XXXII PRACA NAD CHŁOPAMI''
stawił w nim dzieje ucieczki z więzienia Jaśka Winciorka skazanego za napad na rządcę dworskiego, opisał długie tygodnie ukrywania się uciekiniera w rodzinnej wiosce i wreszcie nieudaną jego wyprawę do Ameryki, zakończoną samosądem nad nim gromady wiejskiej. Zwraca uwagę dobór bohaterów opowieści o wydarzeniach w Przyłęku: są tu chłopi, ale także rosyjscy żandarmi, mieszkańcy dworu, karczmarz, wędrowni żebracy, przekupni urzędnicy, wybierający się do dalekiej Brazylii emigranci. Wszystkie te motywy podporządkowane zostały jednemu wątkowi: walczącej o wolność i życie ukochanego syna Winciorkowej. Wystylizowana na chłopską Kalwarię scena końcowa noweli wyraźnie dominuje nad całością tego obszernego szkicu obyczajowego, będącego bez wątpienia próbą generalną pisarza przed przystąpieniem do pracy nad Chłopami.
IV. PRACA NAD „CHŁOPAMI”
W dniu 18 maja 1925 r. Reymont opisał szczegółowo — dla wychodzącej w Paryżu „L’Europe nouvelle” — okoliczności pracy nad Chłopami. W obszernym liście-artykule przekonywał więcTrancuskiego czytelnika, że duchowym ojcem jego dzieła bvł właściwie Emil Zola. Wszystko — pisał — zaczęło się o doktora Henryka Gierszyńskiego w Ouarville koło Chartres. Tutaj miał przeczytać powieść Zoli o chłopach z tamtych okolic — powstałą w r. 1887 La Terre (Ziemię), tutaj też... postanowił naprawić krzywdę, jaką chłopom francuskim wyrządził sławny pisarz. Ziemia Zoli wydała mu się — dowodził Reymont —
obelgą i krzywdą wyrządzoną ziemi francuskiej i jej pracownikom. Naszkicowałem plan. Moja powieść miała się rozgrywać w tym samym miejscu, gdzie rozgrywała się Ziemia. Ale miał to być hymn na cześć życia, potężny i promienny1.
Z dalszych partii artykułu wynika, że polski pisarz zaniechał jednak lego pomysłu, głównie z obawy, że nie znajdzie wydawcy dla swego dzieła. W kilka lat później powrócił do zamiaru napisania powieści o chłopach. Tym razem jednak zdecydował się pisać o chłopach polskich. Źle jednak wybrał chwilę: w literaturze polskiej nikt bowiem nie interesował się warstwą chłopską. Na rynku czytelniczym panowali Skandynawowie z Ibsenem na czele. Z Polaków uznaniem cieszył się tylko Sienkiewicz. „Nikt nie znal chłopa, a nieliczni byli cL którzy interesowali się jego życiem. Chłop służył raczej za przedmiot drwin. Nikt też nie uznawał kwestii chłopskiej za problem”2. W tych bardzo niekorzystnych warunkach — dowodził dalej Reymont — w ciągu trzech miesięcy napisał on swych Chłopów. Po wykonaniu tej pracy wyjechał w góry na wypoczynek. Tu, przed oddaniem rękopisu do druku, przystąpił do ponownej lektury dzieła.
Czytałem cierpliwie, kartka po kartce, coraz wolniej, z bojaźmą, która wciąż rosła. Moja własna powieść wydała mi się obcą i fałszywą. Brakowało jej prawdy życia. Z przerażeniem stwierdziłem, że dokładnie przypomina Ziemię Zoli, książkę tak znienawidzoną przeze mnie3.
Za namową doktora Juliana Ochorowicza. w którego domu właśnie gościł, zdecydował się więc na spalenie całości dzieła. Przysiągł sobie zarazem: „nigdy nie powrócę do tego tematu”4. (Spalić miał wówczas Reymont powieść składającą się z 11 tysięcy wierszy!) W jakiś czas potem — kontynuował swą opowieść — padł on ofiarą wypadku kolejowego pod Warszawą. Podczas przeszło rocznego pobytu w szpitalach i sanatoriach, w czasie owych „nie kończących się dni i samotnych nocy spędzanych w atmosferze spokoju, łez i cierpień” ożyła w nim na nowo polska wieś. Z chwilą wyzdrowienia zasiadł więc
L.S. Reymont, La Genise des „Paysans”, ,JLTEufope nouvel!e”, 1925 (13 VI), s. 786 (wszystkie cytaty przełożył F.Z.).
Jw.
Jw.
Jw.