Nieszczęsna istota nurza się po uszy w biocie. Przer żona stanem, w którym się znalazła, i pozycją podrzęd- ' nej kurtyzany, uczy się na pamięć paru ról i biegnie rankiem do panny Clairon, jak starożytny niewolnik do cdyla lub pretora. Ta bierze ją za rękę, każe jej wykonać piruet, dotyka jej swoją pałeczką i mówi: j „Idź teraz rozśmieszać albo wzruszać gapiów”.
Są ekskomunikowani. Ta sama publiczność, która bez nich nie może się obejść, gardzi nimi: są to nie-wolniey, nad którymi nieustannie stoi z rózgą inny,’ niewolnik. Czyż sądzisz, że piętno nieustannego pond- ;• żenią może nie wywrzeć skutków i że znajdzie się du« sza dość silna, aby pod brzemieniem pogardy utrzymać się na wysokości Comeille’a?
Despotyzm, którego są ofiarą, zwracają z kolei prze- j ciwko autorom i nie wiem, kto jest bardziej godny pogardy, czy bezczelny aktor, czy autor, który na to się godzi?
DBUOl BOZMOWCA
Każdy chce być grany.
PIERWSZY BOZMOWCA
I to za każdą cenę. Oni wszyscy mają dość swego i zawodu. Zostaw im pieniądze pod drzwiami, a obejdą : się bez twojej obecności i oklasków. Kiedy loże ich dostatecznie wyposażyły, bliscy byli postanowienia| że. albo autor wyrzeknie się honorarium, albo nie .będzie ! grany.
DRUGI BOZMOWCA
Alei projekt ten mógłby zniszczyć twórczość dramatyczną.
PIERWSZY BOZMOWCA
A co ich to obchodzi!
DRUGI ROZMÓWCA
Myślę, że już powiedziałeś wszystko.
PIERWSZY ROZMÓWCA
Mylisz się. Chciałbym cię wziąć za rękę i zaprowadzić do panny Clair on, do tej niezrównanej czarodziejki.
DRUGI ROZMÓWCA
Ta przynajmniej jest dumna ze swego zawodu.
PIERWSZY ROZMÓWCA
Jak wszystkie, które zdobyły powodzenie. Teatrem gardzą tylko ci aktorzy, których wygwizdano. Muszę pokazać ci pannę Clairon, kiedy się naprawdę złości. Gdyby przypadkiem zachowała przy tym postawę, ruchy i tony teatralne, z całą ich emfazą i szarżą, czyż nie wziąłbyś się pod boki i potrafił powstrzymać od śmiechu? I czego byś mnie przez to nauczył? Czyż nie powiedziałeś wyraźnie, że uczuciowość prawdziwa i uczuciowość udana to dwie zupełnie różne rzeczy? Śmiejesz się z tego samego, co by cię zachwycało w teatrze! i czemuż to, powiedz — proszę cię bardzo? Oto rzeczywisty gniew panny Clairem podobny jest wielce do jej gniewu udanego, a ty umiesz odróżnić maskę namiętności od samej namiętności. Obrazy namiętności w teatrze nie są jej prawdziwym obrazem, to tylko portrety pełne przesady, wielkie karykatury, poddane konwencjonalnym prawidłom. A teraz zastanów się, zapytaj sam siebie, jaki artysta dostosuje się wierniej do ustalonych reguł, jaki aktor lepiej uchwyci przepisany grymas: czy człowiek, nad którym panują namiętności, czy też artysta bez charakteru albo taki, który się go łatwo pozbywa, aby przywdziać inny, wyższy, szlachetniejszy czy bardziej gwałtowny. Sobą jest się z natury, kimś innym jest się z naśladownictwa: uczu-
59