu zwierząt i w życiu dziecka, lecz na jej przejawy w kulturze —- ma prawo zaatakować pojęcie zabawy w tym miejscu, w którym uporała się z nim biologia i psychologia. Stwierdzi on, że zabawa jest wielkością daną kulturze, egzystującą przed samą kulturą, towarzyszącą jej i przenikającą ją od samego początku, aż po fazę, którą badacz sam przeżywa. Na każdym kroku zabawa ujawnia mu się jako specyficzna jakość działania, różniąca się od „zwyczajnego” życia. [...]
Wielkie pierwotne formy ludzkiego współżycia są wszystkie już przeniknięte zabawą. Weźmy np. mowę, to pierwsze i najwyższe narzędzie, jakie kształtuje
sobie człowiek, żeby móc się porozumiewać, nauczać, rozkazywać — mowę, za pomocą której rozróżnia, określa, stwierdza, słowem: nazywa, czyli unosi przedmioty w sferę ducha. Mowotwórczy duch, igrając, przeskakuje nieustannie od materii do myśli. Za każdym wyrażeniem, oznaczającym coś abstrakcyjnego, kryje się jakaś metafora, w każdej zaś metaforze tkwi gra słów. Tak tedy ludzkość stwarza sobie nieustannie na nowo wyraz dla egzystencji, drugi, wymyślony świat obok świata natury. Albo weźmy mit, który również stanowi obrazowe ukazanie egzystencji, lepiej tylko opracowane niż poszczególne słowo: poprzez mit człowiek pierwotny usiłuje wyjaśnić sprawy ziemskie i przez mit utwierdza przedmioty w sferze boskiej. W każdej z tych kapryśnych fantazji, którymi mit przyodziewa to, co istnieje, wynalazczy duch igra na skraju żartu i powagi.
I wreszcie rozpatrzmy kult: pierwotna wspólnota spełnia sakralne czynności, których celem jest zapewnienie zbawienia światu, swoje ofiary i swoje misteria pod postacią najczystszej zabawy, w najprawdziwszym sensie tego słowa.
Z mitu i kultu wywodzą się jednak wielkie siły napędowe życia kulturalnego: prawo i ład, komunikacja, wytwórczość, rzemiosło i sztuka, poezja, uczo-ność i wiedza. 1 one wszystkie tkwią więc również korzeniami swymi w gruncie zabawy.
Cel niniejszego studium polega na wykazaniu, iż możność rozpatrywania kultury sub specie ludi2, to coś znacznie więcej niż tylko retoryczne porównanie. Myśl ta bynajmniej nie jest nowa. Niegdyś już była ogólnie rozpowszechniona i popularna: w XVII wieku w czasach, gdy powstawał wielki teatr świecki. W świetnym szeregu od Szekspira i Calderona po Racine’a — dramat opanował literaturę tego wieku. Jeden poeta po drugim przyrównywał świat do sceny, na której każdy odgrywa swą rolę. Wydaje się, że przez to właśnie uznany został bez obsłonek zabawowy charakter życia kulturalnego. Lecz jeśli przyjrzymy się bliżej temu potocznemu porównywaniu życia do sztuki teatralnej, okaże się, iż wykoncypowane na platońskich zasadach nosi w sobie niemal wyłącznie tendencję moralną. Było ono po prostu odmianą starego tematu vanitas, smutnym westchnieniem nad marnością wszystkiego, co ziemskie, i niczym więcej. Fakt, iż zabawa i kultura istotnie są ze sobą splecione, nie był w tym porównaniu uznany albo też nie był w nim wyrażony. Teraz natomiast chodzi o to, żeby dowieść, że prawdziwa, czysta zabawa sama stanowi podstawę i czynnik kultury.
Zabawa jako samodzielna kategoria
Zabawa stanowi w naszej świadomości antytezę powagi. Przeciwieństwo to lównie nie da się na razie wywieść, jak samo pojęcie zabawy. Jeśli jednak przy-
Po łacinie, z punktu widzenia zabawy (przyp. red. tomu).