wyjątkowy stan nasilenia, przypominający ten, jaki stał się jej udziałem w okresie marcowym. Zróżnicowania nabrały w tej dziedzinie charakteru wyrazistego i ostrego. Centrami nowomowy w jej najbardziej agresywnym kształcie są obecnie takie periodyki, jak „Rzeczywistość”, „Płomienie”, „Barwy”; kontynuują one po prostu tę jej wersję, jaka ukształtowała się w roku 1968.
Nowomowa ograniczona w sferze działania i na swój sposób „zrejonizo-wana" stała się bardziej niż kiedykolwiek oznaką. Oznaką postaw politycznych, tendencji, zamiarów, stała się więc w jeszcze większym stopniu nacechowana—tym bardziej, że jej fluktuacje zależą od zmiennych sytuacji; obserwuje się częstsze jej stosowanie w momentach narastających konfliktów niż w chwilach względnego uspokojenia. Ponadto w wypowiedziach sprzeciwiających się dążeniom społecznym, odrzucających je, elementy nowomowy odgrywają z reguły większą rolę niż w tych wypowiedziach, które te dążenia społeczne starają się zinterioryzować lub przynajmniej je uwzględniają.
Należy zwrócić uwagę na jeszcze jeden współczynnik oddziaływający na funkcjonowanie nowomowy po Sierpniu. Stała się ona częstym przedmiotem publicznego mówienia, poświęca się jej naukowe konferencje, pisze o niej artykuły i wygłasza odczyty, nie jest już więc tabu, o którym wypowiadać się nie wolno. Nowomowa zaś — jak wspomniałem — z trudem znosi, gdy się o niej mówi, ma być bowiem traktowana jako język przezroczysty i naturalny, ma być oczywista. A wszelki opis tę oczywistość i naturalność kwestionuje, jest bowiem z natury rzeczy demistyfikacją. Demistyfikacją tym dla nowomowy groźniejszą, że oddziaływającą na świadomość społeczną.
Podsumowując; w pierwszym posierpniowym roku nowomowa nie zaginęła, a w pewnych ograniczonych przypadkach nawet się nasiliła, utraciła jednak tę spójność, jaką odznaczała się poprzednio, przestała być wzorem dominującym. Przestała również w wypadku tych, którzy przy różnych okazjach nią się posługują, przestała również z tej racji, że jej środkami można wprawdzie formułować bezwzględne oceny i potępienia, można wydawać nie przewidujące sprzeciwu zarządzenia, nie można jednak przedstawiać racji, które miałyby kogokolwiek przekonać. Nowomowa nie jest językiem dyskusji i argumentacji, nie jest już także — choć wydać się to może paradoksem — językiem perswazji.
wrzesień 1981
4 VI1987
Zachowanie propagandy wydać się może dziwnie rozdwojone. Podkreśla ona znaczenie wizyty, pozytywnie przedstawia Jana Pawła II, rozpisuje się o przygotowaniach, będących wynikiem uzgodnień między państwem a Kościołem. Tendencja do swoistego upaństwowienia obecności papieskiej na polskich ziemiach jest niewątpliwa. Towarzyszą temu rozmaite gesty
0 charakterze symbolicznym: telewizja pokazała jedną ze sztuk Karola Wojtyły, nie obawiając się tym razem tematyki religijnej, Polskie Radio nadaje więcej niż zwykle muzyki sakralnej. Ale z tymi w sumie niezbyt kosztownymi gestami idzie w parze wyraźna kampania zastraszania oraz całkiem jawna akcja antykościelna. Wizyta Papieża będzie wydarzeniem pozytywnym, przyczyni się do dalszego polepszenia pozycji Polski w świecie
1 dalszego zaawansowania na drodze do porozumienia narodowego, Polacy wszakże nie powinni zbyt dużo się po niej spodziewać. Władza nie zrezygnuje z walki ze swymi przeciwnikami, nie dopuści, by wrogowie zakłócili spokojny i z góry przewidziany przebieg wizyty. Już przed dwoma tygodniami mówił o tym otwarcie wiceminister spraw wewnętrznych, Pudysz; w podobnym duchu wypowiadają się inni dygnitarze, np. wczoraj Orzechowski na konferencji prasowej w Sztokholmie. Chodzi tu zarówno o zastraszenie opozycji, jak oddziaływanie na Kościół, zmuszenie go poniekąd do tego, by sam przeciwdziałał wszelkiej ekspresji nastrojów i mniemań społecznych. Jest charakterystyczne, że w środkach masowego przekazu informacje ograniczone zostały wyłącznie do tego, co należy do ściśle oficjalnego programu wizyty, nie podaje się do wiadomości, że Jan Paweł II odwiedzi grób ks. Popiełuszki i w Gdańsku spotka się z Wałęsą. Fakty te już teraz skazane zostały na oficjalne nieistnienie. To wszakże nie wszystko, bo — przynajmniej w „Trybunie Ludu” — spotęgowano propagandę antykościelną. Cały serial spłodził niezawodny w takich okazjach Lobman, jego równie oddany kolega, Łoziński, ma też swój znaczący wkład, a dziennikarka
0 nazwisku Dowda dowodzi, że Kościół zawsze walczył z ruchem ludowym. Ale i to nie wszystko: Urban w czasie ostatniej konferencji prasowej przypuścił atak na katolickiego posła Bendera, jak zwykle ostry i brutalny. Nie chodzi tu jednak tylko o danie odporu komuś, kto publicznie pozwolił sobie skrytykować działalność rzecznika. Kiedy Urban mówi o inkwizycji, to przedstawia ją tak, jakby nie należała do odległej przeszłości, ale wciąż stanowiła instytucję kościelną i decydowała o postępowaniu hierarchii
1 wiernych. Urban powtórzył także wątki, które wystąpiły u Pudysza i Orzechowskiego. Dziwne przeto mamy przed sobą rozdwojenie. Już teraz