Rozdział IV
rozdziale siódmym. Na razie zauważmy tylko, że obu narratorom brak tej prowokacyjnie naiwnej postawy, prezentowanej uprzednio przez Tancerza i Czarnieckiego! Zostaje ona zastąpiona świadomością szczególnego rodzaju. Nie jest to już ten obłąkańczy „subiektywny racjonalizm" narratorów pierwszych dwu opowiadań, który polega na wmawianiu słuchaczowi nieuchronności logiczne; absurdalnych posunięć bohaterów; narratorzy Zbrodni i Osanctm służą niejako dwu panom. Sędzia świadom jes: zarówno psychologicznej prawidłowości własnego postępowania. jak i bezsensu tych działań w zestawieniu r obiektywną wymową sytuacji; do mistyfikacji w procesie śledztwa przyznaje się od razu, ale też zależy mu, by odbiorca jego monologu odczuł tę mistyfikację jako psychicznie nieuchronną. Sędzia widziany jest zatem raz od wewnątrz, kiedy z poszlak buduje dowód zbrodni, innvm razem od zewnątrz („Twarz wykrzywiła mi się i nabiegła krwią, a palce zacisnęły się kurczowo w sposób zupełnie dla mnie niespodziewany. Najwidoczniej byłem w furii” (B, s. 46), „moja twarz wyraziła uroczystą chytrość, głupią zarozumiałość i pewność siebie, zupełnie jakbym mówił: — Za stary ja wróbel na te plewy!” (B, s. 52).“
W Dziewictwie trochę inaczej: narrator ■wyrzucony został poza obręb świata przedstawionego i upozowany na podobieństwo narratora powieści dla dorastających panienek (stamtąd rodem jego naiwny sentymentalizm i egzaltacja). Monolog narracyjny od początku jest silnie zdialogizowany wewnętrznie, przybiera postać gawędy z młodą czytelniczką — ale ta gawęda utyka co krok, narrator wdaje się bowiem w podejrzane dywagacje na
11 W tych fragmentach nakłada się narracja pierwszoosobowa na punkt widzenia narracji w trzeciej osobie. Już zatem we wczesnych opowiadaniach można zauważyć próby realizacji naczelnej pasji Gombrowicza: aby siebie widzieć od wewnątrz i od zewnątrz jednocześnie. Ale ta strategia mierzy również w adresata narracji, który jedną połową swej świadomości angażuje się w przeżycia sędziego, a drugą ogląda go z boku, z zimnym dystansem — niby pajaca na sznurku.
temat cielesności dziewczęcia i dwukrotnie „zatyka sobie us^a" („Ale cyt, dosyć, tajemnica, tabu”, „Lecz mniejsza z tym...” — B, s. 97). W poziomie narratorsłriej relacji uwidacznia się zatem obecność podobnego imperatywu „dziewictwa”, jaki rządzi następnie myślami i postępowaniem Pawia. Narrator także „chce być dziewicą” i „zdaje się na instynkt” — rezygnuje więc z interpretowania działań postaci i usuwa się w cień. W miarę rozwoju akcji jego glos słyszymy coraz rzadziej, tekst opowiadania poczyna obejmować li tylko przytoczone kwestie
(Alicji i Pawła, przetykane lapidarnymi opisami czynności bohaterów. Narrator zrzeka się odpowiedzialności za I przedstawione wydarzenia, funkcję rezonera przekazując Pawłowi, który następnie sam biedzi się z własną świadomością, ciążącą bezwiednie ku rejonom obłożonym rygorystycznym tabu. Jak istotne znaczenie miało dla Gombrowicza stworzenie sugestii, że absurd zakończenia powstaje niejako pod ciśnieniem samej rzeczywistości (fizycznej i psychicznej), bez udziału ratio — świadczy obróbka, jakiej poddał w powojennym wydaniu finał opowiadania. W wersji z Pamiętnika z okresu dojrzewania sprzeczka nad kością jest znacznie dłuższa i Paweł wygłasza w jej trakcie dwa dłuższe monologi, w których rozważa sytuację i w końcu sam sobie nakazuje poddanie się absurdowi1 2*; w wersji ostatecznej refleksję ska-
12 „— Przebacz — szeptał. — Dobrze. — Wszystko. Zaraz... —
kość, i wszystko, co zechcesz. Byłem szalony. Duma i hardość. Więcej pokory. Wszystko jest możliwe. Wszystko jest możliwe, E kamień — pieszczotą, kość — miłością. Widzisz — swego czasu, już dawno, przerażony jedną myślą o tobie, Alicjo, myślą okropną, postanowiłem ukorzyć się i więcej nie wglądać — lecz oto teraz duma mię poniosła i przez chwilę wydało mi się, żem mądrzejszy... od tej kości— i tego powiewu... że to jakieś zbyt głupie — i chciałem zgłębić sens, pytałem o racje... sądziłem, że mię nabierają. Bo cóż powinna mieć wspólnego nasza miłość z tą sferą życia, w której się rzuca kamieniami i obgryza kości? Lecz teraz widzę, że nie ma granic i nie ma dziewictwa — a tylko wiecznie jedna rzecz spływa w drugą, wszystko łączy się przenika i ta kość... ta kość może być najpiękniejsza i naj-I czystsza... byle tylko — poddać się z zamkniętymi oczyma —