z żoną przy obiedzie czy grając w warcaby. Ograniczone w ten sposób, twierdzenie to byłoby po prostu banalne. Sądzę jednak, że żaden podmiot mówiący nie jest skazany na nowomowę jako osoba publiczna. I tutaj ostatnie wydarzenia dostarczają również wyrazistych przykładów. Wystarczy porównać dwa przemówienia Gierka, które dzieli dystans niespełna tygodnia. Przemówienie z 18 sierpnia 1980 utrzymane było w tonie paternalistycznym, zawierało trochę obietnic i zapewnień (nader zresztą skromnych), trochę —gróźb. Pomyślane było tak, jakby nadal obowiązywały zasady jednogłosu, jakby w sytuacji społecznej nie zaszła żadna zmiana o charakterze zasadniczym
— iw konsekwencji nie wychodziło poza wzorce retoryki obowiązującej w nowomowie. Przemówienie z 24 sierpnia, anonsujące zmiany w polityce i nasycone treściami samokrytycznymi, w znacznej mierze od niej się uwolniło. Nie wiem, oczywiście, czy (lub ewentualnie — w jakim stopniu) odejście od nowomowy stanowiło wynik świadomej decyzji, czy też zostało narzucone przez sytuację — fakt jednak nie przestaje być faktem. Nie jest to przykład jedyny. Przemówienia wicepremiera Jagielskiego z sierpnia i września były od nowomowy wolne, wypowiedziane zostały polszczyzną klasyczną, nieposzlakowanie literacką. Jednakże w tym samym mniej więcej czasie — na początku września — Jagielski udzielił wywiadu na temat stosunków gospodarczych Polski z krajami sojuszniczymi, w którym mówił o bratniej pomocy ekonomicznej, jakiej udzielają nam one w ciężkiej godzinie. Wypowiedź ta znacznie się różniła od wspomnianych przemówień, pełno w niej było uschematyzowanych formuł i stereotypów, znanych od lat. Trudno przypuścić, że polityk tej właśnie wypowiedzi nie umiał sformułować inaczej. Albo owego innego sformułowania nie wymagał temat, albo wręcz narzucał on ujęcie tradycyjne. Podsumowując: ten właśnie fakt
— jak sądzę, dla teorii nowomowy doniosły — że nie ma publicznych, podmiotów mówiących, wypowiadających się publicznie na tematy publiczne, na nią skazanych, ujawnił się z dużą wyrazistością właśnie teraz. Jest to także przyczynek do problemu funkcjonalności nowomowy, która w kryzysowych sytuacjach społecznych okazuje się właśnie niefunkcjonalna.
2
Co się właściwie stało z nowomową na przełomie sierpnia i września, co dzieje się z nią obecnie? Trzeba się zastanowić przede wszystkim nad tym, co w niej się załamało i co zajęło jej miejsce w środkach masowego przekazu, w przemówieniach polityków czy — ogólnie — w publicznym mówieniu na tematy publiczne. Jedno rzuca się w oczy, nawet nieuprzedzone i nie uzbrojone w uczone szkiełko: zeszło ze sceny wiele rytualnych formuł, wiele
B i stereotypów, wiele słów; choćby kluczowe dla lat ostatnich słowo \Jces” pojawia się już tylko w formule „propaganda sukcesu”. Zniknęły |g|jj głoszące wierność całego społeczeństwa czy też takiej lub innej jego wobec partii, zniknęły hasła mówiące o jedności narodowej („jedność Jgystkich Polaków”), zniknęło to, co miało być ekspresją radości, .^wolenia, bezkrytycznej aprobaty. Są to jednak zmiany najbardziej ^-ńcrzchniowe i — zarazem — najbardziej oczywiste, gdyż ten propagan-IIIsztafaż rażąco nie przylegałby do sytuacji i nastrojów, a pewne formuły mogłyby już mieć sens wyłącznie ironiczny. Te jednak zmiany, najłatwiej jgtiważalne i naskórkowe, świadczą o głębszych ewolucjach. Także one potwierdzają załamanie nowomowy—w każdym razie w jej dotychczasowej postaci. Konsekwencją tego załamania, a więc mniej lub bardziej głębokiego uświadomienia sobie, że za pomocą nowomowy niczego autentycznego powiedzieć się nie da i że w istocie niczego za jej pośrednictwem ze społeczeństwem załatwić nie można, jest unikanie nie tylko pewnych sloganów i spetryfikowanych formuł, jest unikanie także pewnych słów jform, bardzo już zużytych, które — traktowane same w sobie — mogłyby być neutralne i służyć różnym celom.
Słowo „dialog” wprowadzone zostało do nowomowy na szerszą skalę na początku roku 1971 i funkcjonowało przez dziesięciolecie (w różnym zresztą nasileniu), tak że w końcu stało się pustym dźwiękiem wyzbytym wszelkiej treści. Pojawia się ono także po Sierpniu, ale stosunkowo rzadko, wyraźna jest bowiem tendencja, by używać wyrazów mniej zużytych, które w pewnych kontekstach mogą być traktowane jako jego synonim. Mówi się więc o dyskusji, rozmowie, w pewnych wypadkach — o debacie czy wspólnej debacie. Nowomowa staje się negatywnym punktem odniesienia. Jest to jeszcze bardziej wyraziste w przypadku pewnych form, które same w sobie mogłyby być neutralne. Charakterystycznym zjawiskiem w nowomowie stało się eksploatowanie tego, co nazwałem biernikiem postulatywnym -zwłaszcza w tytułach, które od razu miały pełnić funkcję haseł i sloganów. Stał się on jakby immanentnym składnikiem nowomowy czy wręcz jej symbolem, od razu wnosił pewne konotacje, których teraz chce się uniknąć. Ostatnio biernik ten przestał być używany, zniknął całkowicie. Jest tak nacechowany, że nie mógłby się pojawić nawet w formule, która skądinąd spotkałaby się ze społeczną aprobatą, w formule w rodzaju „O swobody demokratyczne w Polsce” (przykład fikcyjny). Nie mógłby, gdyż sama forma biernika postulatywnego sugerowałaby treści i postawy inne niż sens użytych słów, i byłaby to sugestia silniejsza od tego właśnie sensu.
Innym zespołem zjawisk świadczących o tym, jak wielką rolę gra reagowanie na nowomowę będące zarazem próbą jej przezwyciężenia, są
93