392 (OHN HARDWIG
mojęj rodziny, nie uprawnia mnie jeszcze do wyboru tego, czego chcę dla siebie, ani też z konieczności nie zwalnia mnie z odpowiedzialności za to, by starać się chronić ich przed pogorszeniem się jakości ich życia.
Mogę łatwo wyobrazić sobie, że przez tchórzostwo, skłonność do usprawiedliwiania samego siebie czy nieumiejętność podejmowania decyzji nic uda mi się sprostać obowiązkowi ochrony moich bliskich. W takim wypadku, jak sądzę, powinno mi się wybaczyć to, co zrobiłem. Ale nie mogę sobie wyobrazić, że byłoby moralnie dopuszczalne, abym zriynowal resztę życia mojego partnera po to, aby zachować własne, albo żebym udaremnił karierę zawodową swoich synów, doprowadzi! ich do ubóstwa lub naraził na niebezpieczeństwo pogorszenia się jakość życia ich dzieci tylko dlatego, że chcę żyć trochę dłużej. Oto co skłania mnie do przekonania o istnieniu obowiązku, by umrzeć.
Przypuśćmy zatem, że może istnieć obowiązek śmierci. Kto ma obowiązek umrzeć? I kiedy? Moim zdaniem są to właściwe pytania - pytania, które powinniśmy zadawać. Wielu z nas może pewnego dnia bardzo potrzebować odpowiedzi właśnie na te pytania.
Nic mogę jednak dostarczyć tutąj odpowiedzi i to z dwóch powodów. Po pierwsze, odpowiedzi będą musiały dotyczyć poszczególnych przypadków i będą zależne od kontekstu. Wykonywanie przez nas konkretnych obowiązków zachodzi często w jakimś kontekście, jest określane po części przez tysiące szczegółów związanych z okolicznościami naszego życia, historią, relacjami z innymi ludźmi. Choć mogą istnieć zasady, które stosują się do szerokiej gamy przypadków, a w niektórych przypadkach można sformułować dość jasną odpowiedź, napotkamy także wiele sytuacji, w których bardzo trudno będzie rozpoznać, czy ktoś ma obowiązek umrzeć. W każdym razie często będzie bardzo trudno przewidzieć, jak jakaś rodzina sobie poradzi z obciążeniami, które nałoży na nią przewlekła choroba bliskiej osoby. Doniosłe decyzje będą musiały często być podejmowane w warunkach wielkiej niepewności.
Po drugie - co jest być może ważniejsze - jestem przekonany, że ci, którzy mają rodzinę i bliskich, nie powinni określać obowiązków jednostronnie, szczególnie gdy idzie o decyzję dotyczącą śmierci. Gdybym bez skonsultowania się z rodziną podejmował decyzję o tym, co stanowi zbyt wielki ciężar do udźwignięcia dla moich bliskich, świadczyłoby to o tym, że izoluję się lub dystansuję się od nich. Ten sposób podejmowania decyzji dotyczących moich moralnych obowiązków dowodzi nie tylko myślenia w kategoriach indywidualistycznych, ale także paternalistycznego traktowania rodziny i bliskich. A przecież muszą oni mieć możliwość wypowiedzenia się za siebie na temat obciążeń, które moje życie na nich nakłada i tego, jak się zapatrują na ich znoszenie.
Niektórzy mogą zgłosić sprzeciw, twierdząc, że byłoby źle, gdybyśmy stawiali osobę bliską w sytuacji, w której faktycznie musiałaby powiedzieć: „Powinieneś zakończyć swoje życie, ponieważ opiekowanie się tobą sprawia mnie i reszcie rodziny zbyt dużo kłopotu”. Powiedzenie czegoś takiego komuś, kogo się kocha, będzie nie tylko niemalże niemożliwe, ale także pociągnie za sobą ciężar winy. Zgodnie z tym poglądem powinno się samemu podjąć decyzję w sprawie własnej śmierci i zwrócić się do swoich bliskich dopiero wtedy, gdy jest się zdecydowanym pożegnać się z nimi. Członkowie rodziny mogliby wtedy usiłować zmienić tę decyzję, ale olbrzymi ciężar moralny zostałby zdjęty z ich ramion.
Być może, wierzę jednak w decyzje rodzinne. Ważne decyzje dotyczące osób, których losy są wzajemnie ze sobą splecione, powinno się podejmować wspólnie, podczas rodzinnej dyskusji. Owszem, rozmowa na temat tego, czy mam obowiązek umrzeć, byłaby rozmową niezmiernie trudną. Skłonność do nieuczciwości mogłaby być ogromna. Gdy jednakże rozważam obowiązek śmierci, moja rodzina i ja powinniśmy, jeśli to możliwe, przejść przez taką bolesną dyskusję. Posłuży ona jako sprawdzian informacji, spostrzeżeń i sposobu myślenia właściwego nam wszystkim. Ale - co ważniejsze - potwierdzi nasze wzajemne przywiązanie w krytycznym momencie naszego życia i naszego bycia razem. Uczciwa rozmowa na trudne tematy prawie zawsze umacnia więzi.
Jednak wiele rodzin wydaje się w ogóle niezdolnych do rozmowy o śmierci, a tym bardziej o obowiązku śmierci. Z pewnością wiele rodzin nie mogłoby odbyć takiej dyskusji w całości na raz, za jednym posiedzeniem. Równie dobrze mogłoby to zająć kilka rozmów, zanim będą w stanie podjąć ten temat. Ale nawet jeśli rozmowa o śmierci jest niemożliwa, zawsze istnieją związane z zachowaniem oznaki - wskazujące na zmęczenie osoby opiekującej się chorym, jej stan fizyczny, zdrowie, nastrój, w jakim jest zazwyczaj, zaniepokojenie, problemy finansowe, wygląd, ogólne samopoczucie, i tak dalej. Rodziny zaś, których członkowie nie są w stanie rozmawiać o śmierci, często mogą rozmawiać o tym, jak się czuje osoba zapewniająca opiekę, o finansach, konfliktach w rodzinie wynikąjących z faktu choroby osoby bliskiej i o zmartwieniach dotyczących przyszłości. Pocjjęcie decyzji w sprawie tego, czy ktoś ma obowiązek umrzeć, na podstawie owych związanych z zachowaniem oznak i rozmowy na ich te-