288 JOHN HARDWIG
bie rodzinę, pozwąląjąc na ukazanie się i umocnienie wzajemnej troski. Zatem jeśli moi bliscy naprawdę odniosą korzyści ze zmagania się z moją chorobą lub niedołęstwem, nie mam obowiązku umierać z tego powodu, że stanowię dla nich ciężar.
Byłbym jednak nieodpowiedzialny, gdybym założył niefrasobliwie, że tak dzieje się zawsze, że stanie się tak w mojej rodzinie albo że moja rodzina popełni błąd, jeśli nie zdoła obrócić mojej choroby w pozytywne doświadczenie. Być może przeciwieństwo tego [o czym właśnie wspomniałem, tj. pozytywnych konsekwencji choroby kogoś bliskiego - dod. A.T.] zdarza się częściej. Pewien kapelan szpitalny powiedział mi swego czasu, że nie może sobie przypomnieć nawet jednego przypadku, w którym więzi rodzinne zostałyby umocnione albo członkowie rodziny zbliżyliby się do siebie dzięki temu, co zdarzyło się w szpitalu.
Nasze rodziny i bliscy również mają zobowiązania, to oczywiste: należy do nich bycie przy nas i wspieranie nas w wyniszcząjącej chorobie i gdy będziemy umierać. Muszą być gotowi do znaczących poświęceń w odpowiedzi na chorobę w rodzinie. Nie zamierzam temu zaprzeczać. Większość z nas ma świadomość tego obowiązku i większość rodzin wywiązuje się z niego całkiem dobrze. W rzeczywistości rodziny zapewniąją w naszym krąju ponad osiemdziesiąt procent długoterminowej opieki, co prawie zawsze wiąże się z wielkimi osobistymi wyrzeczeniami. Większość osób żyjących w rodzinach może liczyć na to, że otrzyma wsparcie w razie potrzeby ze strony pozostałych członków rodziny i bliskich.
Jednak przeważająca część dyskusji na temat choroby w rodzinie sugeruje, jakoby odpowiedzialność była relacją jednostronną. Z pewnością tak nic jest. Kiedy stajemy się ciężko chorzy lub znicdolężnia-li, również możemy być zobowiązani do poświęceń. Wyobrażanie sobie, że moi bliscy muszą znosić wszelkie obciążenia związane z moją chorobą, niedołęstwem lub umieraniem, oznacza zredukowanie ich do środka służącego mojemu dobru. A to byłoby niemoralne. Solidarność rodzinna, altruizm, znoszenie ciężaru nieszczęścia ukochanej osoby i lojalność - wszystko to są ważne cnoty charakteryzujące rodzinę. Ale wszystkie one zakładają relację obustronną.
Moim zdaniem najpoważniejsze zastrzeżenia wobec koncepcji, zgodnie z którą śmierć stanowi obowiązek, dotyczą konsekwencji, jakie zakończenie przeze mnie życia może mieć dla moich bliskich. Zdaniem większości jednak istotne zastrzeżenia mają niewiele albo
i nic mąją nic wspólnego z rodziną i bliskimi. Najczęściej być może spotykane zastrzeżenia są następąjącc: (1) istnieje obowiązek wyższego rzędu, który zawsze bierze górę nad obowiązkiem śmierci; (2) obowiązek, by zakończyć własne życie, jest niezgodny z obowiązkiem poszanowania ludzkiej godności albo wewnętrznej wartości osoby; a także (3) ciężko chorzy, zniedolężniali albo umierający ludzie ponoszą przecież wlaiśnie największe ofiary, a więc byłoby czymś złym wymagać od nich, aby znosili dodatkowe brzemię - brzemię zakończenia własnego życia.
Wszystko to są ważne zaistrzeżenia, które zasługują na dokładne omówienie. Tutaj będę mógł jedynie przedstawić kilka etycznych kontrargumentów, które być może uzasadnią stwierdzenie, że sformułowane zastrzeżenia nie zawsze pozwalają obalić moją tezę o istnieniu obowiązku śmierci.
Pierwsza linia argumentacyjna zaczynałaby się od stwierdzenia, że obowiązek wobec Boga - dawcy życia - oznacza zakaz odbierania sobie własnego życia bez względu na okoliczności. Można by argumentować, że waga tego obowiązku zawsze przewyższa wagę jakichkolwiek zobowiązań, które moglibyśmy mieć względem naszych rodzin. Ale co nas przekona, że zawsze na pierwszym miejscu powinniśmy kłaść obowiązek natury rcligjnej? I co zagwarantuje, że jego waga zawsze przewyższa wagę naszych zobowiązań, by starać się chronić bliskich?
Z pewnością pogląd, że śmierć jest ziem ostatecznym, nie zgadza się z teologią chrześcijańską. Nie potwicrdząją go czyny Jezusa ani te, których dokonywali Jego pierwsi wyznawcy. Nie jest też jasne, czy przekonanie o świętości życia pociąga za sobą przekonanie, iż nie możemy nigdy odbierać życia. Teologia ukazuje inne możliwości0. W każdym razie większość z nas I zarówno bioetyków, jak lekarzy czy pacjentów 1 nie popiera poglądu, że jesteśmy zobowiązani do zachowania ludzkiego życia tak długo, jak to możliwe. Jeśli zatem tak jest, to z pewnością powinniśmy się zgodzić, że mam prawo zakończyć swoje życic z powodów uwzględniąjących dobro drugiego człowieka, a nie tylko moje własne.
Po drugie, abstrahując od względów natury religijnej, można by stwierdzić, że obowiązek, by zakończyć własne życie, mógłby kolido-
9 Lurry Churchill na przykład uważa, że etyka chrześcijańska wyprowadza nas daleko poza stanowisko, którego obecnie bronię: .Chrześcijańskie nauczanie o służbie zabrania przedłużania własnego życia z narażeniem bliźniego na ogromne koszty. |...| I taki gest nie powinien się nam wydawać poświęceniem, lecz zwykłym dobrym uczynkiem wyplywąjęcym ze sprawiedliwego sumienia moralnego". Larry Churchill, Rationing Health Care in America, Notre Oamc University Press, South Bend, IN 1988, a. 112.