Wyobraź sobie jednak, że nieznajomy uczestniczy razem z tobą w zajęciach szkółki tenisowej dla początkujących oraz jest przedstawicielem tej samej płci i w podobnym wieku. Oferta pomocy ze strony takiej osoby nie byłaby przyjęta z entuzjazmem. Spotkanie z osobą podobną, lecz bardziej utalentowaną podkreśla naszą niekompetencję i dlatego stanowi zagrożenie dla naszej samooceny. „Myślisz, że kim, u diabła, jesteś, że uważasz siebie za lepszego?" pomyślałbyś z pewnością. Rozumując w powyższy sposób, Jeffrey Fishe i Arie Nadler (1974) stwierdziły, że ludzie nie lubią otrzymywać pomocy od osób w wysokim stopniu do nich podobnych.
Przyjęcie oferty pomocy zależy w dużej mierze od stopnia, w jakim człowiek czuje się zdolny do wprowadzenia zmian w swoim sposobie działania. Uzyskanie pomocy odddziałuje szczególnie zgubnie na człowieka, jeśli godzi w jego samoocenę i jednocześnie utwierdza w przekonaniu o własnej niekompetencji w kierowaniu swoim życiem. Wtedy człowiek po prostu się poddaje. Natomiast jeśli cudza oferta pomocy jest kierowana do osoby, która ma silne poczucie, że potrafi decydować o swoim losie, rezultat będzie całkowicie odmienny. Człowiek taki zwiększa efektywność swojego działania, próbując wykazać, że sam potrafi poradzić sobie z problemem.
Przyjrzyjmy się badaniu Belli DePaulo i jej współpracowników (1989) nad specjalnym programem nauczania, którego założeniem była wzajemna pomoc dzieci w nauce. Obserwowano, jak reagują czwartoklasiści, gdy uczą ich rówieśnicy. Spodziewano się pozytywnych wyników, gdyż przypuszczano, że nauczanie przez kolegów, a nie przez groźnego nauczyciela, zmniejszy stres i poczucie zagrożenia. Otrzymane wyniki wykazały błędność takiego rozumowania. Nauczanie przez rówieśników stanowiło zagrożenie dla wiary we własne umiejętności. Jak reagowały dzieci na takie zagrożenie? Uczniowie, którzy byli przekonani, że potrafią sprawować kontrolę nad swoimi działaniami, przyjmowali postawę „Ja im pokażę" i ponieważ wkładali więcej wysiłku w naukę, radzili sobie bardzo dobrze. Natomiast dzieci, które przejawiały mniejsze poczucie kontroli, wykazywały tendencję do poddawania się i wypadały bardzo źle w stawianych im zadaniach. Sztuka pomagania polega więc na tym, aby robić to w sposób nie stwarzający zagrożenia dla cudzej samooceny, zwłaszcza gdy osoba, której udzielamy pomocy, ma słabe poczucie kontroli nad swoimi działaniami.
Wiele religii promuje w różnych wersjach złotą regułę: „Nie czyń drugiemu, co tobie niemiłe", nawołując do czynienia drugim tego, co chcielibyśmy, aby czyniono nam. Żyje wielu prawdziwie świętych ludzi, którzy postępując zgodnie z tą zasadą, poświęcają swe życie dla dobra innych. Świat byłby jednak lepszym miejscem, gdyby zachowania prospołeczne nie były tylko domeną ludzi świętych. Co możemy zrobić, aby sprawić, by ludzie znajdując się w obliczu nagłego wypadku, zachowali się jak Lenny Skutnik, a nie jak sąsiedzi Kitty Genovese? Jak możemy zwiększyć częstość aktów życzliwości, takich jak na przykład opieka nad starszym sąsiadem czy pomoc w zajęciach lokalnej szkoły?