I tlili ttgo /iliK '“t debit kibitki 97
Richard Wagner * to okazuje się. te na brtemienność przypada osiemnaście miesięcy. Ta właśnie liczba osiemnastu miesięcy mogła nasuną myśl, buddystom praynąj* mniej, te jestem t istoty słonicą. Okres ten zawiera «gaya scicnza", która ma sto oznak bliskości czegoś nieporównanego; na końcu podaję ima nawet początek samego Zaratustry, w pt/cdostaimm fragmencie księgi czwanej podaje podstawową ntyśl Zaratustry. Do tego okresu należy też Hymn Jo cyci.ł (na chór mieszany i orkiestrę). którego partytura ukazała się przed dwoma laty w Lipsku u E. W. Kritzscha chyha dość istotny symptom stanu lego roku, kiedy to afirmatywny patos par excfllatce, zwany przeze mnie patosem tragicznym. przepełnia! mnie w stopniu najwyższym. Tekst, powiedzmy wyraźnie, bo doszło w tej mierze do nieporozumień. nie jest mój: jest owocem zdumiewającego natchnienia pewnej młodej Rosjanki, z którą byłem wówczas zaprzyjaźniony. panny Lou von Salome. Kto w ogóle umie wydobyć sens z ostatnich słów poematu, ten odgadnie, czemu go wyróżniałem i podziwiałem: jest w nieb wielkość. Ból nie jest zarzutem wobec życia: „Nie masz już dla mnie więcej szczęścia, to cóż! masz jeszcze swe cierpienie". Może i moja muzyka jest w miejscu tym jakoś wielka. (Ostatnia nuta obojów as, nie c. Błąd drukarski). Następną zimę spędziłem w pobliżu Genui w owej uroczo cichej zatoce Rapallo. która się wcina między Chiavari i wzgórza Fortofmo. Zdrowie miałem w nienajlepszym stanie, zima była zimna i nad wszelką miarę deszczowa; małe albergo, położone tuż nad morzem, które wzburzone uniemożliwiało nocą sen. było zaprzeczeniem wszystkiego, czego można by sobie życzyć. Mimo to i niejako na dowód mej tezy, że wszystko decydujące powstaje ..pomimo”, to właśnie owej zimy i W tych niesprzyjających okolicznościach powstał tnój Zaratustra. F'rzedpołudniami piąłem się w południowym kierunku do Zoagli wspaniałą drogą wśród pinii, oglądając rozległe morze; popołudniami, kiedy tylko zdrowie pozwalało, okrążałem całą zatokę Santa Mar-gherito aż. za Portofino. To miejsce i ten krajobraz zbliżała jeszcze memu sercu wielka miłość, jaką czuł do nich niezapomniany niemiecki cesarz Fryderyk Trzeci; jesienią 1886 r. znalazłem się przypadkowo znów na tym wybrzeżu, gdy on po raz ostatni odwiedzał ten mały zapomniany świat szczęścia. Na tych dwu drogach przyszedł mi do głowy cały pierwszy Zaratustra, przede wszystkim Zaratustra sam jako typ; ściślej mówiąc, opadł mnie...
Aby zrozumieć ten typ, trzeba sobie najpierw uświadomić jego przesłankę fizjologiczną: jest nią to. co nazywam wielkim zdrowiem. Nie umiałbym lepiej, bardziej osobiście oświetlić tego pojęcia, niż to już uczyniłem w jednym z końcowych fragmentów piątej księgi ,^aya saenza".
My nowi. bezimienni, źle rozumiani - powiada się tam - my wcześniaki nie wykazanej jeszcze przyszłości, do nowego celu potrzebujemy nowego też środku, mianowicie nowego zdrowia, bardziej silnego, sprytnego, giętkiego, zuchwałego, wesołego, niż były dotąd wszystkie zdrowia. Czyja dusza pragnie przeżyć cały zakres dotychczasowych wartości i życzeń oraz opłynąć wszystkie wybrzeża tego idealnego .morza śródziemnego'’, kto z przygód najbardziej własnego doświadczenia chce się wywiedzieć, jak się czuje zdobywca i odkrywca ideału, a podobnie artysta, święty, prawodawca, mędrzec, uczony, pobożny, od Boga stroniący starego stylu, temu