1
I nowomowie, tak uschematyzowanej i dobrze ułożonej, zdarzają się przygody. Skazana jest nie tylko na codzienną rutynę, także na to, by mówić o rzeczach niezwykłych, które nie śniły się prorokom, choć w pewnej chwili stały się — rzeczywistością. Do wydarzeń takich należała bez wątpienia papieska podróż po Polsce. Oficjalna prasa nie mogła o niej milczeć, choć pisanie na ten temat narażało na różnego rodzaju niedogodności. Zasadniczym przedmiotem szkicu są właśnie opisy papieskiej podróży, te relacje o niej, które się pojawiły w dziennikach i tygodnikach (omijam prasę katolicką, informującą dużo obszerniej i inaczej oraz pisma wydawane poza cenzurą). Podstawą materiałową tych rozważań jest kilkanaście dzienników od 15 maja do 15 czerwca 1979 i tygodników od 15 maja do końca czerwca. Tak wykrojony materiał pozwoli przedstawić przygotowania do wizyty, relacje z jej przebiegu oraz podsumowania, a także—ujawni istotne cechy tych publikacji.
Po pierwsze, cały cykl pisany był według z góry ustalonych dyrektyw zawartych w instrukcjach, które miały moc obowiązującą i regulowały nawet najmniejsze drobiazgi. Poza częścią artykułów interpretacyjnych, będących z reguły ogólnymi deklaracjami ideologicznymi (również pisanymi według jednej sztancy), wszystkie materiały, jakie się w prasie ukazywały, firmowane były przez Polską Agencję Prasową — wykorzystywały je nawet gazety wychodzące w miastach, które Papież odwiedził; w konsekwencji ważne są nie zróżnicowania pomiędzy poszczególnymi pismami, ale — przeciwnie — skrajne ujednolicenie, dostrzegalne nawet w wyborze słów i formuł. Dla manipulacji językowej ta tak zaawansowana jednolitość nie tylko nie stanowi sprawy obojętnej, ale jest jednym z dobitniejszych przejawów zjawiska.
Po drugie, opisy papieskiej podróży, będąc — jak postaram się wykazać —wzorcowym przykładem manipulowania informacjami i mową, obywały się bez jawnych kłamstw. Rzecz polegała nie na pisaniu o tym, czego nie było, ale na przekazywaniu wiadomości cząstkowych, dobieraniu ich według ustalonej skali ważności, często wchodzącej w konflikt nie tylko z powszechnymi odczuciami, ale także—ze zdrowym rozsądkiem. Manipulowanie polegało tu na swoistym rozłożeniu akcentów, na wyborze faktów, o których się mówi i o których się nie mówi, wreszcie na narzucaniu interpretacji. Tak kształtowana informacja staje się dezinformacją. Staje się, mimo że w prasowych relacjach nie pojawiło się nic, co by się rzeczywiście nie zdarzyło, a w streszczeniach wypowiedzi Papieża nie było niczego, czego rzeczywiście by on nie powiedział. Choć wolna od kłamstw jednostkowych, prasa tworzyła zdecydowanie fałszywą wizję wydarzeń.
jo trzecie, swoistością manipulacji prasowych w opisach wizyty Papieża było to, że praktykowano je wówczas, gdy społeczeństwo nie zostało odcięte .j informacji — i każdy, kto chciał, mógł je bez trudu zdobyć. Przede wszystkim w uroczystościach związanych z pobytem Papieża brały udział galiony ludzi. Solidnie i szczegółowo informowała o nich prasa katolicka, doskonały serwis informacyjny zapewniały radiostacje zagraniczne nadające w języku polskim. Manipulacja interpretacjami nie była jednak w tak gczególnej sytuacji sztuką dla sztuki; gdyby ktoś chciał ją uznać za ^aieństwo, musiałby przyznać, że jest to szaleństwo metodyczne. Miała ona jjgjzucićinterpretację oficjalną, stworzyć obowiązujące ramy, w których mieściłoby się niezwykłe wydarzenie, a także—ten wzgląd wydaje się bardzo tyażny — nie wchodzić w konflikt ze stylem dyskursu propagandowego, kształtowanym przez lata—według łatwo dających się zrekonstruować reguł.
Zjawiskiem dla manipulacji charakterystycznym w ogólności, a szczególnie ważnym w omawianym przypadku, jest dążenie do komponowania tekstu obowiązującego, ujednoliconego w najmniejszych szczegółach, uniemożliwiającego relację czy interpretację indywidualną. Tutaj więc ujawniła się jedna z podstawowych cech nowomowy (a także — manipulowania językowego): funkcjonowanie tekstów—matryc; Tekst-matryca to taka wypowiedź, która stała się w pewnym wycinku czasu obowiązującym wzorem mówienia, modelem powielanym przez wszystkich oficjalnie wypowiadających się na dany temat. Tekstami-matrycami są zwykle przemówienia przywódców, rozwijane, komentowane i—przede wszystkim — rozwadniane przez egzegetów i popularyzatorów. 1 z tym zjawiskiem mamy tutaj po części do czynienia. Słownictwo i ton oficjalnych wypowiedzi, związanych z wyborem kardynała Wojtyły, określiła depesza władz PRL po ogłoszeniu wyników konklawe. Użyto w niej słowa „satysfakcja”, mającego określać polską reakcję na ten fakt. Potem pojawiało się ono i w związku z przygotowaniami do podróży. Dwa miesiące przed jej terminem ukazał się w „Trybunie Ludu” programowy artykuł, którego pierwsze zdanie brzmiało:
Komunikaty Sekretariatu Episkopatu oraz Polskiej Agnecji Prasowej o zapowiedzianej na czerwiec br. wizycie w naszym kraju papieża Jana Pawła II przyjęte zostały w społeczeństwie polskim z zainteresowaniem i satysfakcją.1
69
Państwo i Kościół, „Trybuna Ludu” nr 106 z 10—11 V 1979. Artykuł ten należy do wstępnego cyklu publikacji, które zaczęły ukazywać się wówczas, gdy było już