Pamięci LWU Pa4nc$kięj 19
ważnego? Może tak ważnego, jak dla Mickiewicza doświadczenie „inó*I które trudzą” ■ Czy przypadkiem nie przedarto się tu poprzez cechuj^l stale Kochanowskiego powściągliwość i ironię jakie! upanc, nie opuszcza.I łące go wspomnienie czegoś, co się dokonało niegdyś, dawniej niż przy I dziesięcioma laty, i co jednak ciągle trwało jako nieuleczalne rozdarcie?'• Refleks — w tej wizji podczas pisania — polifoniczny refleks tamtejI przemiany, tamtej walki, tamtego (chyba! bólu?
Nie łudzę się, ze znam Kochanowskiego, jak nie łudzę się, że znam 1 Homera, Wergilego, Dantego. Szekspira, Mickiewicza, Keatsa. Alej przecież wolno czegoś się domyślać. Ilekroć w labiryncie miga mi świa-: teikOł idę za nim. Jeśli tamta walka wewnętrzna, mirum duellum, ro-! zegrała się między „Poezją tchnącą jakimś niewysłowionym czarem"1 a horactanską Necessitas (a myślę, że istotnie tak było), pragnę zrozumieć, czym jest o* Mys, który nad stołem mistrza także w Czarnym Lesie staje. Z cytowanych ptied chwilą strof otwierających polskie Pieśni zdaje się wynikać, że Mus jest tą cechą świata, życia ludzkiego, ludzkiego losu,której rozpoznanie poezja angielska piórem Williama Blake’a określi słowem Ezpcrience — Doświadczenie. Chodzi tu o rozpoznanie — podobne do tego, które Szekspira przeobraziło z baśniowego poety w tragika — jak się toczą sprawy tego świata.
Atu ty wyswobodzisz serca z ciężkiej trwogi,
Ani z okrutnej śmierci sideł wyrwiesz nogi.
(Pieśni, 11)
Wtórnie temu rozpoznaniu wiele, bardzo wiele strof w polskim dziele Jana Kochanowskiego.
Cóż pomoże zbroja
Albo władza twoja?
Serca nie zleczą żadne złotogłowy,
Żądny skarb troski nie wybije z głowy.
(Pieim, 1 5)
Myślę, że nie tylko złotogłowy, czyli tkaniny zlotem przetykane, okazały się bezsilne wobec doświadczenia, nie mogły mu sprostać. „Któż by sprostał tobie, o życie, gdyby nie śmierć?” — tak przemawiał grecki poeta w Antologii Planudejskiej, którą Jan Kochanowski znał dobrze.
1 oto w jakimś okresie, a może w jakiejś jednej niewypowiedzianej chwili, 1 sam tego doświadczył. Co IJjj kryje na przykład za tym dziwnym, napraw* dę bardzo dziwnym westchnieniem4.
Śnie, który ueżysz umierać człowieka...
: ; ' (Fraizki, U yt)
Nie wierny jak — nie wiemy dokładnie kiedy — to się ujawniło: , 3
że nie tylko złotogłowy, lecz także piękność Złotowłosej, cała ta łuna piękności, i nawet cala piękność widzialnego świata nie mogą zleczyć A, serca, przed którym rozwarło się doświadczenie, trzeźwe rozpoznanie spraw życia i śmierci. Dokonało się, jak myślę, coś podobnego do dra-,
matu, jaki opisał John Keats w sławnej przypowieści zanotowanej w liście
..... •
do J.H. Reynoldsa z maja 1818 roku:
Porównam życie ludzkie do rozległego domostwa, zawierającego wie 16 komnat, z których tylko dwie mogę opisać, bo drzwi do innych są, jak dotąd, przede mną zamknięte. Pierwszą, do której wchodzimy, nazwę dziecięcą, czyli nie znającą myśli komnatą; w niej pozostajemy dopóty, dopóki nie zbudzi się w nas myśl. Długo tam przebywamy i chociaż drzwi do drugiej komnaty są szeroko otwarte, a spoza nich wielka bije jasność, wcale do nich nie spieszymy. W końcu jednak popycha nas do tego w niedostrzegalny sposób budzący się w nas pierwiastek myślenia. A gdy przekraczamy próg drugiej komnaty, którą nazwę komnatą dziewiczej myśli, światło nas ogarnia, woń błoga; wszystko, co widzimy, zadziwia nas i raduje; chcemy pozostać tu na zawsze w radości. Oddychanie jednak powietrzem tej komnaty ma i taki skutek, że wyostrza się nasze wejrzenie w serce i naturę człowieka; nerwy nasze rozpoznają, że świat jest pełen niedoli i udręki, bólu, choroby i ucisku. A przez to owa dziewiczej myśli komnata z wolna mrocznieje, po wszystkich zaś jej stronach otwierają się liczne drzwi — wszystkie ciemne, wszystkie do ciemnych wiodące korytarzy. Nie widzimy już równowagi dobra i zła. Jesteśmy we mgle.
Sztuka Jana Kochanowskiego — jak zresztą także sztuka Johna Keatsa — nie pozostała we mgle. Wydarła się z owej mętnej mgły rozpaczy, która słabszych artystów — jeśli rozpaczy doświadczyli — dusi i unicestwia. „Wszystko, co mnie nie zabija, wzmacnia mnie”, Jan Ko-