Sie-Haska komedia Gzęśd iiweia
huikracy
Nu* - tylko pięć kul W głos podnieść o ton jeden wy
Pankracy-h, danie absolut* nago postu. szertstWa
Jestes żywy, pełny nadziei i wierzysz głęboko - najszezęśliw-I| | ludzi, nie chcę pozbawiać cię życia. -
- upanajęcc nisj
Pankracy o Henryku
Pankracy o Henryku jako godnym przeciwniku
łVukrni-y H| Wej »HWV Uvq|oj - ni© krzycz, |,„»..
,b)
£ lh> pmMuch*ł.»
Leonard y
Tu szpiegu* nie m. a “
twoi«'l> pi«‘i>iarł» za (u, żeś śmiał i?*j w mojej przytomności. -
<k» iwVg«k
| ieti mi - daj sohic pokój* -
HH się, przy maję - ale nie boję się kary. - Jeśli śmierć moja za przykład służyć moir, sprawie naszej laniu i powagi dodać, rozkaż. -
Leonard Co mówisz? -
Myśl więcej, gadaj mniej, a kiedyś mnie zrozumiesz. - Czy posłałeś do magazynu po dwa tysięee ładunków?
hsłałrm Dejca z oddziałem. -Pankracy
A składka szewców oddana do kasy naszej? -Leonard
Z najszczerszym zapałem się złożyli co do jednego i przynieśli sto tysięcy. Pankracy
Jutro zaproszę ich na wieczerzę - Czy słyszałeś co nowego o hrabim Henryku? -Leonard
Pogardzam zanadto panami, bym wierzył temu, co o nim mów energii nie maję - mieć nie powinny, nie mogę.
On jednak zbiera swoich włościan i, zaufany w ich przywiązaniu, gotuje się na odsiecz zamkowi świętej Trójcy.
Kto mim zdoła się oprzeć? - Przecię w nas wcieliła się Ideo wieku naszego. -huikracy
Ja chcę go widzieć - spojrzeć mu w oczy - przeniknąć do głębi serca - pr/rcię-gnęć na naazę stronę. -
Zabity arystokrata. -huikracy
Ale poeta zarazem. - Teraz zostaw mnie samym. -Leonard
Przebaczasz mi, Obywatelu? -Pankracy
Zaśnij spokojnie - gdybym ci nie przebaczył, już byś znsnęl na wieki. -Leonard
Jutro nic nie będzie? -Pankracy
Dobrej nocy i miłego marzenia. -Leonard wychodzi.
Hej, Leonardzie!
Leonard wracaji/c
Obywatelu wodzu. — huikracy
Pojutrze w nocy pójdziesz ze mnę do hrabiego Henryku. -
Słyszałem. -Wychodzi.
Dlaczegóż mnie, wodzowi tysięeów, len jeden człowiek na zawadzie stoi? — Siły jego małe w porównaniu z moimi - kilkaset chłopów, ślepo wierzęeych jego słowu, przywięzanych miłościę swojskich zwierzęt... To nędza, to zero. - Czemuż tak pragnę go widzieć, omamić? - Czyż duch mój napotkał równego sobie i na |_ chwilę się zatrzymał? - Ostatnia to zapora dla mnie nu tych równinach - Irza ję obalić, u potem... Myśli moja, czyż nie zdołasz łudzić siebie jako drugich łudzisz? -Wstydź się, przecię ty znasz swój cel, ty jesteś myślę - panię ludu w tobie zeszła się wola i potęga wszystkich - i co zbrodnię dla innych, to chwalę dla cielne; - ludziom podłym, nieznanym nadałaś imiona - ludziom bez czucia wiarę nadałaś - świat na