może ominąć świadomości odbiorcy.. I jeśli jednako podniecająco może działać prymitywny twór i dzieło artystyczne wybitnej rangi, to przypuszczać można, że cecha pornograficzności w ogóle nie przynależy do dzieł, lecz jedynie do ich konkretyzacji.
Zatem nie ma dzieł pornograficznych? Istnieje tylko pornograficzny odbiór? Czyżby nie było pornograficznych autorów? — i to w epoce, kiedy istnieje przemysł pornograficzny, który przynosi zyśki?
7
Pomysł, że istnieje tylko pornograficzny odbiorca, może wydać się ryzykowny. Bo przecież jest jakaś różnica między pudełkiem zapałek oklejonym fotografią nagiej dziewczyny a testem Rorschacha. Ktoś, kto ma robaczywą wyobraźnię, może w teście zobaczyć wszystko, a więc i pobudzający zmysły kształt, ale będzie to zapewne przypadek nader rzadki, a pewnie i patologiczny. Ktoś natomiast, kto volens nolens ogląda rzeczone zapałki lub zatrzymuje się przed gablotką kina, w której wystawiono nagości i młodości pełne (najczęściej „skłamane”) reklamowe fotosy, może się gorszyć i może łykać ślinkę, ale jakkolwiek się zachowa, poddany będzie niejakiemu przymusowi erotycznej percepcji.
Pomysł ten jest ryzykowny także dlatego, że może zlikwidować problem: któż bowiem zgodzi się analizować pornograficzność jakiegokolwiek tworu, skoro pornografem nie jest wytwórca, lecz odbiorca, a więc też i badacz?
Tezę tę należy więc obwarować kilku zastrzeżeniami. Przede wszystkim „odbiór” i „odbiorca” to nie postać empiryczna, lecz idealne pojęcia sytuacji komunikacyjnej. Wiadomo, że nie ma dwu identycznych kon-
kretyzacji2S, ale też konkretyzowanie nie jest czynnością całkowicie dowolną. Nie istnieje żadna „konkrety-zacja poprawna”, ale w strukturę dzieła wpisane jest coś, co można by nazwać sugestią konkretyzacyjną. Nie jest ona związana z intencją twórcy lub też raczej związana jest z nią pośrednio poprzez konwencję i jej wybór.
Tak rozumiany odbiór nie jest zjawiskiem indywidualnym ani spontanicznym, należy bowiem do kultury czytania (czytania dzieła literackiego, czytania obrazu, filmu, spektaklu). Dzieło sztuki nie może wprawdzie ponosić odpowiedzialności za odbiór, co jednak nie znaczy, że zachowuje się obojętnie wobec swego możliwego odbioru. W sztuce istnieją urządzenia zabezpieczające ją przed odbiorem pornograficznym i istnieją urządzenia taki odbiór ułatwiające, a mianowicie konwencje stylistyczno-kompozycyjne i sytuacje nadawczo-odbiorcze.
Załączone do książki Giesego recenzje podkreślają, że cechą pornografii jest utrata dystansu (Distanzver-lust) między drastycznym obrazem i nieprzyzwoitym przedmiotem a obserwatorem. Giese, który przeprowadził wielokrotnie trafną obronę współczesnych lub współcześnie wznawianych dzieł literackich przed zarzutem cbsceniczności {powitano być: pornograficzno-ści), nie może się zdecydować, lub też nie dość jasno się wypowiada, czy erotyce przyznać autonomiczną wartość pozytywną. Giese uważa erotykę w sztuce, jeśli nie za zło, to co najmniej za konieczny, choć ryzykowny instrument, który służy do osiągnięcia, poznania i wypowiedzenia wartości wyższego rzędu. Tak np. Giese sądzi, że Genet i Casanova — w przeciwieństwie do pornografa de Sade’a — nie traktują erotyzmu jako celu, lecz jedynie upatrują w nim sposób rozpoznania kondycji ludzkiej. Można mieć wąt-30 3