osadnicy. Odsuwali darń, znąjdując pod nią naturalną warstwę lodu, którego używali do napojów. Informacja jest ciekawa, lecz dziś, gdy istnieją inne, lepsze sposoby dostarczania lodu, przyciąga ona uwagę nielicznych zwiedzających.
Inną ekspozycją, która miała ukazywać pracę, ale nie zdołała przyciągnąć zainteresowania, jest pokaz prasy zgniatąjącej nadwozia samochodów (obiektu, zdawałoby się, o wiele bardziej widowiskowego niż preria). Pisząca o tym dziennikarka podejmuje wątek poddany jej przez ogłoszenie przeczytane w Wilming-ton w gazecie „Delaware”:
Oferowano opłatę, „nagrodę” za samochód „żywy lub martwy”, dorzucając jeszcze dodatkową pokusę: „Przybądź, by zobaczyć swój samochód zgniatany na twych oczach”. Artur Ploener, który zamieścił to ogłoszenie, sądził, że będzie musiał urządzić specjalną widownię dla ludzi obserwujących agonię swych pojazdów. Ale nie - w dniu, w którym tam byłam, nikt poza mną nie chciał na to patrzeć [...] Ekscytujący spektakl, pokazujący pracę urządzeń zgniatających nadwozia, zadowoliłby tych, którzy dobrze bawią się, obserwując samochody usuwane z poboczy.
Z trzech sprasowanych samochodów uzyskuje się jeden płat grubości typowego modelu. Dźwięk chrzęszczącego metalu nie jest tak donośny jak silnik podnośnika widłowego. Operator urządzenia korzysta z dodatkowej premii. Kiedy po każdej operacji usuwa matrycę, zazwyczaj znajduje trochę drobnych, które ludzie zawsze gubią pod siedzeniami, ów profit przeciętnie wynosi około 1 dolara dziennie8.
Sławne skały, jak wspominałem, stanowią atrakcję dla mieszkańców Manhattanu, ale równie sławny pył nie zdołał przyciągnąć obywateli innego, pobliskiego miasta, które ma wystarczającą ilość własnego, niesławnego pyłu:
Pittsburgh, 9 października (specjalnie dla „New York Timesa”): Okoliczni mieszkańcy nie wykazali większego zainteresowania możliwością obejrzenia próbki pyłu księżycowego, przywiezionego na Ziemię przez załogę Apollo 11. Według oficjalnej informacji podanej przez uniwersytet w Pittsburghu wystawiony pył księżycowy przykuwa uwagę nie więcej niż worek pyłu węglowego. „Na wystawie nigdy nie przebywało więcej niż tuzin osób 1 powiedział jej rzecznik. - Myśleliśmy, że ludzie będą pchać się drzwiami i oknami, aby się tu dostać”9.
Georg Simmel, wyraźnie niezbyt przejęty problemem zanieczyszczenia czy w ogóle dewastowania środowiska naturalnego, zasugerował kiedyś, że to, w jakim stopniu zabytki archeologiczne są dla nas interesujące, można określić na podstawie sposobu, w jaki unaoczniąją ścieranie się natury i kultury i wykazują, że obiekt kulturowy (ruiny) może oprzeć się niszczącym silom natury. Dodałbym jeszcze, że ruiny stanowią emblemat wszystkich atrakcji turystycznych, ulegających degradacji fizycznej i informacyjnej.
Księżycowy pyl, mimo swych oznaczników, może nie przyciągnąć uwagi w takim stopniu, jak przyciąga ją skala z Księżyca; podobnie, mimo zapewnienia, że „oglądanie prasy zgniatającej nadwozia samochodów jest dla turystów spektaklem ekscytującym”, informacje podane w gazecie z Wilmington musiały okazać się niewystarczające albo na tyle niewłaściwe, że tylko dziennikarka podejmuje ich wątek. Trzeba jednak nadmienić, że wszystkie wyżej wymienione atrakcje - warstwa lodu w Wyoming, Ostatnia Wieczerza, „Miejsce strzelaniny Bonnie i Clyde’a” itp. | posiadają oznaczniki, stymulują do zaangażowania się w nie i przyciągają uwagę zwiedzających - choćby nielicznych, tak jak w epizodzie z pustymi klatkami dla ptaków w Waszyngtońskim Ogrodzie Zoologicznym. Komentarz chłopca
181