Podróż zaczyna się powodzeniem. Miasto i wieś:
«
po prawej ręce zgiełk, po lewej największa cichość i spoko jnośó, którą zaledwo szmer płynącej przede mną Wileńki przerywał. Przyszło mi zaraz na myśl, że to jest podług wszystkich a wszystkich roinansiatów rzecz bardzo piękna.174
Podróżny kwalifikuje swoją wyprawę w kategoriach „zwyczajnyohw sternowskich 17 ®, wiedzie go ciekawość i próżność, by „jeszcze choć raz w życiu przypatrzyć się pięknej naturze".178 Oglądając przyrodę — po ro-man&istach — będzie uzupełniał tradycyjną topikę rzeczywistymi realiami, a opisy szemrzących strumieni i kwiczących wieprzków uzupełni westchnieniem: „Szkoda, że nie jestem poetą!" 177 A więc w tym kierunku mierzą aluzje opisów.
Podróżny ma w pamięci opisy uroków wędkarstwa i martwe natury z rybami. I.rzeczywiście: „Tu drab bosy i po kolana w wodzie dybie z wędką w rękuj azali się nie uchwyci kiełbik lub ploteczka." Osią polemiki jest mit arkadyjskiego chłopa, rozbity kilkoma zestawieniami. Podróżny słyszy „głos chrapliwy, podobny do jęku" i widzi:
chłopka z sochą, który małym i chudym wołkom swoim ciągle coś prawił. Były to, jakem się domyślał, napomnienia i gospodarskie przepisy, ale po cudzoziemsku, ja albowiem nic z tego języka nie zrozumiałem.178
Jak zaś domyśla się czytelnik Śniadeckiego, jest to zapewne zbiór wyrazów rodzimych, z których jeden pojawi się — jako niedopowiedzenie — w ostatnim zdaniu Podróży sentymentalnej Sterne’a...
Są pasterze — zgodnie z tradycją — ni© słychać jednak „fujarek ani śpiewów", stąd zdumienie obserwatora litewskiego ludu: „za co nasz Ind nie śpiewa?"17®
Katalog mitów jest dość kompletny, obejmuje też nowe mody literackie w guście oświeceniowym: uro-
czych i powabnych „włościanek**, mędrców osiadłych na wsi, i od.wieczny top „stad igrających przy wodzie**. Igrające stada poszły w szkodę, a pasterz obity został harapem przez ekonoma.
Co za okrucieństwo 1 Jaka nieludzkośó! — drwi Śniadecki z filantropów oświeceniowych — a wszystkiego przyczyną i źródłem nieoświecenie. Gdyby ci ludzie czytali romanse, a przynajmniej sielanki, przekonaliby się najłatwiej, że tłuste barany i woły właśnie się po bujnych łąkach paść powinny swobodnie.1**
("sielankowy pasterz, wytrącony harapem ze snu arkadyjskiego, wraca do obowiązków!
Ale jest w tekście Śniadeckiego i inny, mniej widoczny, nurt polemiki. Bozprawa z przekonaniem o mądrości chłopskiej. Podróżny poszukuje zysku intelektualnego, chce poznać zasady naturalnej mądrości prostaków, a więc — wierny nakazom utopistów — pragnie zostać uczniem bronującego chłopa.181 Ten jednak nie okazał się Nipuańczykiem i po prostacku przegnał filozofa. Weryfikacja utopijnej geografii i socjologii przeniosła kraje Bielan i Nipuanów w sferę baśni, gdzie niejeden już mit złożony został w procesie rozwoju świadomości społecznej.
Tu jednak napotykamy granicę nowatorskiej demi-tologizacji. Śniadecki stosuje tę samą metodę co Andrć
henier. Przeciwstawia konwencji arkadyjskiej nie realistyczny portret, ale jedynie mit burleskowy, jako negatyw konwencji arkadyjskiej.
W oku klasyka chłop pojawia się w kształtach zastraszonego nędzarza. Ponury i opryskliwy chłop litewski żyje w brudzie i irytującym prymitywizmie obyczaju, to prawda, że traktowany jest okrutnie, ale jako dozorca zwierząt stosuje te same okrutne metody. Podejrzliwy i wulgarny chłopek — po prostu reprodukcja WieśniakarKażdego.
W tych granicach mieści się nie tylko Śniadecki,
60