pracował kilka dni — po prostu padł bez sił na łóżko, tak doszczętnie wyczerpany, że, wystraszona, sprowadziłam natychmiast lekarza. Obejrzał, opukał, obadał i wreszcie zapytał: — Co się z panem działo, że pan się doprowadził dto tak groźnego stanu?
Przez trzy doby bez przerwy tańczyłem oberka,.— odpowiedział pacjent”.
Komentując te wspomnienia, Grzymała-Siedlecki pisze: „Mniejsza o to, w jakie osłupienie wprowadził biednego bre-tońskiego lekarzynę — ważne tli określenie: «tańczyłem bez przerwy*; nie: «opisywałem bez przerwy tańczących oberka na weselu*, lecz dokładnie: «tańczyłem». Miał to w rodzaju swojej twórczości, że co opisywał, to tym się stawał. Stawał się każdą swoją poszczególną postacią, osobiście przeżywał każdą opisywaną sytuację”^/
Na tym jednak me koniec. W podobny sposób utożsamia się Roy-mont z siłami -przyrody: „Jego temperament pisarski pra-cuje~źa wiatr, który huczy jesienią, ”za rodzajność ziemi [...]. W porównaniach czy bez porównań sprowadza Reymont żywioły natury do kształtów i funkcji człowieka by bezpośredniej odbyć za nich całą ich zaciekłość czy bujność, ich jęki i skargi, [...] by się za nich umęczyć lub nasycić szczęściem”1 2. ^—' Twórczość Reymonta wyrasta z olśnienia konkretną rzeczywistością codziennego ludzkiego bytowania. Czerpie z tej rzeczywistości i stara się oddać ją jak najwierniej, bez uproszczeń i schematyzacji. Ideałem pisarza jest nie produkowanie najlepszej choćby literatury, ale odtworzenie w słowie całego bogactwa doświadczeń zgromadzonych w ^tezpośredńich kontaktach z ludźmi, rzeczami, zjawiskami. „Każda postać Reymonta — mówi jego monografista Kazimiierz Bukowski — jest fizycznie dotykalna, każde opowiadane zdarzenie artystyczną transpozycją widzianej i przeżytej przygody. Życie odzwierciedla się w twórczości Reymonta w całej swej realnej
Twórczość ta była, jak to określa Grzymała-Siedlecki, „nie-uczona” i nie zrodziła jej żadna doktryna, nie była „owocem edukacji”3. Zrodziło ją gorące, żywiołowe rozmiłowanie się w urokach dotykalnej, uchwytnej zmysłowo rzeczywistości. Lange przypomina, że Ignacy Matuszewski miał kiedyś określić Reymonta jako „medium piszące" i dodaje od siebie: „Należy to brać nie w przenośna, ale dosłownie. Był pewien element bezwiedności *w jego sposobie tworzenia”*. Zdzisław Dębicki uzupełnia niecko te'uwagi innym bardzo istotnym spostrzeże-
19
A. Grzymała-Siedlecki: Niepospolici ludzie..., s. 263.
I a. Grzymała-Siedlecki: Ludzie i dzieła, s. 255—256.
A. Grzymała-Siedlecki: Ludzie 1 dzieła, s. 276—277.
* A. Lange: Pochodnie w mroku, s. 58.