ndg hlinki i i tym dniu obiecuję wam, ic nic zapomną o żadnym *
M mtów owsych, o żadnej ohwftlo waszej.
WUn
\Miu ffi mirucsańaki synu. Ani ty, ani żaden z twoich by nir żył, gdyby ich nie wy karmiła laska, nie obron da potęga ojców Moich. E Oni wam wśród głodu rozdawali zboże, wśród zarazy ttawiali Mpitalf - a kiedyście i trzody zwierząt wyrośli na nje*|
Hanryię
ary*tokr
|HH oni wam postawili świętynie i szkoły -ba wiedzieli, żeście nie do pola bitwy. -
BH twoje łamię sif na ich chwale, jak dawniej strzały pohańcól
orri
3ÓW na ich <wi
łych pancerzach - due ich popiołów nie wzruszy nawet - one zaginę jak skt
whaddegO, co Jwdy i pieni się, aż skona gdzie na drodze. - A teraz cu
tobie wynićr i domu mego. - Gościu, wolno puszczam ciebie. —
-za* li
Do kwilenia na okopach Świętej Trójcy. - A kiedy wam kul zabraknie i procU
I
18 flię /błizyin na długość szabel naszych. — Do widzenia. —
Pankracy
Dwa ody z nas - ale gniazdo twoje strzaskane piorunem. - Pankracy o io* Bmw piana i aapkf wolności. błe i Henryku;!
ftnechodięr próg ten, rzucam nań przeklęstwo należne sta- ważny cytat rości. -1 ciebie, i syna twego poświęcam zniszczeniu. -
Mfź
Hej, Jakubie! -Jakub wchodzi
Odprowadzić tego człowieka aż do ostatnich czat moich na wzgórzu. -
lak mi. Panie Boże, dopomóż! — Wychodzi
OH hiMt świętej Trójcy do wszystkich wzyi/łw «bł, po pra- _
,r|. |vi lewej, a tyłu i na przodzie leży mgła śnieżysta, blada, nie-irxrussona, milczęca, mara «x;eanu, który niegdyś miał brzegi swoje, gWię te wierzchołki czarne, ostre, szarpane, i głębokości swoje, gdzie dolina, której nie widać, j iłodc'. które jeszcze się nie wydobyło. —
Na wyipfe granitowej, nagiej, stoję wieże zamku, wbite w skałę pracę dawnych ludzi i tfiwłe ze skałę jak pierś ludzka z grzbietem u centaura. - Ponad nimi sztandar się wn"-i, najwyższy i sam jeden wśród szarych błękitów. —
l'i i woli śpięcc obszary budzić się zacznę — w górze słychać szumy wiatrów - z dołu promienie się cisnę — i kra z chmur pędzi po tym morzu z wyziewów. —
Wledy inne głosy, głosy ludzkie, przymieszaję się do tej znikomej burzy i nie-> na mglistych bałwanach, roztręcę się o stopy zamku. —
Widna przepaść wśród obszarów, co pękły nad nię. —
Cumo tam w jej głębi, od głów ludzkich czarno — dolina cała zarzucona głowami ludzkimi, jako dno morza głazami. —
Słońce ze wzgórzów na skały wstępuje — w złocie unoszę się, w złocie roztapiaję chmury, a im bardziej niknę, tym lepiej słychać wizaski, tym lepiej dojrzeć można tłumy, płynęce u dołu. —
Z ttS |Mjdniosły się mgły — i konaję teraz po nicościach błękitu. — Dolina Świętej Trójcy obsypana światłem migajęcej broni — i Lud cięgnie zewazęd do niej, jak do rósniny Ostatniego Sędu. —
Katedra u' zamku Śu>ięt*j Trójcy. MlołtCfi akcji
PanowiM senatorzy. dygnitarze siedzę po obu stronach* każdy
pod posagiem jakiego króla lub rycerza — za posęgami tłumy szlachty — przed wielkim •dianem w głębi Arcybiskup. w krześle złoconym* z mieczem na kolanach - za ołtarzem Chórmfpłarutw. - Afęż stoi w progu przez chwilę, potem zaczyna iść powoli ku Arcybiskupowi ze sztandarem w ręku. —
Chór Kapłanów
Ostatnie sługi UWoje, w ostatnim kościele Syna Twego, błagamy Cię za czcię ojców naszych i — Od nieprzyjaciół wyratuj nas, Panie! —I
Hrabiowie drwiąco o Henryku
Pierwszy Hrabia
dumę spoględa na wszystkich. —