podziwiamy bogaty ich wystrój, kosztowne dzieła sztuki, rozmieszczone umiejętnie przez fachowców — dekoratorów wnętrz. Najnowsze chewrolety i mercedesy u wrót. A za Bogorem coraz to nowe pyszne bungalowy. To nie jest chińskie budownictwo. Chińskie „domki jednorodzinne” są na zewnątrz tak skromne, że wręcz czynią wrażenie siedzib biedoty. Przed paru tygodniami lekarz, Chińczyk, który mnie leczył, przyjechał z prośbą, byśmy zechcieli pojechać z nim do jego syna „na kawę”. Właśnie urodził się wnuk i moja obecność może sprawić, że w przyszłości zostanie... ambasadorem! To był zapewne śmieszny pretekst, ale pojechaliśmy; był bardzo troskliwy i solidny, gdy mnie leczył. Z zewnątrz — obskurny, byle jak wykończony mały do-mek. Za to wnętrze! Okazało się, że dom „idzie w głąb”. Na parterze duży salon, gabinet, stołowy. Schodami w dół... i klimatyzowana kuchnia, pięć sypialni, pokój dziecięcy z przezroczystym dachem, wychodzącym do ogrodu... Tak, Chińczycy wolą się nie rzucać w oczy swym dobrobytem. Co innego nowo wzbogacająca się warstwa kabirów. Prześcigają się w wystawnym życiu, chełpią znakomitą architekturą swych willi-pałacyków. Pieniądze zarobione na łapówkach i spekulacjach wydają na luksusowe życie, nie muszą inwestować, by zarabiać.
Z jeszcze innej beczki. Sukamo pisał: „Karol Marks w 1867 roku cytując pisma Williama Havitta stwierdza, że kolonialna administracja Holandii była... najbardziej okrutną, dziką i nieludzką. Posługując się oficjalną statystyką Marks wykazuje, że w rezultacie ludność Banjuwangi zmniejszyła się z 80 000 w 1790 roku do 18 000 w 1811 roku”. ,
Holender Edward Douwes Dekker (1810—1887) napisał pod pseudonimem Multatuli („dużo cierpiałem”) powieść „Max Ha-vellar” (1860 rok). Książka była dramatycznym protestem przeciw barbarzyńskiemu traktowaniu Indonezyjczyków przez kolonialne władze holenderskie i narobiła wiele szumu w ówczesnej „oświeconej” Europie. Autor znał problem z autopsji, był przez wiele lat urzędnikiem sądowym w mieście Lebak (Zachodnia Jawa). „Multatuli uratował honor Holandii” — powiedział mi kiedyś Priono, polecając przeczytanie jego powieści.
Ale to było sto lat temu. Teraz ocieplenie stosunków holen-dersko-indonezyjskich przybiera konkretne kształty. Prasa pod ogromnymi tytułami zamieszcza informację, że 26 marca w porcie dżakartskim Tan jung Priok wyładowano 500 holenderskich krów — dar byłej metropolii. Wśród elity indonezyjskiej sympatie proholenderskie są zadziwiająco silne. Nie beż znaczenia jest zapewne dobra znajomość języka i kultury holenderskiej. Ale także wytrwała i umiejętna dyplomacja, wsparta przez mających liczne kontakty holenderskich biznesmenów.
I Wpadli do nas na kawę Patkowie. Patek ze zdziwieniem odnotowuje przyj aźniejsizy wobec niego ton ze strony przywódców §>KI, a Nioto nawet wyraził chęć spędzenia urlopu w Czechosłowacji. Także w kołach rządowych stosunki utrzymuje teraz przyj aźniejsze niż przed rokiem (jest tu od listopada 1963 roku). Ma uwagę, że Turi ma odczucia wręcz przeciwne, Patek — u którego Turi był z tym samym co u mnie problemem — powiada:
| „Ferenc jest kanciasty, a tu tego nie lubią”. Wracamy do sto-Isunku do nas kierownictwa PKI. Patek zauważa pewne objawy oddalania się PKI od linii chińskiej i zbliżania się do radzieckiej. Ulega, moim zdaniem, pozorom. Aidit, nawet gdyby chciał, laie może być mniej „rewolucyjny” aniżeli Sukamo i ten choćby [czynnik musi go oddalać od linii radzieckiej we wszystkich nie-jmal sprawach dotyczących polityki międzynarodowej, ze sprawą ONZ włącznie.
9 kwietnia
W nocy odezwał się ból zęba. Dentysta. Większa przyjemność i jeszcze trzeba za nią bulić forsę. Przypomina mi sdę rysuneczek: facet ze spuchniętą gębą owiniętą ręcznikiem śmieje się od ucha do ucha. „Z czego się tak cieszysz?” — pyta przyjaciel. „Nie zastałem dentysty!”. Ale ja zastałem. Stracony dzień i... bolesny.
Wieczorem byliśmy jednak na przyjęciu z okazji Dnia Lotnictwa. Występy artystyczne, przemówienia. Omar Dani przez , cały niemal wieczór rozmawiał z chińskim ambasadorem. O czym?
10 kwietnia
Do Bandungu na otwarcie medżlisu.
11 kwietnia. Niedziela
Ładna sala. Goście na balkonie, korpus dyplomatyczny w wydzielonej loży. Każdy z posłów ma swoje miejsce z tabliczką, na której figuruje jego nazwisko ze wszystkimi tytułami. Jest i druga tabliczka, przeznaczona dla siedzącego z tyłu: dilarang merokok — nie palić! Na fotelu z napisem Tejuti Melik — starszy pan, siwy, bystre oczy. Postać znana mi z prasy. Były komunista, potem członek PNI, ostatnio twórca koncepcji „sukarno-izmu”. Główny obiekt ataków w związku z tym ze strony PKI
175