cą przygięci do ziemi, niby te głazy polne omszali, surowi, kwardzi, nieprzystępni a mądtale, to się strzegli wymówić przed czasem i kołowali po miedżach sprawy, jako te zmyślne psy owczarskie, kiedy chcą owce zagnać we wrota”. (II, 109—110)
Rzecz oczywista, że w utworze zachowującym w znacznej mierze, jak to określa Krzyżanowski, charakter „podsłuchanej gawędy”, przenośnie i porównania muszą być czerpane ze strefy życia najbliższej bohaterom. Niemniej jednak podkreślić trzeba, że Reymont bliskość świata ludzi i przyrody bardzo mocno akcentuje, a nawet chwilami ich wzajemny stosunek przedstawia tak, jakby zachodziły one na siebie, przenikały się wzajemnie. Odwołajmy się w tym wypadku do tekstu i przypomnijmy sobie osobliwe przeżycia duchowe Antka, gdy pierwszy raz po wyjściu.z więzienia znalazł się wśród ojcowskich pól:
„Zdało mu się, jakoby -z tym wiatrem przewalał się po zbożach; jakby polśniewał mięciuśką, wilgotną runią traw; jakby toczył się strumieniem po wygrzanych piachach skroś łąk przejętych zapachem sianokosów; to jakby z ptakami leciał kajś wysoko, górnie nad światem i krzykał z mocą niepojętą do słońca; to znowu jakby się stawał szumem pól, kolebaniem się borów, siłą i pędem wszelakiego rostu i wszystką potęgą tej ziemi świętej, rodzącej w śpiewaniach i weselu. I sobą się wiedział, wszyćkiem się wiedząc zarazem...” (IV, 112—113)
Mamy tutaj stopienie się z naturą pr.Ły zachowaniu poczucia własnej odrębności osobowej. Zdarzają się jednak momenty, gdy człowiek odezłowiecza się, przeobraża w żywioł, jak np. roztańczony tłum na weselu Boryny.
Naturalizm żywił skłonność do ujmowania człowieka w kategoriach przyrodniczych. Przytoczone wyżej fragmenty świadczą również o biologicznej koncepcji życia ludzkiego u Rey-
monta. Łatwo jednak dostrzec istotne różnice. Biologizm Reymontowski nic nie ma wspólnego z fizjologią naukową, której przedłużeniem w dziedzinę sztuki miał być według Zoli jego roman experimental, rozwijający tak szeroko w cyklu Rougon--Macąuartów motyw dziedziczności. To, co nazwaliśmy wyżej telluryzacją chrześcijaństwa, wtopieniem go w prastarą tradycję religii opartych na kulcie żywiołów przyrody, oraz owo zacieranie granicy między życiem człowieka a życiem przyrody ujmuje autor w innych kategoriach. Biologizm Reymontowski opiera się na założeniach jak najbardziej obcych naturalizmowi, a mianowicie na wierze w moniztn1 2 procesów kosmicznych, na owym bardzo popularnym w dobie Młodej Polski panpsychizmie, który zakładał, że wszystko, co istnieje, jest uduchowione i że cały wszechświat — mimo olbrzymiej różnorodności form i przejawów istnienia — przenika i ożywia ta sama kosmiczna energia witalna.
Wyrażenie tego przeświadczenia nie przez filozoficzny, referatowy komentarz, ale przez obraz i przez akcję utworu jest świadomym zamierzeniem pisarza: „Doskonale widać — mówi Maria Rzeuska -V"że Reymont dążył nie tylko do odtworzenia «realnego» wyglądu wsi w każdej z czterech pór roku, ale także do uchwycenia i przedstawienia czegoś, co stanowi ich istotę, sam rdzeń «wiejskości», jej atmosferę zmienną w zależności od zmiennego wyglądu przyrody i całego bytowania wsi”*. Ta „wiejskość” czysta, „sama w sobie”, zawsze tożsama mimo zmienności swych przejawów to właśnie ujawnienie się w uchwytnych zmysłowo kształtach owej wszechenergii kosmicznej. Specyficzne warunki bytowania chłopskiego tworzą sytuację umożliwiającą jej bezpośrednie zetknięcie się z psychiką człowieka. Tutaj mit telluryczno-kosmologiczny wciela się niejako w pracę człowieka, w jego współpracę z ziemią. Tutaj
79
M o n i z m (od gr. mono» ‘jedyny’) — doktryna filozoficzna głosząca, że istnieje jedno zasadnicze tworzywo wszelkiego bytu (monizm materialistyczny za tworzywo to uważa materię, a monizm idealistyczny — ducha).
M. Rzeuska: „Chłopi” Reymonta, s. 107.