Nieskończoność mnie obleje I jak ptak, w nieskończoności Błękit skrzydłami rozwieję I lecąc, się rozemdleję W czarnej nicości1’*.
Jak do tego doszło? Co wpłynęło na erupcję tak skrajnych i szalonych wizji? Gdzie lokalizujemy dyskursywny projekt, który pociągnął za sobą obrazy obłąkania z nieskończonością jako głównym motywem ideowym?
Upraszczając wywód, można chyba powiedzieć, że romantycy otrzymali w spadku po Kartezjuszu, Newtonie i Leibnizu iizyczno-mechanistyczny i pnyrodniczo-determinis tyczny model uniwersum z odsuniętym na plan dalszy Stworzycielem (bytem najdoskonalszym i nieskończenie dobrym). Odziedziczyli także po wieku oświecenia dość szczególną koncepcję antropologiczną, podporządkowaną idei naukowego oglądu świata, z dominantą poznawczą w postaci zracjonalizowanej interpretacji analizowanych zjawisk, z czym oczywiście nie mogli się zgodzić. Obowiązująca w oświeceniowym przyrodoznawstwie i kosmologii koncepcja nieskończonego „łańcucha bytów” jest konsekwencją wcześniejszych ustaleń naukowych, obecnie potwierdzanych i rozwijanych w toku empirycznych obserwacji1’9. Na początku XIX stulecia znane są i cenione zwłaszcza badania ruchu gwiazd i planet, przedstawione
1,1 Z. Krasiński, Dzieła literackie, 1.1, wyb., notami i uwagami opatrzył P. Hem. szawa 1973, *• 344-
1,9 Zob. A. O. Lovejoy, dz. cyt., s. 213-242,267-284.
w obszernej syntezie Pierrca Simone’ a dc Laplace’ a Traiti de mócanufue cłleste {Traktat o mechanice nieba, 1799—1815), odkrycia nowych obiektów kosmicznych dokonane przez Fryderyka Wilhelma Herschela z pomocą udoskonalonego teleskopu zwierciadlanego oraz kolejne zaskakujące odkrycia, m.in. tzw. gwiazd podwójnych dokonane przez jego syna Johna Fredericka Williama Herschela. Astronomia rozwija się dynamicznie i bez przeszkód jako osobna nauka przyrodniczo-matematyczna, a w rozważaniach kosmologiem o-filozoficznych nikt nie kwestionuje pojęcia nieskończonej przestrzeni wszechświata. Nfln nic
Żywo interesował się tymi zagadnieniami np. Juliusz Słowacki.
Ponadto, na pozór abstrakcyjna nieskończoność wprzęgnięta została w zasadę ^^hświata-
pełności natury, ukazującą doskonały porządek i koherencję rozmaitych elementów rzeczywistości, i stała się wręcz niezbędnym jej ogniwem: nieskończone istnienia—zdaniem Samuela Johnsona spierającego się z Wolterem - wypełniają nieskończoną pełnię przyrody i każdy dowolny szereg bytów140. Podobne zapatrywania odnajdujemy w dziele Stanisława Staszica (175 5-1816) Ród ludzki (powstały przed 1819 rokiem), wyrastającym z oświeceniowej tradycji monizmu przyrodoznawczego, uznanego w kręgach tradycjonalistów i klasycystów za dzieło nazbyt nowatorskie, zwłaszcza w zapatrywaniach religijnych. Warto zwrócić uwagę, że w swojej koncepcji natury Staszic próbował pogodzić antagonisty czne porządki religii i nauki, gdy mówi w księdze drugiej o jedynym Stworzycielu natury, mającej swój początek i koniec przez Boga naznaczony, twierdząc jednocześnie, że w samej naturze rozpiętej pomiędzy nieskończoną małością mikrokosmosu poszczególnych stworzeń („źdźbła trawy”) i niezmierzonego rr. akrokosmosu wszechświata—obowiązują stałe prawa wywiedzione z obserwacji naukowych. Ten uznany filozof, moralista, podróżnik i geolog
f- 296-297.
91